– Zawsze miałam w domu artystów, wokół których kręcił się świat. Teraz ten świat jest wspólny. Bogdan to złota rączka, genialnie gotuje, gra w brydża… Wciąż jestem zdziwiona, że tak można, mówiła w Radiu Gdańsk Urszula Dudziak. Wokalistka jazzowa była gościem audycji Gdynia Główna Osobista. W studiu po raz pierwszy publicznie pojawiła się z nowym partnerem, pochodzącym z Gdyni kapitanem żeglugi Bogdanem Tłomińskim.
– Ja jestem ekstrawertyczką, a on introwertykiem i wzajemnie się przyciągamy. On lubi być w cieniu i przyszedł tutaj tylko dlatego, że na dworze jest strasznie gorąco, mówiła wokalistka. – Jestem nią oczarowany, Ula jest niesamowitym żywiołem. Porównuje nas razem do oceanu – ona czasami groźna i wzburzona, a ja wnoszę spokój, by pokonać ten żywioł, dodał pan Bogdan.
Miłość Urszuli Dudziak i jej nowego partnera rozkwitła w Gdyni. – Urszula dzwoniła do mnie z restauracji, którą dobrze znam. Mówiła, że chce mnie poznać. Nie bardzo chciałem wierzyć w to, że dzwoni do mnie ta Urszula Dudziak. Myślałem że to żart, opowiadał pan Bogusław. – Moja koleżanka Irena, właścicielka restauracji, pokazała mi zdjęcie Bogdana w swoim telefonie. Patrzę – stał w ogródku u niej w domu w podwarszawskich Siedlcach. Była zima, dookoła śnieg, on w krótkich spodniach wylewał sobie kubeł lodowatej wody na głowę. Bardzo mi tym zaimponował, bo boję się zimna, to prawdziwy facet. Od razu poprosiłam Irenę o telefon do niego, wyznała wokalistka.
Wydarzenia potoczyły się niezwykle szybko, wokalistka zaprosiła kapitana na drinka w Warszawie. – W pewnym momencie, jeszcze przed spotkaniem, zwątpiłam. Pomyślałam sobie, że chyba zwariowałam, tak napadam na faceta, podrywam go. W młodości robiłam tak wiele razy, że zdobywałam, a potem porzucałam. Opuściłam. Gdy Boguś do mnie zadzwonił, nie odebrałam telefonu. Raz, drugi…
Do spotkania doszło jednak dzięki wspólnej znajomej pary – Irenie, która zaprosiła Urszulę Dudziak na weekend w Siedlcach. – Przyjechałam, a on tam był. Przestraszyłam się, że na pewno będzie na mnie zły. Przeprosiłam za nieodbieranie telefonów, a on odpowiedział, że na pewno byłam bardzo zajęta i nie miałam czasu. Spodobał mi się, bo nie stroił od razu fochów.
Później okazało się, że nie było to pierwsze spotkanie Urszuli i Bogusława. Kilka tygodni wcześniej mężczyzna był na koncercie ulubionej artystki. – Miał moją płytę i nie dostał się za kulisy. Do teraz mu jej nie podpisałam, choć minęło trzy lata, jak jesteśmy razem. Musimy nadrobić zaległości, żartowała wokalistka.
Dodała, że ta relacja jest inna od wszystkich wcześniejszych, kiedy wiązała się z artystami. – Jest cudownie, mamy takie samo poczucie humoru, śmiejemy się od rana do wieczora. Nigdy w życiu nie byłam w takim związku, nigdy nie znałam takiego człowieka. Bogdan wszystko potrafi zrobić – genialnie gotuje, świetnie gra w brydża, trenuje tenisa. Czasami się dziwię jak tak można. Zawsze miałam w domu artystów, wokół których kręcił się świat.
Rodzina Bogdana Tłomińskiego mieszka w Gdyni. Tu Urszula Dudziak poznała jego mamę. – Jest ode mnie o 10 lat starsza, ma 83 lata i jest w fantastycznej formie. Kiedyś powiedziano mi, że mam uważać na to, jak mężczyzna traktuje swoją matkę, bo tak będzie traktował ciebie. Bardzo stresowałam się przed tym spotkaniem. Teraz ilekroć jesteśmy w Gdyni, zawsze ją odwiedzamy.
Urszula Dudziak podczas festiwalu Solidarity of Arts w 2013 roku. Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
Dla Urszuli Dudziak to świetny czas. Czuje się świetnie, rozpiera ją energią, którą próbuje dzielić się z innymi. Zwłaszcza kobietami. – Teraz jest pięknie. Za moment skończę 72 lata i publicznie o tym mówię. Jestem dla kobiet żywym przykładem, żeby po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce nie myślały o sobie, że są stare. Walczę z tym stereotypem. Pokazuję, że mając tyle lat można być szczęśliwą, w fantastycznej formie i z tyloma planami. Dopiero się rozkręcam.
Z upływem lat Dudziak nauczyła się wybierać, jakie rozwiązania będą dla niej najlepsze. Mówi, że stała się osobą rozsądną i praktyczną. – Mądrość życiowa z różnych doświadczeń przyszła z czasem. Zaczęłam zastanawiać się, co byłoby bardziej praktyczne – czy lepiej się zdenerwować i pokazać bezsilność, czy da się coś zrobić, czy iść dalej.
Jej nowy partner także lubi zdrowy tryb życia. Mimo że już jest na emeryturze, często wypływa w morze. – To nie jest zakończony etap w moim życiu. Od czasu do czasu lubię wypłynąć w rejs. Teraz więcej pracuje się umysłowo, dawniej było więcej czynności fizycznych, przyznał.
Urszula Dudziak w duecie z Bobbym McFerrinem podczas festiwalu Solidarity of Arts w 2013 roku. Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
Urszula Dudziak gra koncerty w najodleglejszych miejscach kraju. Zapytana o wakacyjne plany, żartuje, że jej zawód to nieustanny urlop. – Kiedy znajomi pytają mnie, gdzie w tym roku wyjeżdżam, odpowiadam że właśnie wróciłam z urlopu, bo daję np. koncert w Kołobrzegu czy Oslo. Wypoczynek na plaży, smażąc się w słońcu – to nie dla mnie.
Znana jest też ze spontanicznych występów. Ostatnio taki popis swoich umiejętności dała przed widownią Ladies’ Jazz Festivalu 2015 w Gdyni. Przyjechała tu kibicować córce (Mice Urbaniak, znanej wokalistce jazzowej – przyp. red.). Obejrzała też koncert Dianne Reeves. – Okazało się, że jest moją fanką. Opowiadała, że kiedy w latach 70. usłyszała „Papayę”, była w szoku, ze można tak improwizować głosem. Kiedy dowiedziała się, że jestem na sali Ladies’ Jazz Festivalu, zaprosiła mnie na scenę i zaśpiewałyśmy razem. Potem dostała kwiaty i mi je przekazała. To był piękny wieczór, na zawsze zachowam go w sercu.
Podobnie zachowują się inni uznani muzycy jazzowi. – Na scenę zawsze zaprasza mnie Bobby McFerrin. Woła: „Ula, chodź na scenę, damy czadu!”. A ja zawsze jestem chętna. Stchórzyłam tylko, gdy wspólny występ proponował mi Herbie Hancock. Do dziś nie mogę sobie tego darować. Może wtedy chciałam, żeby jeszcze po mnie wyciągnął rękę, a tego nie zrobił, przyznała w rozmowie z Piotrem Jaconiem.
Urszula Dudziak wraz z córką Miką Urbaniak na scenie Ladies’ Jazz Festival 2015. Fot. Agencja KFP/Mateusz Ochocki
Posłuchaj całej audycji Gdynia Główna Osobista: