„Myślę i śnię po polsku.” Grażyna Łobaszewska w Gdyni Głównej Osobistej

W Hiszpanii było słonecznie i przyjemnie, ale musiałam wrócić do Polski, do swojej sypialni, do swojego łóżka. Ja po prostu myślę i śnię po polsku. W innych miejscach mieszkam tylko pod adresami. Tu mogę mieszkać w domu, opowiadała w rozmowie z Piotrem Jaconiem Grażyna Łobaszewska. Wokalistka i kompozytorka była gościem audycji Gdynia Główna Osobista.

Grażyna Łobaszewska urodziła się i dorastała w Gdańsku. Na antenie Radia Gdańsk podzieliła się wspomnieniami z dzieciństwa. – Gdy byłam mała, mieszkałam niedaleko Klubu „Medyk”, więc można powiedzieć, że od dziecka byłam blisko muzyki. Wystarczyło tylko otworzyć drzwi od balkonu, żeby wszystko słyszeć. Wspominam z koleżankami czasy, gdy wchodziłyśmy tam przez okno, bo nie miałyśmy pieniędzy, a poza tym byłyśmy trochę za młode. Ale gdy już się dostawałyśmy do środka, to mogłyśmy posłuchać dobrej muzyki, wspominała.

Mimo że artystka silnie związana jest z Gdańskiem, czuje się gdynianką. Nad Bałtyk wróciła po trzech latach mieszkania na Półwyspie Iberyjskim. – Gdynia fantastycznie mnie przywitała. Zaledwie dzień od zameldowania w tym mieście dostałam od władz kwiaty i książkę. Mieszkam wysoko i przez widok z balkonu czuję się jak w Zakopanem, mówiła.

Z kolei Hiszpanię artystka wspomina jako czas nieustannego rozwoju, odkrywania nowych miejsc i smaków. Wyjechała tam jeszcze w latach 80., gdy koncertowała z zespołem Crash. Za granicą zakochała się w górach i hiszpańskim jedzeniu. – Wszystko zaczęło się od tras koncertowych. Tam zaprzyjaźniliśmy się z menadżerami, więc nie wracaliśmy do Polski, bo za chwilę znowu jechalibyśmy tam. Graliśmy od piątku do niedzieli. Resztę czasu poświęcaliśmy przede wszystkim na zwiedzanie. Jedzenie było fantastyczne, choć brakowało mi mojej ulubionej węgierskiej salami z bufetu w Opolu. Gdy byłam w Hiszpanii, trafiła mnie miłość do gór. Z jednej strony miałam góry, a z drugiej morze. To wspaniała świadomość, ale wróciłam, bo zawsze myślałam i śniłam po polsku, tłumaczyła.

Piotr Jacoń pytał również o wątek sypialni, nieustannie przewijający się w wywiadach z wokalistką. Jak wyjaśniła artystka, sypialnia to miejsce, w którym odpoczywa i tworzy. – To po prostu mój czas, moja enklawa. To miejsce, w którym człowiek przed zaśnięciem ma chwilę na zrobienie rozgrzeszenia dnia. Tym bardziej, że mnóstwo czasu spędzam na różnych materacach w różnych hotelach. Nawet poduszki inne niż moja mi przeszkadzają. Łóżko to jedna z tych rzeczy, które trzeba mieć na własność. Moje jest w Gdyni, mówiła.

Zaznaczyła też, jak ważne w karierze artysty jest to, by mieć gdzie wrócić w razie porażki. Takie zabezpieczenie dają jej rodzina i przyjaciele. – Początki kariery to ciągłe podróże i zmiany zespołów. Rodzina jest bardzo ważna, daje energię do działania. Wiedziałam, że nawet jeśli mi się nie uda, to zawsze będę mogła wrócić bez wstydu. To dodawało odwagi, bo miałam świadomość, że jeśli coś nie wyjdzie, to nic się nie stanie, podsumowała Grażyna Łobaszewska.

Grażyna Łobaszewska urodziła się w Gdańsku w 1952 roku. Tu ukończyła Podstawową Szkołę Muzyczną w klasie fortepianu. W 1971 roku zadebiutowała na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Trzy lata później dostała szansę zaśpiewania na Krajowym Festiwalu Piosenki w Opolu. Później występowała tam wielokrotnie. Śpiewała w takich zespołach jak Ergo Band, Crash i Cancer. Od 2008 roku związana jest z tczewską formacją Ajagore. W 2012 roku otrzymała Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

mili/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj