Łzy wzruszenia i wielka radość. „Pomaganie jest banalnie proste”

motocyklisci1

Udowadniają, że pomaganie jest banalnie proste, a niewielkim kosztem można zrobić bardzo wiele. Grupa motocyklistów z Trójmiasta postanowiła zmienić los kilku rodzin, które ucierpiały w nawałnicy na Kaszubach. Dzięki ich wsparciu, dzieci, które straciły wszystko, teraz dostaną więcej niż mogły się spodziewać.

Jeśli Rytel stał się symbolem zniszczeń po nawałnicy z 11 sierpnia, to oni powinni być symbolem bezinteresownej pomocy.

Tydzień temu, dzięki motocyklistom, strażacy z Lipusza dostali nową piłę łańcuchową. Dodatkowo w 48 godzin, zebrali 7600 złotych. Za te pieniądze kupili m.in. kolejną piłę, prowadnice, łańcuchy, pilniki, oleje, kaski, siekiery, piły ręczne i agregaty prądotwórcze. Jeden ze znajomych dostarczył 350 litrów oleju do smarowania łańcuchów, inny zgłosił się, żeby to zawieźć – pomoc płynęła z każdej strony.

NASZE MYŚLENIE SIĘ ZMIENIŁO

– Nie da się opisać, jak wielką radość sprawiliśmy wtedy tym strażakom i poszkodowanym ludziom. W Parchowie nie dali nam odjechać. Na koniec zjedliśmy obiad przy jednym stole z prawdziwymi bohaterami tych wydarzeń. To, co opowiadali, zmieniło nasze myślenie – wspomina Sebastian Holcer, motocyklista z Trójmiasta i organizator akcji.

 

Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment

Jak mówi, to właśnie wtedy wpadł na pomysł, że skoro było to takie proste, można zrobić więcej. – Może moglibyśmy zrobić coś jeszcze, przecież to było takie łatwe, tak banalnie proste. Kosztowało nas tak niewiele, a zrobiliśmy tak wiele – tłumaczy.

Tym razem motocykliści stwierdzili, że chcą wziąć pod opiekę dzieci z potrzebujących rodzin i wyposażyć je we wszystko, co będzie im potrzebne do szkoły. Sebastian Holcer opisał akcję na Facebooku i zachęcił do wspólnej pomocy. „Możecie nam wierzyć, że najlepszą nagrodą za pomoc jest uśmiech tych ludzi, nic więcej nie trzeba” – pisał na portalu społecznościowym. Odzew ludzi przerósł jego oczekiwania.

„POSYPAŁA SIĘ LAWINA”

Na konto zaczęły spływać pieniądze od osób prywatnych, znajomych i zupełnie obcych ludzi. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Parchowie znalazł rodzinę z trójką dzieci, która była w trudnej sytuacji jeszcze przed nawałnicą i przekazał jej dane panu Sebastianowi. W kolejnych dniach odezwali się kolejni znajomi z całej Polski, pytając, czy takich rodzin jest więcej. Pomoc posypała się lawinowo. Łącznie motocykliści byli już w stanie wyposażyć w najpotrzebniejsze rzeczy dziewięcioro dzieci z 4 rodzin.

– Wzięliśmy pod opiekę cztery rodziny, czyli dziewięcioro dzieci, które zostaną wyposażone od stóp do głów – dosłownie. Dostaną wszystko – od wyprawek, przez buty po kurtki. Dwójka dzieciaków dostanie rowery, inne tablety. Może to akurat są zbędne rzeczy, ale nasze dzieci to mają, a tamte nie – mówi pan Sebastian.

POMAGANIE JEST BANALNIE PROSTE

W niedzielę rano w asyście motocyklistów wyjechaliśmy na pokładzie samochodu wypełnionego darami dla konkretnych rodzin. Pogoda nie sprzyjała, ale to nie miało znaczenia, bo najważniejszy był cel. Zanim wystartowaliśmy, zadałem Sebastianowi, liderowi grupy i organizatorowi akcji, jedno proste pytanie: Jaki masz w tym cel? – Żadnego. Każdy może to zrobić. Dziwię się, że niektórzy nie pomagają. To jest tak banalnie proste, że nawet ciężko o tym mówić. Satysfakcji, jaką to daje, nie da się w żaden sposób wycenić – odpowiada.

Naszą rozmowę przerywa ryk kilkunastu odpalonych silników motocykli. Jedziemy.

ŁZY SZCZĘŚCIA I WIELKA RADOŚĆ

Zajechaliśmy do pierwszej rodziny w Borku Kamiennym. Pan Bogdan z rodziną prowadził spore gospodarstwo. Nawałnica zerwała dach jego domu, a nadzór budowlany nakazał wyprowadzić zwierzęta z budynku gospodarczego jeszcze przed zimą. Załamana rodzina nie ma pieniędzy na odbudowę i – jak mówi pan Bogdan – prawdopodobnie będzie musiał sprzedać część zwierząt. Bank udzielił mu kredytu, ale na razie jest tak załamany, że nie wie od czego zacząć.

 

motocyklisci2

Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment

Zrozumiałem wtedy, co to znaczy naprawdę twardy facet. Człowiek, który nie boi się płakać przy swoich dzieciach i żonie, martwiąc się o ich dalsze życie.

– Tego, co się stało, nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć. Z wielkiego gospodarstwa został tylko bałagan. Taka pomoc jak dziś zostanie na zawsze w mojej pamięci – mówił ze łzami na policzkach pan Bogdan.

Rok temu pan Bogdan był gospodarzem dożynek w pobliskiej szkole, a dziś nie miał nawet siły jechać z wieńcem, który stał na jego podwórzu. Jak powiedział, przyjazd motocyklistów z Trójmiasta, wszystko zmienił. Jego dzieci dostały rowery, bo żeby gdziekolwiek dojechać, potrzebują kilku kilometrów. Dodatkowo, wyprawki do szkoły, ubrania, a ich rodzice wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Nawet pies, który od czasu nawałnicy boi się wszystkich i wszystkiego, dostał wielki wór karmy.

To była chwila, dla której warto było to wszystko robić. Ludzie poświęcili swój prywatny czas, pieniądze i chęci. Na twarzy każdego z nich było widać żal i radość w jednym.

Kiedy wyjeżdżaliśmy, ugoszczeni kanapkami ze smalcem i ogórkiem, pan Bogdan powiedział, że nie mamy pojęcia, ile jemu to dało siły. Podszedł do żony Sebastiana, złapał ją za rękę i powiedział: „Nikt jeszcze nie zrobił dla mnie tyle, co wy. Kiedy to wszystko odbuduję i stanę na nogi, zapłacę wam za wszystko”.

Jak się potem okazało, pan Bogdan każdego roku sponsorował wiele rzeczy dla pobliskiej szkoły. Teraz sam potrzebował pomocy.

TO MIAŁ BYĆ TYLKO PRZYSTANEK

Pierwsza rodzina na liście „odhaczona”, ale emocje już przerosły nasze oczekiwania. Kolejna rodzina z trójką dzieci została obdarowana od stóp do głów. Starsza pani mieszkająca z rodziną w emocjonalnych słowach mówiła o dobroci obcych ludzi. – To jest naprawdę wzruszające, że ludzie mogą być tak wierni, jeden drugiemu – mówiła wzruszona seniorka.

motocyklisci3

Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment

(NIE)ZWYKLI MOTOCYKLIŚCI

Sebastian Holcer mówi o sobie: „zwykły motocyklista z Trójmiasta”. Ale ani on, ani cała grupa motocyklistów i wszyscy, o których ciężko mówić, żeby kogoś nie pominąć, są niezwykli. Dla nich pomoc była czymś oczywistym, a nie wyjątkowym. W jednej z rozmów pan Sebastian powiedział: „Czułem, że muszę coś zrobić, bo się uduszę”.

 

motocyklisci4

Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment

Cała akcja zorganizowana została dzięki dobrej woli i ogromnym sercom, jakie okazali Sebastan Holcer, cała ekipa motocyklistów z Trójmiasta i inwestorzy, którzy dołożyli swoją cegiełkę. Mówi się, że nawet najgorsza sytuacja może przynieść coś dobrego. Ta ujawniła dobroć setek ludzi, którzy bezinteresownie i z wielkim zaangażowaniem, chcą pomagać. A przecież jest to „banalnie proste”.

 

Materiał przygotował Jacek Klejment: 

 

motocyklisci5

Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment

Jacek Klejment

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj