Znakomity występ mistrza gitarowego shredu. Paul Gilbert wystąpił w B90 [ZDJĘCIA]

Gdański B90 był pierwszym polskim przystankiem na trasie Paula Gilberta, znanego chociażby z zespołu Mr. Big czy Racer X. Amerykański mistrz gitary występuje w towarzystwie znakomitej sekcji rytmicznej: basisty Pete’a Griffina (który ma na swoim koncie współpracę m.in. ze Stevem Vaiem czy Mikiem Portnoyem) i perkusisty Thomasa Langa (grał m.in. z Peterem Gabrielem i Robertem Frippem). Czwartkowy (13.10) koncert odbył się w małej sali B90, którą udało się prawie w całości zapełnić widzami.

Zaczęli od ponad półgodzinnej kompilacji instrumentalnych utworów, w której muzycy mogli pokazać swoje nieprzeciętne umiejętności. Scena jednak należała do Gilberta, ubranego w biały jednoczęściowy kombinezon. Zaprezentował bardzo szeroką paletę umiejętności technicznych. Cienkie palce jego lewej dłoni niewiarygodnie szybko i dokładnie przebiegały po gryfie gitary. Trafiał doskonale w każdy dźwięk nieważne czy w riffie, solówce czy przebiegu. Z widowni dobiegały nawet okrzyki „Dlaczego nie popełniasz żadnych błędów?” (oczywiście po angielsku). Niejeden z widzów pewnie czekał, aż gitarzysta sięgnie po wiertarkę, która od lat jest jednym z jego znaków rozpoznawczych. Solo gitarowe zagrane przy użyciu wiertarki niezmiennie wzbudza duże emocje.

„MOGĘ NISZCZYĆ”

Następnie trio przeszło do utworów wokalnych. Zespół skupił się na wykonaniu utworów z ostatniej solowej płyty amerykańskiego shreddera zatytułowanej „I Can Destroy”. Zaczęli od „One Woman Too Many”, by zagrać jeszcze m.in. „Woman Stop”, „Everybody Use Your Goddamn Turn Signal” czy utwór tytułowy. Głos Gilberta brzmiał bardzo dobrze, aczkolwiek nieco za cicho.

Nowy materiał zabrzmiał bardzo przekonująco. Gilbert połączył w nim złożoność kompozycyjną, z motywami brzmiącymi bardzo chwytliwie. Muzyka z „I Can Destroy” powinna przypaść do gustu nie tylko miłośnikom gitarowego shredu, ale także fanom rocka niekoniecznie uwielbiającym wirtuozerskie wariacje gitarowe. Oprócz nowości trio zagrało m.in. „Better Chords” czy „SVT”, przy których publiczność mogła trochę pokrzyczeć.

SEKCJA

Pod koniec występu przyszła pora na solowe popisy muzyków sekcji rytmicznej. Grający na basie Pete Griffin potwierdził, że nazwiska artystów widniejące w jego CV nie były przypadkowe. Najlepszym dowodem jego umiejętności może być doskonały timing i dotrzymywanie kroków Paulowi Gilbertowi. Bardzo sprawna praca lewej dłoni. Dobrze zaprezentował się również Thomas Lang. Wykonał za perkusją tytaniczną pracę, szczególnie napędzając zręcznie dwie centrale.

HENDRIX NA BIS

Koncert trwał niespełna dwie godziny. Fani ochoczo dopominali się bisu. Na scenę wyszli już jednak techniczni, by pakować sprzęt. Gdy wydawało się, że muzycy już nie wrócą, przed publicznością pojawił się Paul Gilbert. Sam, tym razem bez białego kostiumu, tylko w dżinsach. Pytał widzów, co chcieliby, żeby zagrał. Ktoś zasugerował Hendriksa. Gilbert zaśpiewał więc i zagrał ciekawą interpretację „Hey Joe” bez pomocy kolegów z zespołu. Tym miłym akcentem zakończył się pierwszy występ mistrza gitarowego shredu na Pomorzu. Po tym, jak entuzjastycznie reagowała na niego gdańska publiczność, przypuszczam, że kiedyś tu wróci. Szczególnie, że zagraniczne gwiazdy lubią wracać do B90.

 

Rafał Mrowicki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj