W sprawie eksplozji w Gdańsku zabierają głos politycy. „To informacja mrożąca krew w żyłach”

sniadanie002

Prokuratura Krajowa zajęła się sprawą wybuchu gazu w bloku mieszkalnym w Gdańsku w 1995 roku. Postępowanie sprawdzające wszczęto w związku z pojawiającymi się w mediach informacjami na temat tego tragicznego zdarzenia.

O sprawie zrobiło się ponownie głośno po tym, jak w mediach społecznościowych pojawiła się sugestia historyka Sławomira Cenckiewicza, jakoby w dniu, w którym doszło do wybuchu, funkcjonariusze UOP przeszukali mieszkanie pułkownika Adama Hodysza i przejęli kopie akt mających obciążać Lecha Wałęsę.

– Pierwsza reakcja mediów była taka, że można było wywnioskować, iż to agenci UOP spowodowali wybuch gazu. Potem Sławomir Cenckiewicz zaznaczył, że tego nie sugerował. W tej chwili wszczęto nowe śledztwo. Przypomnę, że ta sprawa już kiedyś była badana – mówił prowadzący audycję Śniadanie w Radiu Gdańsk Wojciech Suleciński.

Poseł PiS Janusz Śniadek powiedział, że nie wyjaśniono do końca przyczyn wybuchu. Według niego dominowały dwie wersje. – Jedna wskazująca na to, że pewien pan, który zresztą stał się ofiarą tej tragedii, chciał sprowokować katastrofę po ubezpieczeniu mieszkania. Mówiono także o rozszczelnieniu instalacji gazowej. Jednak łączenie tego z informacją, że UOP w okresie kilkunastu godzin przed wysadzeniem budynku dokonuje przeszukania w mieszkaniu majora Hodysza, to już informacja mrożąca krew w żyłach – mówił.

KONTROWERSJE WOKÓŁ DOMNIEMANYCH DOKUMENTÓW „BOLKA”

– Adam Hodysz, wcześniej szef gdańskiej delegatury UOP, początkowo był osobą zaufaną środowisk opozycyjnych, potem krytykował go Lech Wałęsa. Jak rozumiem za to, że jakieś dokumenty z UOP zostały przekazane dalej. Dziś nazwalibyśmy te dokumenty dotyczącymi sprawy „Bolka” – zaznaczył Wojciech Suleciński.

Poseł PO Tadeusz Aziewicz stwierdził, że osoba sprawująca poważne funkcje publiczne musi wskazywać dowody, jeśli zabiera głos w takiej sprawie. – Jeżeli nie poznamy faktów, zaczniemy znowu rozmawiać tak, jak wtedy, gdy mówiliśmy o sztucznej mgle. Znów będziemy wyjaśniać przyczyny katastrofy, tylko teraz już nie smoleńskiej, ale katastrofy wieżowca. Ten temat będziemy wówczas wałkować przez wiele miesięcy. Upublicznione w przestrzeni medialnej informacje są tak kuriozalne, tak szokujące, że trudno się do nich odnieść – stwierdził Tadeusz Aziewicz.

Fot. Radio Gdańsk/puch

Poseł Nowoczesnej Grzegorz Furgo porównał medialną burzę, która wybuchła w Polsce, do tego, czym żyją media amerykańskie, czyli wypowiedzi kandydata Republikanów na prezydenta USA Donalda Trumpa dotyczącej tego, że Hillary Clinton i Barack Obama są współodpowiedzialni za założenie ISIS. –  Polityka już tak się nam zepsuła, że jest aż… Nie wiem, jak to określić… „Ogórkowa” – stwierdził poseł Nowoczesnej. – Trudno sobie wyobrazić, żeby Lech Wałęsa i UOP chcieli wysadzać 11-piętrowy wieżowiec, żeby zdobyć jakieś dokumenty. Na Boga, to już jest coś przerażającego! Albo przedstawiane są dowody i wówczas wkraczają odpowiednie organa, albo ten, który mówi, powinien być złapany za wszarz i zapytany, co za bzdury opowiada.

„DLACZEGO TE DOKUMENTY NIE ZOSTAŁY POKAZANE WCZEŚNIEJ?”

Monika Baran z Kukiz’15 stwierdziła, że sprawa szumu medialnego dotyczy w dużej mierze zaufania do organów administracji publicznej. – I w sprawie wieżowca, i w sprawie Pawła Adamowicza, o których rozmawiamy, pojawiają się nowe fakty lub występują nowe okoliczności. Dlaczego upublicznione dokumenty nie zostały pokazane wcześniej, w czasie poprzedniego procesu? – pytała odnosząc się do dokumentów, w których zaznaczono, że w mieszkaniu Adama Hodysza znaleziono akta. – Mam nadzieję, że proces będzie obejmował przesłuchania świadków, którzy mają wiedzę na ten temat – dodała.

Wojciech Suleciński przypomniał, że w roku 1995 był reporterem pracującym dla telewizji. – Przywołując w pamięci tamte wydarzenia, trudno znaleźć obrazy inne niż te ukazujące ludzi wykazujących się determinacją, by ratować ofiary. Jeśli był tam ktoś, komu chodziło o coś innego, być może powinienem się dziś tego wstydzić. Nie wiem, czy uda się to wszystko wyjaśnić – podsumował dziennikarz prowadzący audycję.

sniadanie003Fot. Wikimedia Commons/Artur Andrzej

W WYNIKU EKSPLOZJI ZGINĘŁY 22 OSOBY

W eksplozji, do której doszło 17 kwietnia 1995 roku o godzinie 5:50, zginęło 22 mieszkańców bloku przy ul. Wojska Polskiego w dzielnicy Strzyża w Gdańsku. Jedna osoba zmarła nagle 18 kwietnia. Zapadły się całkowicie 3 dolne kondygnacje. Dwa piętra zostały wbite w ziemię. Uszkodzony budynek groził zawaleniem, komisja pod przewodnictwem Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego oceniła, że zamiast zabezpieczania ruin, należy wysadzić pozostałą część budynku, co nastąpiło w dniu 18 kwietnia 1995 roku. Akcję ratunkową prowadzono dopiero na gruzowisku.

Goście Śniadania w Radiu Gdańsk rozmawiali także o stosunkach międzynarodowych w kontekście konfliktu Ukrainy i Rosji o Krym. Poruszono również tematy sporu o Trybunał Konstytucyjny, związków polityki i sportu oraz ponownej kontroli CBA w Urzędzie Miasta w Gdańsku.

Posłuchaj audycji:

puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj