Edyta Bartosiewicz: „Wiedziałam, że muszę teraz koniecznie wydać tę płytę. Przekaz, który na niej zawarłam, jest aktualny”

Edyta Bartosiewicz powróciła w naprawdę wielkim stylu znakomitą płytą „Ten Moment”. Artystka gościła w piątkowej Muzycznej Strefie Radia Gdańsk. Opowiadała o pracy nad premierowym materiałem, o tekstach i o koncepcji albumu. Było też o współpracy z Bodkiem Pezdą i Sławomirem „Dżabim” Leniartem, którzy nie dość, że płytę współprodukowali, to także wzbogacili materiał o wiele świetnych partii instrumentalnych. Rozmowę przeprowadził Kamil Wicik.


– Czułam, że muszę to w maju wydać. Decyzję podejmowałam pod koniec zeszłego roku, nie wiedząc, że 2020 rok otworzy się z takim hukiem i to wcale nie z powodu mojej płyty. To w żaden sposób nie miało wpływu na ustalanie terminu. Wręcz przeciwnie. Wiedziałam, że muszę teraz koniecznie wydać tę płytę, ponieważ czuję, że przekaz, który na niej zwarłam, jest aktualny – mówi Bartosiewicz.

KONCEPCJA ALBUMU

Jak dodaje, jej nowa płyta przypomina album koncepcyjny. – Jak patrzę na kolejność piosenek, to jest w tym pewna logika, kolejne piosenki wprowadzają motywy, które powodują jakiś rodzaj narastającego napięcia – wyjaśnia.

Na albumie „Ten moment” artystka zdecydowała się na eksperymenty brzmieniowe, które nie powinny zaskakiwać tych, którzy dobrze znają jej twórczość. – Ja swoje pierwsze nagrania robiłam z Holloee Poloy. To nie jest tak, że ja wyrosłam w kompletnym mainstreamie. Zaczynałam z alternatywnym zespołem w 1990 roku. Noszę w sobie pewien rodzaj takiego ładunku. Na każdej płycie są numery, które nie stały się singlami, bo nie miały takiego potencjału, ale są interesujące. Pokazują mnie z innej strony – zauważa Bartosiewicz.

Posłuchaj audycji:

 

am/tko

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj