Ostatni dzień festiwalu obfitował w energetyczną muzykę. Pomimo, że koncerty na Soundrive mają zazwyczaj charakter kontemplacyjny, trzeciego dnia publiczność dała się porwać do tańca.
ENERGIA PŁYNĄCA Z DUŻYCH SCEN
Na kontenerowej scenie zaznaliśmy eksperymentalnych brzmień noise rocka za sprawą polskiego trio Artykuły Rolne. Sexy Suicide, również polscy wykonawcy – przenieśli nas w lata 80. Barwa głosu wokalistki idealnie pasuje do tamtej dekady, całość była jednak podana w nowej otoczce skocznego electro.
W głównej hali B90 królowały mocne brzmienia za sprawą Dilly Dally, formacji kanadyjskiej zafascynowanej garażową muzyką lat 90. Na koniec wystąpił Yannik Illung, czyli Petite Noir z bardzo melodyjną mieszanką instumentalu, electro i ciepłego wokalu afrykańskiego artysty.
MUZYCZNE OPOWIEŚCI
Kameralną sceną zawładnęli dżentelmeni z multiinstrumentalnego trio Henry David’s Gun. W skład grupy wchodzą Polacy, choć wokalista ma amerykański akcent. Band fantastycznie budował napięcie przechodząc z nostalgicznych ballad w żywiołowe kawałki. Podczas koncertu skorzystano aż z ośmiu instrumentów: elektryczny kontrabas, gitara akustyczna, ukulele, banjo, gitara elektryczna, klawisze, perkusja, a nawet cymbałki.
Oly, 21-latka z Nałęcza postawiła na spokojny set, wspomagany łagodnym brzmieniem ukulele. Nie rozstajemy się na długo z tą oryginalną artystką, którą będziemy mieli okazję gościć za rok na Open’erze.
Podsumowując piątą edycję, można powiedzieć, że powiększyła się strefa festiwalu, pojawiły się dodatkowe sceny i uruchomiono panele dyskusyjne. Jest to zapewne zaledwie jeden z etapów rozwoju festiwalu i za rok możemy spodziewać się jeszcze więcej. Warto jednak pamiętać, że pomimo towarzyszących koncertom dodatkowych atrakcji, to muzyka zawsze zajmowała najważniejsze miejsce na tym wydarzeniu i miejmy nadzieję, że tak zostanie.
Hanna Berenthal/mar