Inflacja na świecie rośnie, a niedługo Boże Narodzenie. Czy tegoroczne święta będą skromniejsze? „Wolimy się zadłużyć, a w tym czasie sobie pofolgować”

Inflacja poszła w górę. Czy skutkiem będzie presja na wynagrodzenia? Ile wydamy na święta i jak to wpłynie na gospodarkę? W audycji „Ludzie i Pieniądze” zastanawiali się nad tym goście Iwony Wysockiej: Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności”, oraz Grzegorz Pellowski, trójmiejski piekarz.

Marek Lewandowski podkreślał, że inflacja nie jest wyższa, niż szacowali eksperci. – Inflacja jest zgodna z przewidywaniami, nie jest zaskoczeniem. Mamy ją wszędzie, co skutkowało między innymi tym, że złotówka bardzo się osłabiła, bo po podniesieniu stóp dla dolara tak bardzo osłabił on naszą walutę, że dzisiaj szczególnie kredytobiorcy walutowi przeżywają koszmar. To pierwsza rzecz, która ma bardzo istotny wpływ na wiele budżetów rodzinnych. Czy będziemy mniej wydawać? Nie wiem. Idą święta, a my wolimy nawet się zadłużyć, a w święta sobie pofolgować i obawiam się, że inflacja może być przez to jeszcze podbita, a jej spadanie i oszczędności zaczną się po Nowym Roku – sugerował.

Grzegorz Pellowski opowiadał o inflacji na przykładzie swojej firmy. – Proces inflacji trwa od dłuższego czasu. Powiem na przykładzie branży piekarniczej. Ceny zbóż osiągają niebotyczne wysokości, grubo ponad 1000 złotych za tonę. Takich cen nie było nigdy. Cofnę się dwa, trzy lata. Było w okolicach 600 złotych. Do tego dochodzi cena energii (bo zboże trzeba zmielić), ceny transportu (a zdrożały paliwa), mąki (której cena była w okolicach 80 groszy, a nie można kupić taniej niż za 1,20 zł) – podkreślał.

 

MarWer

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj