Czy Stadion Energa Gdańsk musiał stracić sponsora tytularnego? „Była szansa na rozwiązanie sprawy, ale…”

Gdańska arena Euro 2012 nie będzie nosić już nazwy „Stadion Energa Gdańsk”. Władze spółki energetycznej nie przedłużyły umowy z miastem i zarządcą obiektu, przez co funkcjonowanie stadionu może stanąć pod znakiem zapytania. Czy tej sytuacji można było uniknąć? M.in. o tym Jarosław Popek i Piotr Kubiak rozmawiali w „Studiu Polityka” z publicystką i blogerką Małgorzatą Puternicką oraz Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl.


– Gdyby się wczytać w odpowiedź władz Gdańska na decyzję, która dojrzewała, myślę, że gdyby prezydent Dulkiewicz wykazała większą staranność w zabieganiu o przedłużenie tego finansowania, to była szansa na rozwiązanie, choćby prowizoryczne. Nie podjęła żadnych działań, a teraz zagroziła koncernowi, że nie będzie mógł tu budować niczego – elektrowni gazowych, linii przesyłowych punktów ładowania samochodów – bo „nie opłacił się” władzom Gdańska. Mam wrażenie, że to nuty mafijne – zaznaczył Marek Formela. – Może się okazać, że koncern przeniesie siedzibę do Gdyni. Skoro wynajmuje pomieszczenia w Olivia Business Centre, równie dobrze może wynajmować je w każdym innym biurowcu, pięć kilometrów na północ – domniemywał komentator.

– A tak władze Gdańska martwiły się, że Energa zostanie wyprowadzona z Gdańska… – dodał Jarosław Popek.

Komentatorzy odnieśli się też do wydarzeń podczas Narodowego Święta Niepodległości.

– Śledziłam zapowiedzi o marszu z bardzo wielkim niepokojem, że powtórzy się dokładnie to, co się działo przy okazji tzw. Strajku Kobiet. Ucieszyłam się z decyzji pana Bąkiewicza, że zamieniono ten marsz na mobilny. Niestety przeszacowałam wolę wyjścia w tym dniu części ludzi, którzy nie zawsze idą tylko po to, by zamanifestować przywiązanie do Niepodległej, ale przywiązanie do wyrażania swoich emocji na ulicy. Użycie policji w takiej masie i przy tej liczbie samochodów było raczej rzeczą spodziewaną. Natomiast, co tam się tak naprawdę działo, to prawdopodobnie dowiemy się po jakimś czasie. Jak jest masa na ulicy, to można spodziewać się różnego rodzaju reakcji, natomiast policja powinna być bardziej do tego przygotowano niż ktokolwiek inny. W związku z tym uważam, że przekroczenia były z jednej i z drugiej strony. Bardzo mi z tego powodu przykro – powiedziała Małgorzata Puternicka.

– Po pierwsze miał to być przejazd zmotoryzowany, więc organizator ponosi jednak konsekwencje za to, że było to inne wydarzenie od tego, które zostało zgłoszone i opisane przez organizatora, na którym ciążą poważne obligacje, wynikające z przepisów ustawy. Po drugie, jak słyszymy, że z różnych miejsc zjechali się pseudokibice nietrzeźwi i nastawieni na konfrontacje, to jest pytanie do aparatu policyjnego, który zbiera dane i monitoruje te środowiska, dlaczego nie udało się tych informacji wykorzystać wcześniej i skutecznie przeciwdziałać zgromadzeniu się tych środowisk w Warszawie. Byłoby to z pewnością dużo bardziej skuteczne niż te uliczne walki, które oglądaliśmy – ocenił Marek Formela.

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj