Wielogłos wśród partii opozycji. Publicyści: „Gdyby złożyć te dźwięki, to wychodzi kakofonia”

(fot. Radio Gdańsk)

Jesteśmy gotowi do utworzenia rządu – powiedział przewodniczący Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk. Podczas wspólnej konferencji w Sejmie z udziałem przedstawicieli PSL, Polski 2050 i Lewicy dziękował pozostałym liderom za deklarację, że razem tworzą większość. Nadal jednak nie wiemy, kto będzie tworzył rząd, ale wiemy, że chcieliby wszyscy. Problem ten w audycji „Studio Polityka” wraz z Jarosławem Popkiem omówili Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl oraz Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl.

– Prezydent udzielił lekcji politykom opozycji, nawet tym, którzy się wybierali do niego ze sznurem i mówili o gałęzi, która pod ciężarem się ugnie. Udzielił lekcji praworządności i lekcji demokracji, lekcji wierności konstytucji i pokazał, że stoi na jej straży i jakiekolwiek pohukiwania, ponaglania, jakaś polityka uprawiana twitterowo nie ma dla niego żadnego znaczenia. Zauważył rzecz ciekawą po tych rozmowach, że przedstawiciele tych trzech partii, których dzieli wszystko, a łączy hasło uliczne strajku kobiet, nie byli w stanie, rwąc się do władzy bardzo, przedstawić umowy koalicyjnej. Nie pokazali nawet minimum programowego, które chcieliby wspólnie realizować. To pokazuje, że ten format opozycyjny wcale nie jest zamknięty, wcale nie jest skończony i przed liderami jeszcze długa droga, żeby ustalić wspólny program, a prezydent pokazał, że nie tylko pilnuje żyrandola, ale przede wszystkim pilnuje konstytucji i udzielił lekcji wierności konstytucji tym wszystkim wątpiącym w polską praworządność i polską konstytucję. Istnieje rzeczywiście skomplikowany wielogłos, wielu jest spikerów w każdym z tych trzech środowisk. Gdyby złożyć te dźwięki we wspólną partyturę to wychodzi gigantyczna kakofonia, nic z tego tak naprawdę konkretnego nie wynika. To, co jest ważne i co w jakiś sposób będzie elementem dyskusji przez tych kilkanaście dni do pierwszego posiedzenia Sejmu, to szczerość Donalda Tuska, który po powrocie z Brukseli powiedział, że nie chodzi o żadną praworządność. To by znaczyło, że cała kampania Donalda Tuska oparta była na ordynarnym kłamstwie. Nie tylko Donalda Tuska, ale całej tej grupy – oświadczył Marek Formela.

– Oświadczenia na piśmie nie ma i generalnie nie wiadomo, co ten nowy rząd koalicyjny, mam na myśli obecną jeszcze opozycję, miałby niby zrobić. W związku z tym trudno jest powierzać misję tworzenia rządu w sytuacji, kiedy praktycznie niewiele wiadomo: jak ma on wyglądać, kto ma w nim być. Jedyne co wiemy to tyle właśnie, że Donald Tusk został okrzyknięty na razie i też nie na piśmie. Nie ma umowy koalicyjnej, z dyskusji, które słyszymy w mediach niewiele można tego wyciągnąć, bowiem co przedstawiciel opozycji to praktycznie różni się kompletnie od wypowiedzi innego przedstawiciela opozycji, nie mówiąc już o takiej kwestii jak dobry obyczaj. Przypomnijmy, że Donald Tusk lata temu, kiedy wypowiadał się na temat misji tworzenia rządu, powiedział wyraźnie, że należy zrobić to, cytując, co należy do dobrego obyczaju, czyli zlecić misję tworzenia nowego rządu szefowi zwycięskiej partii. I wtedy to był Jarosław Kaczyński. Taka była jego wypowiedź przed laty i wtedy jakoś dbał o ten dobry obyczaj, a teraz nagle koalicjanci, ni z tego ni z owego, z Tuskiem na czele, popędzają prezydenta do tego, żeby już zlecał misję tworzenia nowego rządu nikomu innemu tylko Tuskowi. Powiem tak, spokojnie, konstytucja zezwala prezydentowi wykonać taki ruch, jaki uważa za stosowny i nie po to prezydent ma swoje prerogatywy, jak na przykład prawo łaski, a w tym przypadku zlecenia misji tworzenia nowego rządu, żeby z tego rezygnować. Popędzanie prezydenta nie leży absolutnie w kwestii dobrego obyczaju – wyjaśnił Andrzej Potocki.

Posłuchaj:

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj