Testujemy Opla Corsę piątej generacji

Corsa E to piąta już generacja miejskiego Opla. Auto bazuje na swojej poprzedniczce a jednak jest zdecydowanie inne i wyróżnia się na tle konkurencji. Pod względem wyposażenia ma raczej więcej wspólnego z samochodami klasy premium! W segmencie B to wcale nie takie oczywiste.
We wnętrzu nowej Corsy nie wieje nudą. Deska rozdzielcza zbudowana jest w znacznej mierze z materiału pokrytego lakierem fortepianowym. Podobieństwo do Opla Adama jest jak najbardziej właściwe. W centralnym punkcie znajduje się duży, czytelny wyświetlacz. Spory ekran umieszczono też między zegarami. Nad wszystkim dość zgrabnie poprowadzona została deska rozdzielcza. Czarne, smutne i poprawne -żadna z tych cech nie opisuje wnętrza Corsy!

Wesoło robi się dopiero gdy spojrzymy na listę wyposażenia albo gdy ją poczujemy. Samochód oprócz podgrzewanych lusterek ma też „gorące” fotele i a nawet podgrzewaną kierownicę i przednią szybę!

Gdyby tego było mało, Corsę można zamówić w połączeniu z czarnym, pasiastym albo szklanym dachem. Celowo nie wspominamy o wyglądzie. Na zdjęciach z łatwością można dostrzec podobieństwa do poprzedniego modelu, ale też zmiany w przedniej i tylnej części auta, upodabniające je do Astry i Insigni.

Niezłą zagwozdkę klienci będą mieli przy wyborze silnika. Biorąc pod uwagę różne połączenia ze skrzyniami biegów do wyboru aż 11 konfiguracji. Od starego 1,2 Twinport o mocy 70 KM do nowych uturbionych, trzycylindrowych silników 1,0 o mocy 115 KM.
Cennik nowej Corsy zaczyna się od 40800 złotych. Jeśli dobrze się rozkręcimy, kwotę tę przekroczymy dwukrotnie. Auto do testów użyczyła firma Opel Serwis Haller.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj