Jak obniżyć inflację? Pomorscy parlamentarzyści wskazują na przyczyny i skutki tego zjawiska oraz analizują przewidywaną skuteczność Tarczy Antyinflacyjnej 2.0

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o VAT, która przewiduje czasowe obniżenie do zera stawek tego podatku na żywność, nawozy i gaz, do 5 proc. na ciepło oraz do 8 proc. na paliwa. Ustawa jest elementem Tarczy Antyinflacyjnej 2.0. Jej skuteczność próbowali przewidzieć goście Piotra Kubiaka w audycji „Śniadanie Polityków”, którymi byli Marcin Horała (Prawo i Sprawiedliwość), Tadeusz Aziewicz (Koalicja Obywatelska), Artur Dziambor (Konfederacja) oraz Karol Rabenda (Partia Republikańska).

Marcin Horała podkreślał, że wysoka inflacja jest problemem nie tylko Polski, ale całego świata. – Składa się na to szereg czynników, które są zupełnie poza wpływem Polski: od zerwania łańcuchów dostaw w wyniku popandemicznego odbicia gospodarek, przez szantaż gazowy Rosji (który został umożliwiony przez budowę Nord Stream 2) aż po dopuszczenie spekulacji na rynku uprawnień CO2 (to z kolei kluczowa decyzja w pakiecie klimatycznym w 2014 roku). To wszystko wpływa na to, że inflacja jest bardzo wysoka w wielu krajach europejskich i pozaeuropejskich, rekordowa od kilkudziesięciu lat. Po stronie polskiego rządu jest to, że mimo kryzysu mamy bardzo dobrą sytuację budżetową i stać nas na to, żeby obniżać podatki. Mam nadzieję, że ta radykalna obniżka podatków będzie miała swój efekt. Specjaliści oceniali, że pierwsza Tarcza Antyinflacyjna może obniżyć inflację do dwóch proc., a druga, dalej idąca, może ciut więcej – wskazywał.

Tadeusz Aziewicz zgodził się, że przyczyny inflacji w znaczącym stopniu mają przyczyny zewnętrzne. – Na światowych rynkach wzrosły ceny gazu, świat wychodzi z pandemii, ale PiS ma bardzo dużo za uszami, jeżeli chodzi o poziom inflacji w Polsce i mogę wyliczać to długo. Zacznę od tego, że PiS zaczynał rządzenie w czasie wysokiej koniunktury. Każdy roztropny gospodarz, kiedy pieniądze stosunkowo łatwo płyną do budżetu, tworzy odporność państwa na sytuacje kryzysowe: odkłada zasoby na gorsze czasy. PiS tego nie robił. Jeżeli transferuje się duże środki z budżetu państwa, to ożywia się popyt i rzeczywiście wzrost gospodarczy w Polsce za rządów PiS-u polega w dużym stopniu na ożywieniu popytu wewnętrznego, na wzroście płac niepowiązanym ze wzrostem wydajności. To generuje inflację – podkreślał.

Odmienne zdanie miał Artur Dziambor. – Rząd zamknął dużą część gospodarki. Gdyby tego nie zrobił, na rynku nie byłoby tych pieniędzy, bo nie byłoby potrzeby, żeby je drukować i rozdawać, i może rzeczywiście inflacja w Polsce byłaby mniejsza. Można było od tego uciec, na przykład słuchając ludzi z branży, których PiS w ogóle nie ma w swoich szeregach. Druga rzecz to bezrobocie. Każdy przedstawiciel PiS-u w każdej dyskusji „tłucze”, jakie to bezrobocie jest niskie w naszym kraju. Chciałem powiedzieć, że bezrobocie w naszym kraju jest niskie nie dlatego, że PiS tak doskonale rządzi, tylko dlatego, że zwyczajnie nas na bezrobocie nie stać. Nie ma problemu z pracą, ponieważ cały czas mamy rynek dosyć taniego pracownika i dlatego ludzie utrzymują się na poziomie, na którym muszą pracować. Regularnie wspominam o tym, że ludzie nie rejestrują się jako bezrobotni, tylko szukają czegokolwiek – twierdził.

Z kolei Karol Rabenda wskazywał, że należy wstrzymać się z ocenami. – Jeśli chodzi o kolejne kroki, zobaczmy najpierw, jak zadziałają te, które podjęliśmy, bo obniżka VAT-u na paliwo, czyli najbardziej inflacjogenny czynnik w gospodarce, wejdzie dopiero w lutym. Zobaczymy też, jak będzie się kształtować sytuacja międzynarodowa. Mówimy o inflacji, czyli o wszystkich czynnikach, które na nią wpływają. Najważniejsze są tu surowce. Mamy do czynienia z kumulacją polityki Rosji i skutków polityki energetycznej Unii Europejskiej. Widzimy, że w światowej gospodarce pewne symptomy zaczynają już działać zgodnie z zasadami rynku – mówił.

 

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj