Ogrody bez domów, pies szczekający na startujące samoloty, PKM-ka tuż za oknem i oaza tuż przy pasie startowym. Tak jest w Firodze. Kiedyś wsi, a obecnie osiedlu Matarni, często niesłusznie nazywanym przez gdańszczan Rębiechowem.
Zawiła historia Gdańskiego Lotniska im. Lecha Wałęsy sprawiła, że zostało ono opatrzone nazwą innej wsi niż tą, w której powstało. Dziś o Firodze wie mało kto oprócz jej mieszkańców. Pomimo tego ma ona historię i tożsamość, która od lat opiera się pożarciu najpierw przez lotnisko, później przez Pomorską Kolej Metropolitalną, a następnie przez ideę Gdańskiej Doliny Krzemowej.
W audycji Twoja dzielnica odwiedziłam z mikrofonem Radia Gdańsk stare domy i ogrody Firożan, dzielnie trwające między pasem startowym, torami PKM a biurowcami potężnych korporacji IT.
Na zdjęciu Pan Franciszek Richert na tle ogrodu, który pozostał po jego siedlisku wyburzonym pod PKM. W tle wieża kontroli lotów (Fot. Radio Gdańsk/Tatiana Slowi)