„Upiorne myśli” Tuska o powrocie do Sejmu. „Może powinien zająć się czym innym niż polityka”

„Demotywuje mnie świadomość, że będę musiał kandydować. To jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział na tej Wiejskiej” – to słowa szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. I właśnie tę wypowiedź w programie „ Śniadanie Polityków w Radiu Gdańsk” komentowali zaproszeni goście, zasiadający w niższej i wyższej izbie polskiego parlamentu.

Gośćmi w dzisiejszej audycji byli Janusz Śniadek (Prawo i Sprawiedliwość), Kazimierz Kleina (Platforma Obywatelska), Joanna Senyszyn (Polska Partia Socjalistyczna) oraz Artur Dziambor (Wolnościowcy). – Jak to jest z tą pracą dla Polski? Czy to upiorna i demotywująca praca? – pytał prowadzący rozmowę Michał Pacześniak.

– Kiedy to usłyszałem, to w pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć, że były premier, lider obecnej Platformy Obywatelskiej, aspirujący do funkcji szefa opozycji. może wypowiedzieć takie słowa. Kontekst sytuacyjny wskazuje na to, że pewnie był w tym szczery. Niepytany, sam z własnej woli zaczął snuć taką refleksję do redaktorki, a więc pewnie osoby niespecjalnie zaprzyjaźnionej. Tym bardziej powinien zachować ostrożność w swoich wypowiedziach. Demotywuje go ta świadomość, że będzie musiał tam być z powrotem. A więc nie odnosi się do dnia dzisiejszego, ale do swoich czasów. To dużo szersze spojrzenie. Cała ta sytuacja budzi refleksję, czy Donald Tusk jest suwerenny w swoich decyzjach. Wręcz narzuca się takie skojarzenie, że wbrew sobie wykonuje dyspozycje dysponentów z Berlina po to, żeby iść do Sejmu i te zadania, o których mówił prezes Glapiński, a więc wprowadzenie Polski do strefy Euro oraz zgoda na przebudowę Unii, polegająca na odstąpieniu od zasady jednomyślności, żeby to realizować. To faktycznie upiorne myśli. Upiorne jest też to, że Tusk chce realizować taką misję nawet, gdy będzie robił to wbrew sobie – podkreślił Janusz Śniadek.

– Cieszę się, że w każdym programie w mediach publicznych pierwsze pytanie, jakie jest stawiane, dotyczy Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska. Oznacza to, że media, głównie publiczne, wierzą w to, że za rok nie będzie już rządził PiS, tylko dzisiejsze partie opozycyjne. To dobra informacja, bo przecież nikt by się nie zajmował partiami, które nie mogłyby odgrywać znaczącej roli w przyszłości. Za każdym razem „Tusk, Niemcy, Niemcy i Tusk” jest powtarzane w kółko. Nawet dziś Niemcy w tej sprawie się pojawiły. Ja jestem parlamentarzystą od bardzo wielu lat i mam duże doświadczenie w tej pracy – widzę zatem, jak parlament działa za czasów PiS-u, ale też jak działał w normalnych czasach, gdy rządziły różne inne partie polityczne. Oczywiście sposób działania jest to taki – w Senacie w poprzedniej kadencji było to widoczne aż zanadto – że była uniemożliwiona jakakolwiek dyskusja i debata. Ustawy, które przychodziły, były uchwalane w ciągu jednego dnia, nikt nie pozwolił zastanowić się nad tym, co należałoby zrobić, co poprawić. Najwyżej po kilku miesiącach zmieniano tę ustawę. I dziś rząd postępuje tak samo. I to jest ten kontekst, który dotyczy wypowiedzi Donalda Tuska. Praca w takich warunkach jest pracą niezwykle stresującą, kłopotliwą i trudną, ale my robimy i będziemy robili wszystko, co możemy. I przewodniczący podobnie mówi, myśli i działa w tej sprawie. Ta wypowiedź pokazuje dogłębnie, jak funkcjonuje parlament w czasach PiS-u – mówił Kazimierz Kleina.

– Moim zdaniem to jest wypowiedź niefortunna, nieprecyzyjna. W jej kontekście dwa polskie przysłowia mi się nasuwają: „Jak chcesz uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie” i „Robić z igły widły”. Rozumiem, że przewodniczący Tusk nie chciałby do tego Sejmu wracać, gdzie praktycznie nie ma debat, gdzie stosowane są rozwiązania siłowe stosowane przez partię, która ma większość, czyli przez PiS. Natomiast w przyszłej kadencji trzeba będzie wszystko zmienić, wszystko jest w rękach wyborców. Jeżeli wyborcy widzą to, co się dzieje, że nie ma debat, że są oświadczenia minutowe czy trzyminutowe, to dyskusja przenosi się na ulice, do mediów, bo tego w Sejmie nie ma. Tusk już tłumaczył, jakie miał intencje. I wydaje mi się, że teraz jest wiele ważniejszych tematów, o których warto mówić. A to, że polityk poza kamerami coś niefortunnie powie, to się po prostu zdarza – skomentowała z kolei Joanna Senyszyn.

– Praca w Sejmie jest wielką przyjemnością, jeśli można realizować rzeczywiście zamierzone cele. Ja wyobrażam sobie, że Donald Tusk po całym życiu w polityce może mieć tego dość. Może w takim razie należałoby się zająć czym innym. Rozumiem też, że może odczuwać udręki kampanii wyborczej. Natomiast to jest nasza misja, my to robimy z pasji. Na pasję się nie narzeka. Ja jestem niesamowicie szczęśliwy, że mogę to robić, że mogę pracować, że jestem w kontakcie cały czas ze wszystkimi, którzy chcą ze mną się spotkać. Że spotykam się z Polakami czy to w moim biurze, czy to na ulicach, czy przez social media. Jestem naprawdę szczęśliwy, że jestem tu, gdzie jestem, tylko teraz chciałbym mieć jeszcze wpływ na decyzje. To znaczy chciałbym zrealizować te rzeczy, które prezentuję jako program – wskazał Artur Dziambor.

raf

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj