W Gdyni chowała się za kurtyną. Izabela Trojanowska o początkach kariery

trojanowska 1 str

– Zastanawiam się, jak udało mi się zrobić w tak krótkim czasie tyle rzeczy. W mojej głowie nie było miejsca na luz, zastanowienie się co bym wybrała – mówiła Izabela Trojanowska w rozmowie z Piotrem Jaconiem. W Radiu Gdańsk opowiadała o tym, jak podczas studiowania u Danuty Baduszkowej chowała się za kurtyną w teatrze i skąd, mimo wyprowadzki do Warszawy, zna aktualny repertuar Teatru Muzycznego.
Izabelę Trojanowską usłyszymy podczas tegorocznego Sylwestra w Zakopanem. Zaśpiewa większość dobrze znanych fanom piosenek. – Byłam umówiona z organizatorem na kilka nowych rzeczy, ale doszedł on do wniosku, że ludzie przede wszystkim chcą rzeczy znane i lubiane. Zapytał mnie, czy będąc wśród publiczności wolałabym słuchać nowych rzeczy czy bawić się do tych, które znam. Odpowiedziałam, że oczywiście się bawić.

DOM MUZYCZNY

Kariera muzyczna Izabeli Trojanowskiej rozpoczęła się w 1971 roku od wygranej na festiwalu piosenki sakralnej. Ale już wcześniej żyła muzyką. – Moja mama podśpiewywała robiąc porządki i piekąc ciasta, bracia grali na gitarach. A ja śpiewałam i mówiłam wierszyki na wszystkich akademiach szkolnych. Startować w konkursie muzycznym można było dopiero od 16. roku życia. Śpiewałam rosyjską piosenkę, u mnie w domu nikt nie mówił w tym języku, a przez piosenki miałam łatwość zapamiętywania. Nawet na maturze udało mi się zamiast opowiadania napisać tekst jednej z ballad rosyjskich.

W 1974 roku z rodzinnego Olszyna przeprowadziła się do Gdyni, gdzie przez cztery lata studiowała w studium aktorskim przy Teatrze Muzycznym. – Pierwsza trójka z festiwalu sakralnego w Zielonej Górze została zaproszona do debiutów opolskich i te debiuty wygrałam. Będąc na scenie, zauważył mnie reżyser Andrzej Wajda i zaprosił do próbnych zdjęć do „Wesela”. Partnerował mi sam Daniel Olbrychski. Mówił pięknie wiersze, zachłysnęłam się w tym wykonaniu, rytmie i zaśpiewie. Przeczytałam w gazecie, że jest nabór do studium. I dostałam się.

SPOSÓB NA TREMĘ

Za czasów studiowania dopiero rozpoczęła się budowa Teatru Muzycznego, a zajęcia odbywały się na ulicy Bema. – Przede wszystkim graliśmy. Byłam tam bardzo szczęśliwa, prawie że spałam w tym teatrze. Przed premierą zaplątywałam się w kurtynę. Jak wszyscy wyszli, stawałam na scenie i mówiłam swoje kwestie. W ten sposób pozbywałam się tremy.

Izabela Trojanowska podczas spotkania z fanami. Fot. Agencja KFP/Mateusz Ochocki

– Po półroczu za dobre wyniki dostałam mieszkanie na ul. Kosynierów. Mieszkałam wraz z Ireną Pająkówną. Specjalnie nas umieścili w jednym pokoju. Mówili, że ja jestem flegmatyczna, a ona energiczna. Miałyśmy zamienić się miejscami i rzeczywiście tak było – dodała Izabela Trojanowska.

PRZEPROWADZKA DO STOLICY

Po czterech latach w Gdyni dostała angaż do Teatru Syrena w Warszawie i była zmuszona do wyprowadzki. – Byłam bardzo smutna, kiedy mnie zaangażowali, stawiałam się okoniem. Nawet Witold Fuller w swojej książce wspomina jak wskoczyłam mu na biurko i powiedziałam: Dobrze, ale najpierw mieszkanie w Warszawie. Wiedziałam, że żadnego mieszkania mi nie dadzą. Ale dostałam. Na początku w Warszawie się dusiłam. Nie potrafiłam oddychać pełną piersią, bo nie ma tam powietrza.

Od tej pory nad morzem bywa sporadycznie. – Byłam zapraszana do Gdyni na różne jubileusze przez różne dyrekcje. A teraz już od wielu lat przez mojego kuzyna Bernarda Szyca. Konferuję z nim prawie codziennie przez telefon, dlatego jestem na bieżąco z repertuarem teatru – podsumowała.

ARTYSTYCZNY BŁĄD?

Izabela Trojanowska na scenie jest od 45 lat. Wydała 6 płyt studyjnych i 3 minialbumy. – W mojej głowie nigdy nie było miejsca na luz, zastanowienie się co bym wolała – teatr czy koncerty. Czasem zastanawiałam się, jak możliwe było w tak krótkim czasie zrobić tak wiele rzeczy. Musiałam rzadko się mylić, bo nie widzę u siebie większych błędów. Artystycznie błędem jest oczywiście telenowela, w której gram („Klan” – przyp. red.). Jestem za to bardzo krytykowana. Ale gram, bo uważam, że tak należy. Powiedziałam A, to uważam, że trzeba powiedzieć B. Jako ostatnia zejdę z planu – zdeklarowała w Radiu Gdańsk.

Dominika Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj