Artystka, która od kilku lat jako medium do swojej twórczości używa jedzenia: lody o smaku ludzkiej skóry, desery z lawendy i paczuli podawane w starej mydlarni na Biskupiej Górce w ramach Streetwaves 2013. Albo barokowy stół zastawiony na kształt holenderskich martwych natur, zasypany 50 kilogramami świeżych pstrągów, które po zakończeniu Festiwalu Narracje już nie nadawały się do spożycia. Małgorzata Żerwe spotyka się z artystką przy stole z prawdziwym i pysznym jedzeniem do jedzenia, ale opowieści Ani (przez przyjaciół zwanej Królem lub pieszczotliwie Królikiem) dotyczą nie tylko kulinariów. Anna Królikiewicz ostatnio pozbawia swoją twórczość wizualności i prezentuje w galeriach… zapachy – „Absoluty”.
Nie sprzedaje swoich prac. Pracuje na ASP w Gdańsku i School of Form w Poznaniu. Bycie artystą kosztuje sporo w sensie zarówno dosłownym jak i w przenośni. – Ale sztuka to jest moje życie, bycie artystką to wielki przywilej – mówi w audycji Małgorzaty Żerwe Anna Królikiewicz.