„Każdy juror podpisuje cyrograf”. Kinga Preis o Festiwalu Filmowym w Gdyni

– Przed pierwszym spotkaniem z jury bałam się, że to będzie grupa profesjonalistów – montażystów, scenarzystów, reżyserów – i każdy tylko od tej strony będzie te filmy oceniać. Że wszyscy będą się chcieli wykazać wiedzą i profesjonalizmem. Ale pierwszego dnia to gdzieś uleciało w kosmos, na całe szczęście – mówiła w Radiu Gdańsk Kina Preis.

Audycję prowadził Piotr Jacoń.

FILMOWA BOMBA WITAMINOWA

W tym roku aktorka zasiada w konkursowym jury. – Cieszę się, że po raz pierwszy mogę zobaczyć wszystkie filmy, jakie są w tym konkursie. To aż 16 obrazów, taka bomba witaminowa. Zwykle większość z nas przyjeżdża na premierę swojego filmu i może zobaczyć dodatkowo jeden, góra dwa – opowiadała aktorka.

– Chcę ocenić festiwal i filmy, które oglądam tak, jakbym miała przyznać nagrodę publiczności. Jestem tym, co czuję i tak chciałabym na te filmy patrzeć. Najbardziej lubię kino, w którym mocno liczy się aktor. To do mnie przemawia. Chcę czuć, chcę płakać, wzruszać się, śmiać się tak jak każdy, który normalnie idzie do kina i to ogląda – przekonywała Preis.

Czy w rozmowie z jurorem są jakieś tematy tabu? – Na pewno pytanie „kto wygra”! Podpisujemy „cyrograf”, że nie zdradzimy tego – śmiała się Kinga Preis. – Można mnie pytać, a ja będę odpowiadała zawsze „tak, piękna pogoda”.

O SMARZOWSKIM I ROSIE

Czy Kinga Preis jest fanką Smarzowskiego i Rosy? Grała w filmach obydwu reżyserów. – Ci ludzie bardzo się zmieniają. To nie są twórcy, których znałam wtedy, kiedy z nimi pracowałam. Ja to sobie bardzo cenię. Uważam, że Wojtek Smarzowski nigdy nie obsadzi aktora, choćby go nie wiem jak szanował i kochał, który mu nie pasuje charakterem do postaci.

Kinga Preis zdradziła, że pierwotnie miała grać w filmie „Wołyń”. – Złożyło się tak, że nie gram i to dla mnie okazja, żeby być jurorem. Pewnie w tej chwili emocjonalnie jest mi bliższy Wojtek, bo częściej się spotykamy. Poza tym to jest dla mnie takie kino, dzięki któremu robię największe postępy jako człowiek i jako aktor. Ale nie mogę przez to powiedzieć, że jego filmy są mi bliższe niż filmy Michała Rosy.

Aktorka wspominała Smarzowskiego na planie filmu „Dom Zły”. – To jest zupełnie inny człowiek i reżyser niż ten, na jakiego mogę patrzeć przy „Wołyniu”. Uważam, że aktorzy są tam poprowadzeni wybitnie – zachwycała się rozmówczyni Piotra Jaconia.

amo

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj