Brydż to dla nich tylko zasłona dymna. Znaleźli sposób, by zdobyć przyjaciół

To była nietypowa wizyta w dawnej synagodze. We Wrzeszczu przy ulicy Partyzantów dwa razy w tygodniu spotykają się ci, którzy w brydża grają z tymi, którzy udają że w brydża grają.

Anna Rębas zachęcona przez 80-letniego pana Olgierda, by wpaść na brydżowy wieczór, spędziła przy karcianym stoliku kilka godzin.

Okazało się, że uczestnicy nie tylko tam grają w brydża, ale przede wszystkim szukają towarzystwa. I okazji do rozmowy.

Do synagogi przychodzą Polacy, Żydzi, przesiedleńcy z Kresów. Wszyscy grają w brydża i mają dużo czasu. Znajomości brydżowe nierzadko zamieniają się w kontakty prywatne.

W myśl zasady, że kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości.

Zapraszamy na reportaż „Trzy bez atu”.

mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj