Wielkie umiejętności muzyków i REWELACYJNY bis. Byliśmy na koncercie The Cinematic Orchestra

Jazz wielowarstwowy, chyba tak najcelniej można opisać muzykę The Cinematic Orchestra. Dzięki szerokiemu wachlarzowi Brytyjczycy zachwycają również miłośników filmowych soundtracków i osoby gustujące w elektronicznych produkcjach. W niedzielę zespół po czterech latach wrócił do Gdańska, żeby zaprezentować materiał z wydanej w marcu płyty, który przeplatał się ze starszymi utworami w nieco innej, świeżej aranżacji. Efekt? Trwająca 95 minut muzyczna opowieść, która zahipnotyzowała tłum w Starym Maneżu.

Opowieść rozpoczęło długie „Lessons” w improwizowanej formie, wzbogacone dynamicznie przez niebywale energiczną i precyzyjną sekcję rytmiczną. Chwilę później publiczność usłyszała stopniowo narastające i pełne dramaturgii „The Man With The Movie Camera”. W powieści pojawiły się także bardziej melancholijne rozdziały o intymnym charakterze. A to za sprawą pełnego emocji głosu Heidi Voge.

RÓŻNE OBLICZA ZESPOŁU

W pewnym momencie wspomnianą wielowarstwowość odsłonił saksofonista Tom Chant, który na kilka minut całkowicie przejął scenę w Starym Maneżu. Za pomocą loopera tworzył kolejne ścieżki. Rozpoczynając od delikatnej melodii przyprawionej lekkimi pogłosami, a kończąc na wręcz noise’owym zlepku kilkunastu ścieżek nagranych na instrumencie dętym. Później do saksofonisty dołączył cały zespół, a salę koncertową wypełniła kolejna jazzowo-elektroniczna fala dźwiękowa, wzbogacona o niesamowitą grę świateł.

REWELACYJNY BIS

The Cinematic Orchestra zeszli ze sceny pozostawiając ogromny niedosyt. Ale tłum na tyle głośno domagał się powrotu muzyków, że nie pozostawił Brytyjczykom wyboru. Bis był zaskakujący i inny niż reszta koncertu. Jako pierwszy ponownie za instrument złapał gitarzysta Grey Raveranda. Tym razem nadszedł czas na gitarę akustyczną. Po chwili z akordów zaczęło się wyłaniać „To Build a Home”. Grey zaskoczył nie tylko „akustykiem”, ale także swoim śpiewem. Niezwykle subtelnym, pokazującym jak nie wiele potrzeba do pobudzenia emocji słuchaczy. Wokalnie wspomogła go Heidi Voge, dośpiewując równie delikatnym głosem nieprzewidywalne harmonie.

Po chwili na scenie ponownie znalazł się cały zespół i The Cinematic Orchestra dokończyli kompozycję w pełnym składzie. Ale nie było to ostanie słowo Brytyjczyków, którzy zaserwowali gdańskiej publiczności jeszcze jeden bis, dopełniając koncert. I chociaż zabrakło kilku utworów, jak chociażby „All that You Give”, to jestem pewien, że tego niedzielnego wieczoru The Cinematic Orchestra zaspokoili wszystkie muzyczne fantazje swoich fanów.

 

Maksymilian Mróz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj