Rok po nawałnicy. Jak było, a jak teraz jest w Lipuszu?

Mija rok od niszczycielskiej nawałnicy na Kaszubach i w Borach Tucholskich, a wydaje się, jakby to było wczoraj. W audycji powrót do tragicznych wydarzeń z nocy z 11 na 12 sierpnia. – Można powiedzieć, że w Lipuszu, w naszej gminie mieliśmy trochę szczęścia. Strat w mieniu komunalnym, w budynkach było mniej. Największe straty, jakie ponieśliśmy, to lasy – państwowe i prywatne. Do tej pory usuwamy skutki po nawałnicy, wciąż trwa wywóz drewna. Przez 2 tygodnie w niektórych miejscowościach nie było prądu. Linie zostały wymienione na nowe i obserwujemy, że teraz zaniki prądu są rzadsze. Odbudowa została przeprowadzona bardzo szybko, w ciągu 2-3 miesięcy po nawałnicy. Gorąca sprawa to cały czas drogi. Ciężarówki, które wywożą drewno – niszczą je. My je na bieżąco remontujemy. Tutaj kłaniamy się w stronę Nadleśnictwa Lipusz, od których dostaliśmy ponad 1,4 mln złotych na remont –  mówił Marek Klasa – zastępca wójta gminy Lipusz. Mieszkańcy nie do końca wrócili do normalnego życia. Jak bardziej zawieje, pojawią się ciemne chmury, mają obawy, że coś może wrócić – dodał.

– Las został tak zniszczony, że nie można było do niego wejść, aby oszacować straty. Pierwsze tygodnie to było udrażnianie dróg, dotarcie do osad – sprawdzenie, czy nic się nie stało ludziom. Jeśli chodzi o odbiorców drewna, sytuacja jest sprzyjająca, ale jeśli mowa o zagrożeniach pożarowych, wypada to niekorzystnie. Uczulamy na zachowanie szczególnej ostrożności i apelujemy o nieużywanie ognia w pobliżu lasu  – wyjaśnił Arkadiusz Bronk z Nadleśnictwa Lipusz.

Gośćmi Grzegorza Armatowskiego w audycji Nie tylko Metropolia byli Marek Klasa, zastępca wójta gminy Lipusz i Arkadiusz Bronk z Nadleśnictwa Lipusz.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj