Czeka nas wzrost cen energii elektrycznej? „Języczkiem u wagi będą dopłaty udzielane odbiorcom”

Pod koniec roku poznamy pierwsze prognozy dotyczące cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na przyszły rok, jednak już teraz możemy spodziewać się ich skokowego wzrostu. Ostateczne podwyżki mogą sięgnąć kilkudziesięciu procent – wskazują analitycy rynku energetycznego. Ich zdaniem może się tak wydarzyć poprzez brak dodatkowych mechanizmów zamrażających ceny prądu. Czy analitycy mają rację? Na ten temat w audycji „Ludzie i Pieniądze” Tomasz Klinger rozmawiał ze swoimi gośćmi, którymi byli Maciej Wośko z „Gazety Bankowej” oraz Jakub Wiech z portalu energetyka24.com.

– Według szacunków mamy do czynienia z możliwym wzrostem nawet o 50 do 70 proc. Oczywiście nastąpiłby on już w tym roku z tego względu, że dotknął nas kryzys energetyczny związany z napaścią Rosji na Ukrainę. Ceny powinny być wyższe, ale były mrożone. Jeśli w przyszłym roku tych mechanizmów zabraknie, ceny pójdą w górę. Wzrost wynika z cały czas utrzymujących się wysokich cen uprawnień do emisji, nakładających się na wysoką intensywność emisyjną polskiej gospodarki. Warto zauważyć, że podobna sytuacja może mieć miejsce w przypadku ciepła. Tam również można spodziewać się wysokich cen, jeśli nie dojdzie do interwencji. Pytanie tylko, na jakie mechanizmy możemy liczyć. Myślę, że to będzie jeden z pierwszych tematów, jakimi zajmie się nowa koalicja rządząca – ocenił Wiech.

– Wszyscy przekonaliśmy się już, że ceny energii mają bezpośredni wpływ na ceny końcowe produktów. Wpływają na całą gospodarkę. To nie jest nic nowego. Rzeczywiście, wydaje się, że języczkiem u wagi będą dopłaty i wsparcie udzielane odbiorcom. Ważnym elementem tej układanki jest to, że wsparcie jest udzielane na etapie końcowym, bezpośrednio odbiorcy, co pozwala obniżyć cenę energii. Warto zauważyć, że Niemcy przedłużyły systemy wsparcia dla odbiorców energii do końca roku 2024. Wsparcie, które działa w Polsce, również powinno być przedłużone. Rzeczywiście, ceny mogą się wahać. Odbyłem jednak rozmowę z prof. Mielczarskim, ekspertem branży energetycznej. On z kolei hamuje zapowiedzi skokowego wzrostu. Ceny emisji rzeczywiście utrzymują się na poziomie 90 euro za tonę, ale są ostatnio stabilne. Jeśli tak będzie, można przewidywać, jak będzie wyglądała cena energii w przyszłym roku. Polska przez wiele lat sygnalizowała, że system handlu emisjami CO2 należy zrewidować. To się nie udało. System wsparcia u odbiorcy końcowego wydaje się dziś najbardziej optymalny. Należy zrobić wszystko, by go utrzymać również w przyszłym roku – zaznaczył Wośko.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj