Klinika weterynaryjna zdewastowana przez budowlanych oszustów. Można pomóc zrozpaczonej właścicielce [SOS REPORTERZY]

(Fot. zrzutka.pl)

Wracamy do sprawy pani Ani, gdańskiej weterynarz, która w Pieckach-Migowie buduje klinikę weterynaryjną dla zwierząt z chorobami nerek. Trzy tygodnie temu mówiliśmy o tym, że kobieta została oszukana przez firmę budowlaną z Gdańska. Nieuczciwy wykonawca zainkasował 160 tysięcy złotych. Prace ruszyły, ale potem nagle, po przekroczeniu kolejnego terminu, ekipa zniknęła. Część pomieszczeń pozostawiono w stanie surowym. Właściciel firmy obiecał na naszej antenie, że w ciągu tygodnia załatwi sprawę z pokrzywdzoną. Niestety, okazał się zwykłym oszustem.

– Informowałem, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, żeby to dokończyć, ale nie było możliwości tego zrobić, ponieważ o godz. 18:00 zamykała się przychodnia, a od tego czasu trwała na osiedlu cisza nocna. Sąsiedzi przychodzili do nas i upraszali, aby to zachować – powiedział naszemu reporterowi trzy tygodnie temu właściciel firmy budowlanej.

Zadeklarował również, że pojedzie do kliniki i załatwi całą sprawę polubownie. Sprecyzował, że potrzebuje na to tygodnia. Minęły trzy tygodnie, a nasz reporter – zgodnie z obietnicą – powiedział „sprawdzam”. Okazało się, iż słowo właściciela firmy nie zostało dotrzymane.

BAJKA, KTÓRA ZAMIENIŁA SIĘ W KOSZMAR

– Nie było żadnego odzewu. To były deklaracje bez pokrycia. Czekałem, chociaż bez wiary w to, że słowa były prawdziwe. Po tym, co zostawił, wydaje mi się, iż był to ciąg dalszy jego gry. Oszust – tak to się potocznie nazywa, ale sprawę oceni sąd. Opieramy się na doradztwie pani adwokat, która się tym zajmuje. Sprawa może trafić do prokuratury, bo były elementy z pogranicza przestępstwa. Całość jest zdecydowanie nieprzyjemna. Przypomina mi się bajka Krasickiego „Myszka, kot i kogut”. Z zewnątrz jest słodki i miły ten kotek dla myszki, a wszyscy wiedzą, jaka jest prawda – mówi Marek Włodarczyk, ojciec właścicielki kliniki weterynaryjnej.

LECZNICA W „TOTALNEJ ROZSYPCE”

Sama właścicielka także nie jest zaskoczona całą sytuacją.

– Spodziewałam się, że tak będzie. Byłam przekonana, że się nie odezwie. Lecznica jest w totalnej rozsypce. Nie mamy ukończonego szpitala, nie mamy ukończonej sali chirurgicznej. Ludzie z zespołu poodchodzili, bo nie byliśmy w stanie wygenerować odpowiednich środków, żeby opłacić koszty bieżące i wynagrodzenia dla wszystkich. Sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna. Nawet nie jestem w stanie policzyć, ile pieniędzy straciłam. Przyjmujemy cały czas pacjentów. Nie prowadząc podstawowej opieki zdrowotnej, nie wykonując prostych zabiegów, w ogóle byśmy nie przetrwali. Musimy coś robić w tych niedokończonych pomieszczeniach. Nie ma innego wyboru – wyjaśnia pani Ania.

– Rozważam wniosek o upadłość. To już jest powyżej mnie. Nie jestem w stanie więcej znieść. Wykonawca zainkasował 163 tysiące złotych. Wciąż nie wystawił wszystkich faktur za pieniądze, które przyjął. Tak nie można tego zostawić. Straciłam oszczędności całego życia, zaciągnęłam ogromny kredyt i nie mam teraz praktycznie możliwości zarabiać na spłatę. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Zespołu już nie da się bardziej ograniczyć. To przekłada się na jeszcze więcej pracy dla mnie, a jestem już skrajnie wyczerpana. Już nie daję rady. Ten człowiek na pewno nie jest fachowcem, za którego się podawał. Nie jest dobrą osobą – dodaje właścicielka lecznicy.

JAK CHRONIĆ SIĘ PRZED OSZUSTAMI?

Pani Ania ma radę dla wszystkich, którzy mają w planach budowy, remonty lub przebudowy.

– Zatrudnijcie inspektora nadzoru budowlanego. Gdybym ja wiedziała, że taka rola nie dotyczy tylko i wyłącznie budowy domów, to wykonując tak dużą inwestycję po prostu zatrudniłabym taką osobę. Myślałam, że taka funkcja dotyczy tylko i wyłącznie sytuacji, w których stawia się dom, ale inspektorzy zajmują się również nadzorowaniem remontów czy większych inwestycji lokalowych. Myślę, że to jest najlepsze zabezpieczenie, bo taki inspektor jest w stanie bardzo dobrze i rzetelnie zweryfikować prace firm budowlanych. To nauczka na przyszłość, zwłaszcza, że to zapewne nie jest jedyna taka sytuacja. Coraz częściej słyszy się o przekrętach firm budowlanych. To, co się dzieje, jest naprawdę szokujące – przyznaje pani Ania.

WŁAŚCICIEL FIRMY BUDOWLANEJ SCHOWAŁ GŁOWĘ W PIASEK

Nasz dziennikarz był ciekaw, co do powiedzenia ma właściciel firmy budowlanej, który kilkanaście dni temu obiecał mu, że sprawa zostanie rozwiązana.

– Halo – to było jedyne słowo, które usłyszał nasz reporter po tym, jak się przedstawił. Właściciel firmy budowlanej po prostu się rozłączył. Przy drugiej próbie kontaktu po sygnale łączenia pojawił się charakterystyczny dźwięk poczty głosowej, który jasno sugerował, że właściciel odrzucił rozmowę.

RAZEM POSTAWMY KLINIKĘ NA CZTERY ŁAPY!

Teraz najważniejsze jest wsparcie dla pani Ani, właścicielki kliniki weterynaryjnej, która jest zrozpaczona. Potrzebuje wsparcia finansowego po to, żeby przeżyć. Aby mogła dalej pomagać zwierzakom, sama musi stanąć na nogi i ponownie uwierzyć w drugich. Pokażmy, że „ludzi dobrej woli jest więcej”. Panią Anię w walce o lepsze jutro naszych czworonożnych braci mniejszych wesprzeć można wpłacając darowiznę przez internetową zrzutkę. Link dostępny jest >>>TUTAJ.

Posłuchaj całego materiału dziennikarza Radia Gdańsk:

Czekamy na Państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.

Grzegorz Armatowski/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj