Mariusz Duda w Radiu Gdańsk: „Moim priorytetem jest przywrócenie Riverside do życia”

DSC04962

Riverside zakończył właśnie powrotną trasę koncertową. Pierwszą po rocznej przerwie spowodowanej śmiercią gitarzysty zespołu, Piotra Grudzińskiego. Niemal od razu po zakończeniu trasy koncertowej Riverside lider zespołu, Mariusz Duda, gościł w audycji w Radiu Gdańsk. Rozmawiał z nim Kamil Wicik.
Przez kilka miesięcy zespół miał przerwę w działalności. Jesienią ubiegłego roku ogłosili powrót oraz koncert na luty w warszawskiej Progresji. Bilety na niego wyprzedały się błyskawicznie, więc zorganizowano jeszcze jeden dodatkowy. Na oba warszawskie koncerty przyjechali fani nie tylko z całej Polski, ale z różnych stron świata. Pod koniec kwietnia zespół ruszył w trasę koncertową obejmującą ok. 30 koncertów, w tym 10 w Polsce. 22 kwietnia wystąpili w Gdańsku, do którego lider grupy wrócił po zakończeniu trasy. – Byłem lekko przerażony przed trasą. Roczna przerwa zrobiła swoje, wypadliśmy z tzw. transu muzycznego. Uznałem, że największym wyzwaniem będzie wrócić całym i zdrowym z tej trasy. Cieszę się bardzo, że udało mi się przetrwać. Szybko się więc spakowałem się i przyjechałem tutaj – mówił Mariusz Duda.

– Czy był taki moment, po tragicznym dla was wydarzeniu, że myśleliście, że to koniec? Ja od początku wiedziałem, że zespół będzie istniał, nie wiem czemu, nie miałem przecież żadnych przecieków z waszego obozu – pytał Kamil Wicik.

– Chłopaki byli przekonani, że będziemy dalej istnieć, ale ja się trochę wahałem. Pomyślałem, że może to jest ten moment, żeby zamknąć ten rozdział i zacząć karierę solową, ale wahałem się może przez trzy dni – odpowiedział lider Riverside. – Pierwsze dwa tygodnie pamiętam jako czarną dziurę i nawet nie zastanawiałem się nad tym co będzie dalej. Wiedziałem jedno, że odwołujemy trasę. Wróciliśmy do grania w okolicach września i października. Trasa pokazała, że „wytęskniliśmy” fanów, bo takiego przyjęcia nie mieliśmy nigdy.

„POTRZEBUJEMY CZASU”

Do tria Mariusz Duda, Piotr Kozieradzki (perkusja) i Michał Łapaj (klawisze) dołączył Maciej Meller, były gitarzysta zespołu Quidam, który stał się muzykiem koncertowym Riverside. – Maciek jest częścią naszej koncertowej rodziny. Riverside to wciąż trio i Maciek też jest świadomy, że potrzebujemy czasu żeby stać się na nowo kwartetem – mówił Mariusz Duda. – Jako trio będziemy na razie komponować nowy materiał, przy czym liczę na to, że Maciek wystąpi gościnnie na nowej płycie. Jeżeli chodzi o granie koncertów, to braliśmy pod uwagę parę nazwisk, ale czułem, że Maciej będzie najlepszym wyborem bo choć gra podobnie do Piotrka, udało mu się wypracować także swój własny styl. Piotrek był metalowcem z duszą liryczną, a Maciek jest bardziej blues-rockowy. I to słychać.

FANI TO RODZINA

Jak mówił Mariusz Duda zakończona przed tygodniem trasa koncertowa była najlepszą w historii zespołu pod względem frekwencji oraz emocji. Czy było co zaskoczyło lidera Riverside? – Reakcja fanów, ale też nie spodziewałem się, że aż tak dobrze to wyjdzie. Wybraliśmy takie utwory, które pozwoliłyby nam dobrze zaistnieć w nowym składzie. Mieliśmy utwór wstępny „Coda”, w którym pokazał zupełnie inny styl gry. Były improwizacje i dzięki temu te koncerty różniły się od siebie, mieliśmy wielką frajdę i czuć było, że publiczność to łapie – opowiadał muzyk. – Po każdym koncercie (kończyliśmy je drugą wersją „Cody” i „Towards The Blue Horizon”) i przed pierwszym bisem mówiłem, że rok 2016 był dla nas traumatyczny, ale dzięki tak wielkiej ilości zaangażowania mogliśmy przetrwać i zagrać tę trasę, ale najważniejsze było to, że zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy fanów. Mamy rodzinę! To jest niesamowite, bo to czuć i to widać. Cieszę się, gdy widzę znajome twarze.

– Kiedy przychodziło do grania utworów mocno kojarzonych z Piotrem, jak np. „Before”, który był grany na pogrzebie Piotrka, osoby, które na nim były wiedziały, dlaczego tak nim kończyliśmy tę część koncertu. Chciałem być twardzielem, ale były trzy momenty w tym roku gdy się rozkleiłem. Pierwszy koncert w Progresji, ciężko było mi myśli poskładać. Dalej dopadło mnie w Gdańsku, bo okazało się, że Piotrek tu bywał, również na antenie Radia Gdańsk, a jego żona pochodzi z Gdańska. Trzeci raz dopadło mnie w Holandii, gdzie nasi fani w pierwszym rzędzie mieli tatuaże z Riverside oraz Piotrem – wspominał Mariusz Duda.

– Zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy fanów. Mamy rodzinę! To jest niesamowite, bo to czuć i to widać – mówił Mariusz Duda w rozmowie z Kamilem Wicikiem. Fot. Hanna Berenthal/Radio Gdańsk

PRZYWRÓCIĆ RIVERSIDE DO ŻYCIA

Latem Riverside będzie koncertować na festiwalach, m.in. na Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty, gdzie 13 lipca poprzedzą występ ARW – zespołu muzyków Yes Jona Andersona, Ricka Wakemana i Trevora Rabina. Jesienią zespół planuje koncerty w Skandynawii. Jednak czy podczas minionej trasy zdarzyło się coś co zainspirowało muzyków do stworzenia nowych kompozycji. – Jest parę pomysłów, które chcielibyśmy wykorzystać, ale to jeszcze nie ten etap – mówił Mariusz Duda. – Stworzyłem sobie specyficzny styl muzyczny i tekstowy, który kręci się wokół zagubionego samotnika, obserwatora współczesnych wydarzeń, ale pod kątem psychologii.

Jesienią ma się ukazać piąta płyta projektu Lunatic Soul. Ujawnił na razie, że okładka płyty będzie czerwona i będzie nawiązywać w pewien sposób do poprzednich okładek. Na płycie ma być nieco więcej elektroniki niż na poprzednich wydawnictwach. Czy można się spodziewać koncertów Lunatic Soul? – Kiedyś powinien zacząć. Mógłby koncertować wcześniej, ale teraz moim priorytetem jest przywrócenie Riverside do życia, jak na razie dobrze nam idzie, ale koncerty to jedno – musimy udowodnić, że jesteśmy w stanie dalej tworzyć nową muzykę – powiedział Mariusz Duda.

Posłuchaj całej rozmowy Kamila Wicika z Mariuszem Dudą:

Rafał Mrowicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj