Pomiędzy słupskimi wolontariuszami a magistratem narodził się konflikt. Czy uzasadniony? Poszło o to, że miasto zlikwidowało jeden z punktów zbiórek darów dla uchodźców – połączyło przynoszoną żywność z darami rzeczowymi. Problem w tym, że wolontariusze o zmianach dowiedzieli się z mediów społecznościowych. Dodatkowo podkreślają, że nie widzą wsparcia, które według nich urzędnicy powinni oferować uchodźcom z Ukrainy.
– Punkt rzeczowy został połączony z punktem wydawania żywności. Rzeczywiście było tak, że nasze koleżanki dowiedziały się o tym z mediów społecznościowych. Później dopiero było spotkanie z panią prezydent – przyznaje wolontariuszka Urszula Markowska. – W tym punkcie, mieszczącym się w hali sportowej, ciągle jest nas mało. Ta pierwsza pomoc udzielana uchodźcom już się skończyła, ponieważ wielu z nas wróciło do normalnej pracy, a tu jesteśmy już tylko dorywczo. Ale wciąż jesteśmy. Udało nam się wywalczyć umowę zlecenie dla jednej z wolontariuszek, która przebywa na miejscu co najmniej osiem godzin dziennie i koordynuje wszystkie działania związane z wydawaniem darów dla Ukraińców. Ogromną pomoc oferuje też Bank Żywności, który codziennie dostarcza jedzenie. Potrzeby są wciąż duże, ludzie przychodzą nawet po chleb. Poza tym pora roku się zmieniła, więc potrzebna jest odpowiednia odzież, ale także pościele i ręczniki – dodaje.
W audycji „Twoja Dzielnica” mówimy także o bieżących potrzebach Ukraińców, którzy schronienie znaleźli w Słupsku. Posłuchaj:
Joanna Merecka-Łotysz/raf