Pożar odpadów w Przylepie. „Kłęby dymu to symbol kłamliwej trucizny z ust polityków PO”

Składowisko odpadów w Zielonej Górze, na którym wybuchł pożar, już dawno temu było przeznaczone do likwidacji. Samorządy jednak tego nie zrobiły, w sądzie od lat toczy się spór kompetencyjny. Kto zatem jest winny zaniedbań? Donald Tusk oskarża o to rząd PiS, rządzący przypominają natomiast, że to za czasów rządu Platformy Obywatelskiej zostały rozluźnione przepis dotyczące wwożenia do Polski i składowania odpadów.

Między innymi te tematy Krzysztof Świątek poruszył w audycji „Śniadanie Polityków”. Jego gośćmi byli Joanna Senyszyn (Lewica Demokratyczna), Jerzy Borowczak (Koalicja Obywatelska), Tomasz Rakowski (PiS) i Karol Rabenda (Republikanie). Tytułem wstępu prowadzący rozmowę przypomniał, że zezwolenie na składowisko w Przylepie pod Zieloną Górą w 2012 roku wydał starosta zielonogórski Ireneusz Plechan, polityk Platformy Obywatelskiej. Pytał również swoich gości o to, kto według nich jest odpowiedzialny za pożar.

– Za naszą, polską ziemię odpowiadamy wszyscy. I wszyscy powinniśmy zawsze patrzeć, co się dzieje wokół naszych domów. Wcześniej przyjęliśmy ustawę sygnalistów, to była propozycja PiS. I gdzie są ci sygnaliści? Mieli właśnie o takich rzeczach, jak nielegalne wyręby, nielegalne wysypiska śmieci, o przestępstwach, informować władze. Policji przybyło, budżet na służby się powiększył, a informacji władza nie ma, jakby to państwo było z papieru. Przecież to nie pierwsze śmieci, które się palą w ostatnich ośmiu latach. Jesteśmy przerażeni, kiedy telewizje pokazują palące się kolejne składy. Ja nie mam informacji, kiedy te śmieci przyjechały. Ale wiem, że kiedy byłem w Ministerstwie Rolnictwa na kontroli, zobaczyłem dokument, który wicepremier Kowalczyk podpisał, w którym jest zapis „zaprzestać kontrolowania składów wielowagonowych do odwołania”. I tu jest rola państwa, które powinno pilnować, co do nas wjeżdża – mówił Jerzy Borowczak. – Samorząd ma władzę. Ale jest tam przedstawiciel rządu, wojewoda, który ma największą władzę. Jest przedstawicielem rządu w terenie. Kiedyś były to symboliczne liczby urzędnik ów, a dziś rząd w terenie ma bardzo silną reprezentację. Oczywiście samorządy też, ale najwięcej obywatele, radni, ekolodzy, obywatele. Ciągle słyszymy o tym, że dzieje się źle, tylko nie ma przepisów wykonawczych, aby to zahamować, aby te śmieci do Polski nie wjeżdżały. Bo to jest klęska, jeśli nie będziemy pilnować, co wjeżdża do Polski – dodał Borowczak.

Jak stwierdził natomiast Tomasz Rakowski, według niego działacze Platformy Obywatelskiej przez lata żerowali na układzie biznesowym wokół śmieci.

– To, co się stało w Zielonej Górze to jest element ciągnącej się od lat afery śmieciowej Platformy Obywatelskiej. Działacze PO wprost żerowali na układzie biznesowym wokół śmieci, czego przykładem jest między innymi pan Karpiński z Warszawy, aresztowany z zarzutami przyjęcia 5 milionów złotych łapówki w związku z ustawianiem przetargów w warszawskim Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania. Te kłębowiska dymu, które unosiły się nad Zieloną Górą, to wprost taki symbol kłamliwej trucizny, jaka sączy się z ust polityków Platformy i sprzyjających im mediów. To, co pan poseł Borowczak robi, to jest odwracania kota ogonem, umywanie rąk. A prawda jest taka, że to Platforma na różnych szczeblach władzy (w lubuskim rządzi Platforma) ponosi odpowiedzialność za ten śmieciowy skandal – mówił Tomasz Rakowski. – Na tym przykładzie doskonale widać, jak bardzo pewne decyzje mają określone konsekwencje daleko idące na przyszłość. Te decyzje, wydawane za czasów rządów Platformy Obywatelskiej, które z Polski zrobiły wręcz składowisko śmieci z różnych krajów europejskich, mają swoje konsekwencje, że gdy tych odpadów uzbiera się tak dużo, ich fizyczna likwidacja wymagałaby wielomilionowych odpadów to staje się to problem biznesowy. Ale też nie można się tym zasłaniać, trzeba brać odpowiedzialność za to. A władze województwa lubuskiego wprost nie chcą tego zrobić, odwracają kota ogonem. Dodajmy, że jesteśmy w okresie prekampanii wyborczej i każde wydarzenie jest niestety wykorzystywane do działań kampanijnych – wskazywał Tomasz Rakowski.

Z kolei Joanna Senyszyn podkreślała, że do utylizacji odpadów z Przylepca zobowiązał się prezydent Zielonej Góry.

– Z pewnym przerażeniem słucham tego przerzucania, czy winna jest PO, czy winne jest PiS. Musimy sobie jasno powiedzieć, że odpady niebezpieczne do Polski sprowadzane są od bardzo dawna i są ciągle, również teraz, za rządów PiS-u, przywożone. Wprawdzie rząd ostatnio przedstawił dane, że my więcej tych różnych odpadów eksportujemy, niż importujemy, ale te słupki tak naprawdę niewiele się różnią. Tak że ciągle te odpady sprowadzamy i to jest problem do rozwiązywania. Polska nie powinna być składowiskiem różnego rodzaju niebezpiecznych odpadów. Natomiast robią to wszystkie państwa, tak po prostu jest – argumentowała Joanna Senyszyn. – Jeśli mówimy o konkretnym przypadku w Zielonej Górze to powiedzmy sobie jasno, że to składowisko śmieci należało do gminy wiejskiej. I kiedy w 2015 roku gmina wiejska połączyła się z miastem, prezydent Zielonej Góry zgodził się na przejmowanie wszystkiego od powiatu. Przejął most na Odrze, przejął muzeum, jak również przejął to składowisko odpadów niebezpiecznych. Prezydent zobowiązał się, że będzie to utylizował. Ponieważ z tego się nie wywiązywał, sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W 2020 roku zapadł wyrok który wskazał jednoznacznie, że to Prezydent Miasta Zielonej Góry jest właściwy w tej sprawie i ma obowiązek utylizować to składowisko. Ponieważ jednak prezydent Kubicki współpracuje z PiS-em i tak naprawdę rządzi Zieloną Górą wspólnie z PiS-em, to teraz usiłuje się zrzucić winę na panią marszałek czy inne władze samorządowe. Ale mamy tu jednoznaczny wyrok NSA: to miasto powinno zrobić. Rozumiem, że miasto mówi, że nie ma na to pieniędzy. To faktycznie kwota rzędu ponad dwudziestu, może trzydziestu milionów złotych. Ale równocześnie prezydent Kubicki realizował różne inwestycje, jak baseny za sto milionów złotych. Dlatego dziś mieszkańcy żądają, aby poddał się do dymisji mówiąc „dawałeś pieniądze na co innego, a nie dbałeś o nasze bezpieczeństwo” – wyjaśniała Joanna Senyszyn.

Karol Rabenda zaznaczył, że odpowiedzialność za brak działań ponoszą samorządy.

– Sprawa jest skomplikowana głównie przez to przejęcie gminy wiejskiej przez miasto. Ta historia jest znana nie od 2012 roku, gdy starosta wydał pozwolenia, ale ma też związek ze zmianą przepisów w 2016 roku, które uszczegóławiały, kto odpowiada za likwidację wysypisk nielegalnych oraz tych, które są niewłaściwie prowadzone. Często na normalnym pozwoleniu na składowanie odpadów różnego rodzaju mafie sprowadzały rzeczy, które nie powinny się tam znajdować. Problem był taki, że przed 2016 roku inspekcja w zasadzie nie miała żadnych narzędzi do tego, żeby pilnować tych składowisk. I to akurat jest prawdą, że Platforma Obywatelska rozluźniła te zasady. Najprostszy przykład: inspekcja musiała siedem dni wcześniej takiego przedsiębiorcę poinformować, że będzie przeprowadzała kontrolę. No to wiadomo co przez tydzień zrobi ktoś, kto do Polski sprowadza nielegalne odpady. Tak to funkcjonowało, że kontrola była fikcyjna. W 2016 roku przepisy zostały zaostrzone, a to składowisko zostało zakwalifikowane do usunięcia. W świetle aktualnych przepisów odpowiedzialnym za zlikwidowanie tego jest samorząd wojewódzki. Pani marszałek tego nie zrobiła, tylko zaskarżyła decyzję do sądu. Trwa ten spór kompetencyjny, dlatego trwało to tak długo. Ale nie ma tu żadnego narzędzia, które państwo mogłoby wykorzystać. Odpowiedzialność za brak działań ponoszą samorządy (które mogły podjąć te działania albo wspólnie, albo poprosić jeszcze o pomoc, a zamiast tego poszły do sądu i trwał trzy lata spór kompetencyjny). Należało szukać środków na zapobieżenie tego, co się właśnie wydarzyło, a nie trzy lata sądzić się, kto ma to zrobić – powiedział Karol Rabenda.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj