– Kultura, w której żyjemy, przypomina wielką pralkę automatyczną – mówił Krzysztof Kuczkowski. Do bębna wrzuca się wszystko, co jest pod ręką. Dlaczego? Bo wszystko można nazwać dziełem sztuki. Nawet wtedy, gdy ze sztuką nie ma nic wspólnego.
– Problem zaczyna się później, gdy ktoś nastawia program na „gotowanie” – dodał. Wszystko miksuje się ze sobą, paruje, puszczają kolory. Jedne tkaniny kurczą się, inne rozciągają i nie ma znaczenia, czy coś z tej metaforycznej pralki wyjdzie. Wszystko, co trafiło do bębna, zostało zepsute, zunifikowane. To, co miało sprawić, że będziemy się różnić, sprawia, że w tłumie gubimy odmienność i indywidualność.