Saur Neptun Gdańsk kupowany za 45 mln zł? „To się nie broni, nie ma aspektu ekonomicznego i interesu dla miasta”

Dlaczego władze Gdańska, za pieniądze mieszkańców, chcą wykupić akcje w Saur Neptun Gdańsk, zamiast poczekać 15 miesięcy na wygaśnięcie umowy i przejąć infrastrukturę wodociągową za darmo? M.in. na to pytanie odpowiadali goście „Śniadania Polityków w Radiu Gdańsk”: Jerzy Borowczak (Koalicja Obywatelska), Andrzej Kobylarz (Solidarna Polska/Zjednoczona Prawica) oraz Kacper Płażyński (Prawo i Sprawiedliwość) i Marek Rutka (Nowa Lewica).

W związku z transakcją poseł Kacper Płażyński złożył wniosek do CBA o monitoring sprawy. – Przysłuchiwałem się dokładnie prezydent Dulkiewicz, kiedy tłumaczyła, czemu mamy zapłacić 45 milionów – mówił Kacper Płażyński. – Wydaje mi się, że to jest zła decyzja, więc dobrze, żeby CBA się przyjrzało, czy mamy do czynienia z transparentnością biznesową – dodaje.

– Pamiętam kiedy tworzyliśmy tę spółkę w latach 90 i poszukiwaliśmy strategicznego inwestora. Wówczas pojawili się Francuzi i wszystko było transparentne – przypominał Jerzy Borowczak. 

– Jeżeli mielibyśmy poczekać 15 miesięcy i przejąć tę spółkę za darmo, to byłoby to dla dobra mieszkańców, ponieważ nie ma środków na mnóstwo inwestycji czy remonty mieszkań socjalnych – skomentował Andrzej Kobylarz. – Te pieniądze służyłyby mieszkańcom Gdańska, a dawanie dziś prezentu Francuzom tylko za to, że może zarobili w ich przekonaniu za mało, bo zamiast 200 milionów zaledwie 150 i trzeba im dołożyć rekompensatę w postaci 45 milionów… na to zgody być mnie powinno. To się nie broni, nie ma aspektu ekonomicznego i interesu dla miasta – stwierdził.
 
– Warto cofnąć się o 29 lat do czasu podejmowania decyzji i do tego, kto był przeciwko. Dalej: jeśli 15 lat temu miasto chciałoby zerwać umowę, to kwota odszkodowania poszłaby pewnie w setki milionów złotych, z kolei w latach 2008 – 2018 Saur Neptun zapłacił Gdańskowi tytułem czynszu za korzystanie z infrastruktury miliard złotych i to był m.in. wkład własny przeznaczony na inwestycje – wyliczał z kolei Marek Rutka, zwracając uwagę również na to, że rada pracowników pozytywnie oceniła projekt umowy. – Z perspektywy czasu umowa była opłacalna – dodał. 

Goście „Śniadania Polityków w Radiu Gdańsk” rozmawiali także o Westerplatte. W piątek można było usłyszeć, że odebrana miastu działka wraca w posiadanie Gdańska. Tymczasem Muzeum II Wojny Światowej studzi emocje urzędników. Co dalej z tą sprawą?

– Nie można powiedzieć, że nam się coś nie podoba. Sąd powiedział, że nie, nie można tak robić, a ziemia ma wrócić do Gdańska. Ile krzywdy stało się przez to, że rząd z Warszawy chciał, poza gdańszczanami, uwłaszczyć się na tej działce? Więc to jest bardzo dobry wyrok – stwierdził Jerzy Borowczak. – Ale nikt tego terenu nie zabiera, nie zawija i nie zawozi do Warszawy – skomentował Andrzej Kobylarz. 

– Tereny Westerplatte przekazał kiedyś miastu wojewoda, dwa lata temu władza je odebrała, a dziś słyszymy komentarze, że Westerplatte wróciło do Polski. Nie jestem w stanie zaakceptować takiego języka. Poza tym prezydent Gdańska deklaruje współpracę – mówił natomiast Marek Rutka.

– Wojewodowie przekazywali gminom majątek, ponieważ gminy go wówczas nie miały. Stąd tysiące nieruchomości było przekazywanych. Ale, zakładam, mój tata [ówczesny wojewoda gdański – przyp. red] nie spodziewał się, że władze nie będą tam robić nic – stwierdził Kacper Płażyński. – Sam spór, jako prawnikowi, trudno jest mi komentować. Także merytorycznie ciężko jest się odnieść. Jeżeli wyrok był rzeczywiście taki, jak mówią władze Gdańska, to znaczy, że w procedurze wywłaszczeniowej wojewoda pomorski albo ktoś w Ministerstwie Infrastruktury czegoś nie zrobił poprawnie – dodał. 

Dodajmy, że „Śniadanie Polityków” zakończył krótko posumowany temat Unii Europejskiej oraz Funduszu Obudowy. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj