Śmierdzący i dobrze znany problem. Dotyczy on niemal wszystkich mieszkańców Gdańska, a nawet okolicznych miejscowości. Chodzi o odór ze składowiska odpadów w Szadółkach.
Ludzie, którzy mieszkają najbliżej tego miejsca, skarżą się, że ostatnimi czasy jest on szczególnie odczuwalny. Co więcej, nieprzyjemny zapach daje się we znaki także mieszkańcom innych dzielnic Gdańska.
– Niestety, problem ostatnimi czasy powrócił z dużo większą intensywnością. Często śmierdzi tak, że nie można otworzyć okna. Jest to bardzo uciążliwe. Moim zdaniem to nienormalne, że władze miasta nic z tym problemem nie robią od lat. Niby mówią, że są inwestycje na wysypisku, ale jak śmierdziało, tak śmierdzi. To duży skandal. Ja tu mieszkam od kilku lat i jest coraz gorzej. Największe problemy są w czasie upałów – mówią mieszkańcy Gdańska.
FIRMA SIĘ STARA, ALE ŚMIERDZI DALEJ
Jak zapewnia prezes Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku – Grzegorz Orzeszko – firma robi wszystko, aby uciążliwości zapachowe były jak najmniejsze.
– To jest szereg drobnych i większych inwestycji. Największą jest rekultywacja kwatery składowiska, w ramach której przykryjemy ją szczelną membraną. Zanim to zrobimy, musimy zmodernizować, a w zasadzie zbudować od nowa system jej odgazowania, aby to rozwiązanie było trwałe – wyjaśnił.
MINIMALIZACJA UCIĄŻLIWOŚCI ZAPACHOWYCH
Na pytanie naszego reportera, kiedy całkowicie skończy się problem ze smrodem, prezes dodał, że jego zdaniem nie można mówić, że w ogóle przestanie śmierdzieć.
– Możemy mówić, że będą to pojedyncze dni i będzie to bardzo ograniczone oddziaływanie – zaznaczył prezes ZU w Gdańsku. Jak dodał, „robimy wszystko w tym kierunku, żeby te uciążliwości zapachowe zminimalizować”.
Posłuchaj całej audycji:
Grzegorz Armatowski/aKa