Z najświeższych danych z rynku pracy opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny dowiadujemy się, że pensje Polaków w ciągu roku wzrosły o 4,9 proc., spadła za to o 1,2 proc. liczba etatów. Co miało wpływ na takie wyniki? O tym w audycji „Ludzie i Pieniądze” Artur Kiełbasiński rozmawiał ze swoimi gośćmi: Rafałem Dadejem z Ambition Group i Joanną Bojarską z Buchcic HR Solutions.
– Generalnie, jak patrzymy na przedsiębiorstwa, to część tych firm na pewno w trudnej sytuacji covidowej zamroziła wynagrodzenia, więc dla mnie dane GUS-u o podwyżkach są dziwne. Myślę, że nie wzięto pod uwagę wszystkiego. Tzn. wzięto pod uwagę duże i średnie firmy. A co z sektorem mniejszych firm? A co z samozatrudnionymi? A co z budżetówką? Nie uwzględniono więc wielu parametrów, a przecież w Polsce liczba małych firm i samozatrudnionych jest bardzo duża. Nie zetknęłam się z tym, żeby firmy, które egzystują w Polsce, miały podwyżki w tym roku – powiedziała Joanna Bojarska.
– Dane GUS-u dotyczą średnich i dużych firm. Ta sytuacja covidowa, którą mamy, dotknęła głównie mikroprzedsiębiorstwa, gdzie płynność finansowa jest często na granicy, a od upadłości dzieli te firmy jedna, czasami dwie faktury miesięczne. W tym kontekście te dane aż tak mocno nie dziwią. Mamy w nich do czynienia raczej z dużymi przedsiębiorstwami. Tam była oczywiście duża reorganizacja, były cięcia kosztów marketingowych czy socjalnych, natomiast podwyżki są ustalane z pewnym wyprzedzeniem, np. są uwzględniane w planach rocznych. Te duże firmy często aż tak mocno nie odczuły sytuacji. Mają one większy bufor, większe zabezpieczenia kapitałowe – zauważył Rafał Dadej.