Justin Timberlake chce owoców i zapasu whisky Jack Daniels, Jennifer Lopez zażyczyła sobie garderoby w bieli i ruchomego stołu do makijażu z lampkami, a dla Eltona Johna z łódzkiego ogrodu botanicznego sprowadzono palmę. – Rider zawsze musi przerażać, ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych do załatwienia, mówi organizator koncertów Janusz Stefański z agencji Prestige MJM.
Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat w naszym kraju zaśpiewali Jennifer Lopez, Justin Bieber, Bon Jovi i Backstreet Boys. Przed nami koncert Justina Timberlake’a, muzyk 19 sierpnia wystąpi na PGE Arenie. Za każdym razem organizatorzy muszą spełnić nawet najdziwniejsze kaprysy gwiazd, które są opisane w tzw. riderze.
Standardowy rider to dokument, który dostarczany jest agencjom koncertowym na kilka miesięcy przed występem. Ma około 20-70 stron. Składa się z kilku punktów, to m.in. „Promocja i Reklama”, określające zasady prowadzenia kampanii przed koncertem i „Ekspozycja Sceniczna”, która informuje o rozmieszczeniu elementów na scenie i scenografii. Są także działy dotyczące biletowania, handlu na terenie obiektu koncertowego i wymagań technicznych. Zazwyczaj, najzabawniejszą częścią ridera jest fragment, w którym przedstawione są oczekiwania artysty, co do wielkości i wyposażenia garderoby, menu, a nawet wyglądu obsługi.*
JUSTIN TIMBERLAKE – FAN ALKOHOLI I… POLSKICH JABŁEK
I tak, w menu Justina Timberlake’a są miód organiczny, masło orzechowe i słoik galaretki. Artysta zażyczył sobie także spory wybór napojów. W jego garderobie będą: woda Fiji, Cola Coca Zero, czerwone wino, Jack Daniels, 901 Tequila i piwo Old Jamaica. Jako że muzyk jest fanem zdrowego żywienia, organizatorzy dostarczą mu za kulisy kosze owoców, nie tylko tych egzotycznych. Będą tam również polskie jabłka, czy truskawki kaszubskie.
Aż takich wymagań nie miał zespół Backstreet Boys, który 27 lipca wystąpił w gdańskiej Ergo Arenie. Grupa poprosiła o 24 butelki wody niegazowanej, z czego w 12 woda miała mieć temperaturę pokojową. W menu były też bakalie, zestaw minibatoników, woda kokosowa i zapas napojów energetycznych. Za ekstrawagancję w garderobie popularnego w latach 90. boysbandu można by jedynie uznać organiczne papierosy i pastylki na kaszel.
Z kolei dla grupy Bon Jovi organizatorzy musieli przygotować pieczywo z rodzynkami, angielskie muffiny, zupę z krakersami, zestaw krojonych wędlin i wieprzowinę po chińsku. Członkowie zespołu okazali się również miłośnikami ryb. W Gdańsku jedli halibuta, dorsza, tuńczyka, łososia i suma.