Zapach lemoniady, kawy i pizzy oczywiście. W środku aż bucha ciepłem. Do końca nie wiem, czy to zasługa czerwonego pieca opalanego drewnem, czy atmosfery, jaka tam panuje. Nie musisz przenosić się do Włoch. Dziś w ramach Kulinarnego Przewodnika Radia Gdańsk odwiedzamy usytuowany w samym sercu Gdyni Czerwony Piec. Siadam przy wysokim stołku, patrzę przez szybę i obserwuję ludzi spacerujących Starowiejską. Czas się jakoś zatrzymuje. Mimo że w Piecu głośno i gwarno, nie chce się wychodzić.
Lokal w 2014 roku otworzyli dwaj przyjaciele, zafascynowani włoską kuchnią. Na stałe wpisał się już w restauracyjną przestrzeń miasta. Wydaje się, że to właśnie Czerwony Piec zapoczątkował rozwój kulinarnego zagłębia centrum Gdyni.
Lokal jest mały, ale w żadnym wypadku nie za mały. Wydaje się, że gdyby Czerwony Piec otworzył się w jakiejś większej przestrzeni, przyjemnego klimatu już nie dałoby się odbudować. Restauracja ma dwa poziomy – mniejszą strefę na dole i większą na piętrze. U góry jest też z reguły nieco spokojniej. Wystrój – nowoczesny i surowy. Na ścianie pomalowana cegła, elementy betonowe, spod sufitu wystają rury. Industrialny klimat ocieplają jednak elementy drewniane i serce tego miejsca – czerwony piec.
Drewniane elementy ocieplają surowy klimat Fot. Czerwony Piec
„PIEC” DLA KAŻDEGO
W Czerwonym Piecu nie tylko się je. I pewnie to oczywiste. Tutaj wyjątkowo widać różnorodność gości. Są spotkanie biznesowe, rozmowy przy kawie, niedzielne rodzinne obiady, kobiece plotki, męskie wypady i oczywiście randki. Są młodzi i dużo starsi. Są ludzie ubrani w dres, zeskakujący z roweru i ci ubrani elegancko. Czerwony Piec to nie jest miejsce, gdzie jakoś nie wypada się ubrać. Swoboda, luz i uśmiech wyróżniają to miejsce. Miejsce – zaznaczmy – dla każdego i z każdym portfelem. Wpadają ludzie prosto z dworca Gdynia Główna, jeszcze z walizkami. Wpadają mieszkańcy, sąsiedzi, turyści. Może w tym tkwi tajemnica tego lokalu. Jest dla każdego.
Zamówienia składamy przy barze. Ekipę, która uwija się jak mrówki, już znamy. Po dwóch, trzech wizytach wydaje się, że przecież to nasi znajomi, uśmiechamy się podświadomie.
CHRUPIĄCE CIASTO I SOS NAJBARDZIEJ POMIDOROWY Z POMIDOROWYCH
Co zjemy? W karcie przede wszystkim pizza, chociaż stopniowo – w miarę rozwoju lokalu – pojawia się coraz więcej propozycji. Przejdźmy jednak do rzeczy. Moim numerem jeden od początku jest Parma z mozzarellą, szynką parmeńską, rukolą i serem grana padano (22 złote). Rozmiar jest idealny dla jednej zgłodniałej osoby lub dwóch chcących coś przekąsić.
Nikogo nie zawiedzie też idealna w swojej prostocie klasyka, czyli Margherita, której tajemnicą jest sos – najbardziej pomidorowy z pomidorowych – i świeża bazylia, która świetnie uzupełnia smak. Pizzę polewam ziołową oliwą, dodaję też pieprz. Za 14 złotych naprawdę nie da się zjeść nic lepszego.
– Pozycje, po których wycofaniu klienci paliliby opony przed lokalem to: Margherita, Pepperoni i Parma – potwierdzają mi właściciele lokalu.
Do wyboru mamy 15 rodzajów pizzy. Co tydzień pojawia się też pizza tygodnia Fot. Czerwony Piec
Kto ma dość pizzy, może postawić na panini. Szczególnie polecam manzo z polędwicą wołową, pomidorem, serem grana padano, rukolą i oliwą truflową (16 złotych). Ciekawe doznanie smakowe gwarantowane. Na mniejszy głód dobrym wyborem będzie sałatka sesamo z rukolą, pomidorkami koktajlowymi, cieciorką, kaparami, skórką cytrynową i sosem z tahiny (14 złotych).
W karcie znajdziemy też między innymi hummus, czyli popularną już dziś pastę z ciecierzycy. Podawana z dwoma rodzajami chleba, warzywami i oliwą na drewnianej desce to dobry pomysł na przykład na drugie śniadanie (13 złotych).
Za panini z serem brie, salami napoli, oliwkami i rukolą zapłacimy 12 złotych Fot. Czerwony Piec
LEMONIADA, KAWA, WINO, DESER. KOLEJNOŚĆ DOWOLNA
Do picia orzeźwiająca lemoniada na bazie soku z cytryn, soku z pomarańczy, cukru i mięty. Wybieramy dużą, litrową karafkę (15 złotych), wersję półlitrową (8 złotych) lub tylko jedną szklankę (4 złote). To zdecydowanie jeden z hitów Czerwonego Pieca. Lemoniada nie jest ani za słodka, ani zbyt kwaśna. Intensywny aromat mięty wspaniale napoi nawet tych bardzo spragnionych. Napój niepowtarzalny.
Po pizzy pyszna, świeżo zmielona kawa. Do wyboru między innymi espresso (4 złote), cappuccino (6 złotych) czy caffe latte (8 złotych).
Wino w tym miejscu też smakuje wyjątkowo. Za lampkę białego lub czerwonego zapłacimy 9 złotych. Na półkach stoją butelki, które możemy otworzyć w większym gronie. Ceny też przyzwoite – 37 złotych.
Na deser panna cotta. Za tę włoską przyjemność zapłacimy 9 złotych.
W karcie „Pieca” nie ma przypadków. Domowa lemoniada, włoskie wina i Dobry Materiał to strzał w dziesiątkę Fot. Czerwony Piec
Właściciele Czerwonego Pieca nie poprzestali na serwowaniu gościom pysznej pizzy. Zwłaszcza, że ci co rusz pytają, jaki jest sekret włoskich dań w centrum Gdyni. Otworzyli więc mini delikatesy z produktami, których używają w kuchni. Można kupić oliwę, pomidory, mąkę do wypieku pizzy, słodkie cantuccini, czyli ciastka z Toskanii czy napój z cedru. – Wszystko w przystępnych cenach i słusznej jakości – zapewniają.
TAK JEDZMY NA MIEŚCIE
Na pewno można do czegoś się przyczepić. Wracając myślami do wszystkich wizyt w Piecu, nie przypominam sobie jednak nieprzyjemnych elementów. Choć to banał, ten lokal tworzą ludzie. Zadowoleni, otwarci, po prostu… gdyńscy. Życzmy sobie, by tylko tak jeść na mieście. Świeże dania z dobrych produktów, swobodna atmosfera i przystępne ceny. Wniosek jest prosty: w prostocie, jakości i uśmiechu siła. Czerwony Piec polecam bez cienia wątpliwości. Bez tej pizzy i bez tego miejsca Trójmiasto byłoby po prostu niekompletne.
Anna Michałowska