Jaką muzykę kochał i jakiej słuchał Jacek Kaczmarski? O tym w Muzycznej Strefie Radia Gdańsk opowiedział poeta, pisarz, a także przyjaciel wielkiego barda – Antoni Pawlak.
22 marca minęło 59 lat od kiedy urodził się Jacek Kaczmarski. Jeden z największych polskich bardów urodził się w 1957 roku w Warszawie, zmarł 10 kwietnia 2004 roku w Gdańsku.
PISAŁ WIELE
Kaczmarski był artystą, który pozostawił po sobie wiele dzieł. Książka z wyborem tekstów pieśniarza, która ukazała się parę lat przed jego śmiercią ma grubość prawie półtorej ryzy papieru. – Gdy ktoś wiele pisze, to zazwyczaj dużo rzeczy jest gorszych. W przypadku Jacka wszystko było konsekwentnie, dobrze poetycko zrobione. To dla mnie fenomen – przyznał Antoni Pawlak.
„Pożegnanie Okudżawy” to jeden z najbardziej lubianych przez Antoniego Pawlaka utworów Kaczmarskiego. – Jacek napisał tyle piosenek, że tę balladę usłyszałem po raz pierwszy dopiero kilka dni po jego śmierci – przyznał przyjaciel Kaczmarskiego. – Miałem takie głębokie przekonanie, że jest ona czymś w rodzaju jego testamentu.
JACEK BYŁ Z NYLONU
Chyba każdy z nas zna powiedzenie: powiedz mi czego słuchasz, a powiem ci jakim jesteś człowiekiem. Czy naprawdę tak jest? – Piotr Bałtroczyk podzielił kiedyś gitarzystów na dwie grupy – mówił Antoni Pawlak. – Tych od metalu i tych od nylonu, czyli tego, z czego są zrobione struny. Jacek był ewidentnie z nylonu.
PODOBNA WRAŻLIWOŚĆ I TEMATYKA
Jacek Kaczmarski upodobał sobie muzykę rosyjską. Miał także sentyment do muzyki czeskiej. – Gdy pracował w Monachium w Wolnej Europie, zaprzyjaźnił się z Karelem Krylem, rewelacyjnym, niestety już nieżyjącym balladzistą – przyznał Antoni Pawlak.
Oba nurty muzyczne, czeski i rosyjski, opierały się na podobnej wrażliwości i tematyce. – Utwory Karela Kryla były takimi bardzo smutnymi diagnozami Czechosłowacji – tłumaczył Antoni Pawlak. – Choć to dziwne, bo sam Jacek, mimo że słuchał smutnych rzeczy, to sam nie pisał o takiej rzeczywistości. Z drugiej strony uwielbiał też Boba Dylana. Jednym z popisowych numerów Jacka na różnych bankietach było udawanie właśnie Dylana. A dokładnie koncertu Amerykanina, który naćpany grał koncert dla papieża.
ROSYJSKIE NATCHNIENIE
Wysocki był wielkim natchnieniem dla Kaczmarskiego. – To co wziął od Wysockiego, to przede wszystkim zdzieranie głosu, takie śpiewanie do samych trzewi, właściwie do wykończenia się – tłumaczył Antoni Pawlak. – Po zaśpiewaniu dwa razy na bis „Obławy”, z trudnością mówił cokolwiek.
„Obława” była piosenką, dzięki której Jacek Kaczmarski stał się postacią rozpoznawalną na tle piosenkarzy studenckich. – Tekst tej piosenki jest Jacka, ale muzyka zrobiona jest na Wysockim – mówił Antoni Pawlak. – Następnie, absolutnie, jak dla mnie, genialny, wielowarstwowy utwór „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”. Nigdy nie był tak dobrze zaśpiewany przez Jacka jak w trio z Gintrowskim i Łapińskim, na wiele głosów.
Kaczmarskiego inspirowała oczywiście nie tylko muzyka, ale i literatura i malarstwo. – Jedna z najbardziej znanych „rosyjskich” rzeczy Jacka „Encore, jeszcze raz” to obraz – mówił Antoni Pawlak. – Okazuje się, o czym dowiedziałem się niedawno, że Jacek napisał to nie widząc obrazu. Opowiedział mu o nim jego ojciec, malarz. Gdy puściłem ten utwór przyjacielowi, znawcy Rosji, to mi powiedział, że jeszcze nigdy nie słyszał tak fantastycznej analizy duszy rosyjskiej.
TOWARZYSKI BLUES
Jacek Kaczmarski lubił i słuchał także bluesa. Choć, jak przyznaje przyjaciel barda, dziwnie lubił tego bluesa. – On chyba nigdy na koncercie nie zabluesował. Grał go raczej towarzysko i prywatnie. Pamiętam jak przyjechał pierwszy raz do Polski po 1989 roku. Pierwszy koncert zagrał dla przyjaciół w redakcji Gazety Wyborczej. Potem poszliśmy w parę osób do przyjaciela, gadaliśmy, była wódeczka i ktoś zapytał Jacka o Zdzisława Najdera, byłego dyrektora Wolnej Europy. Jacek wziął gitarę, zaczął brzdąkać bardzo monotonnego bluesa i śpiewać o Najderze.
OTWARTOŚĆ NA NOWE
Kaczmarski był otwarty na muzykę, na nowe rzeczy. – Pamiętam jak z Pragi przywiozłem mu płytę takich dwóch dziewczyn, zespół się nazywał bodajże Tara Fuki – przyznał Antoni Pawlak. – Te dziewczyny grały na wiolonczelach i śpiewały, ale wychodziły z założenia, że poezja lepiej będzie brzmieć po polsku, a nie po czesku. Oszaleliśmy słuchając tego.
Podobnie Kaczmarski otwarty był na rap. – Jego syn Kosma też jest artystą. Z kolegami robi taką muzykę z pogranicza rapu. Jacek tego chętnie słuchał i myślę, że nie tylko dlatego, że grał tam jego syn – przyznał Antoni Pawlak.
NIE SZUFLADKOWAĆ
Kaczmarski nie lubił, gdy mówiło się o nim bard Solidarności, a czy lubił, gdy mówiono o nim Polski Wysocki? – Jacek, w późniejszym okresie twórczości, bardzo nie lubił „Murów”, bo co prawda napisał słowa do tej piosenki, ale muzyka nie była jego. To samo jest z Wysockim – tłumaczył Antoni Pawlak. – Miał do niego wprost gigantyczny sentyment i szacunek, ale jak każdy artysta wolał być znany z tego, co jest do końca jego. Poza tym w każdym dojrzałym artyście jest potworna niechęć do zaszufladkowania. Moim zdaniem Jacek pracował całe życie na to, by na przekór wszystkim z tych szufladek powychodzić.