Skoki narciarskie i… długo, długo nic. Twarde lądowanie polskich sportowców w Pjongczangu [OPINIA]

Czapki z głów przed medalistami olimpijskimi – drużyną skoczków. Szacunek dla Kamila Stocha za trzecie złoto w karierze. Wszak nawet ktoś tak genialny jak Adam Małysz podobnych zaszczytów nie dostąpił nigdy. Jednak igrzyska w Pjongczangu z naszej perspektywy trzeba uznać za nie do końca udane. Zmienię zdanie, jeśli w ostatnim dniu igrzysk Justyna Kowalczyk stanie na podium po biegu na 30 km.

BRĄZ NIE JEST ZŁOTEM

Jako naród mamy skłonność do megalomanii i malkontenctwa. Niepowodzenia uzasadniamy mesjanizmem. Spiskowe teorie pomagają tworzyć kwestie sporne.

A poglądy nierzadko najłatwiej wyrazić „hejtem”.

Posiadając tę świadomość, z pewnym zażenowaniem czytam w gazecie tytuł relacji po drużynowym konkursie skoków: „Dla nas jesteście złoci”.

To nieprawda. Wprawdzie miejsce na podium to historyczny sukces, ale „brąz” to jednak wciąż „brąz”. Z układu sił wychodziło, że gorzej być nie może.

W konkursie indywidualnym Norwegowie pokazali, że nie mają słabych punktów, co potwierdzili w drużynowym. W tej sytuacji Polacy i Niemcy stoczyli bój o srebro. Scenariusz był napisany świetnie, bo o wyniku decydowali mistrzowie z konkursów indywidualnych Andeas Wellinger i nasz Kamil. Mieliśmy bardzo realne podstawy, żeby liczyć na „srebro”. Zatem komentowanie z niepotrzebnym zadęciem, ze lepiej być nie mogło, to… nieprawda.

Mogliśmy zdobyć dwa medale na tzw. normalnej skoczni, a zatem w sumie cztery, w tym dwa z najcenniejszego kruszcu. To było coś, co naprawdę mogło się zdarzyć i wówczas na pewno odczuwalibyśmy spełnienie.

BIATHLON I PANCZENY NA ZAKRĘCIE

Poza skokami nasze sporty zimowe znalazły się w kryzysie. Biathlonistka Weronika Nowakowska ze łzami w oczach cytuje obraźliwe dla siebie komentarze zamieszczone na portalach społecznościowych. Panczenistka Katarzyna Bachleda-Curuś mówi o tym, że łyżwiarstwo szybkie to konkurencja indywidualna i nawet w drużynie dziewczyny ze sobą rywalizują. Upadek Artura Nogala po kilku krokach olimpijskiej rywalizacji dostarczył strawy licznym hejterom, dla których inspiracją jest ludzkie nieszczęście, acz wystarczy też zwyczajny pech.

JUSTYNA KOWALCZYK

Symbolem zakończenia dobrych czasów jest Postać Justyny Kowalczyk.

Pięciokrotna medalistka olimpijska, uczestniczka czterech igrzysk, przejdzie do historii jako wybitny sportowiec. Największej liczby medali dla Polski na zimowych igrzyskach nikt Jej nie odbierze. Cudownych finiszów wygrywanych z Marit Bjoergen nic nie wymaże z pamięci. Pięknym wspomnieniem będzie też śliczny uśmiech.

Umiejętność przeobrażania tego uśmiechu w grymas posiadła wspomniana Bjoergen oraz jej rodaczki. Problemem Justyny jest jednak Marit.

Norweżka ma 38 lat. Jest starsza od Polki o trzy. W Pjongczangu poprawiła już medalowy rekord wszech czasów zdobywając 14. medal olimpijski. Kowalczyk potrafiła z Bjoergen wygrywać na najważniejszych imprezach i to burzy spokój. Nie pozwala powiedzieć „pas”.

Z drugiej strony nie dziwię się, że nie potrafi ze sceny zejść. Narty i sportowa rywalizacja to Jej żywioł. Coś, co było treścią życia przez 20 lat.

Wciąż jest mocna, wciąż niesamowicie pracowita i zdeterminowana. Nie można z dnia na dzień przestać oddychać tym, co napędzało do życia. Desperackie próby powrotu na szczyt okazały się jednak niepowodzeniem.

DRUGI WYNIK W HISTORII

Na igrzyskach w 2010 i 2014 roku polscy sportowcy zdobywali po 6 medali.

W Vancouver mieliśmy Justynę Kowalczyk i Adama Małysza. W Soczi Małysza godnie zastąpił Kamil Stoch, a do puli medalowej niespodziewanie dorzucili się panczeniści.

W Pjongczangu na medalowym poziomie mieliśmy tylko skoczków. Mimo to dwa krążki to absolutne minimum, na które realnie liczyliśmy. Na zimowych igrzyskach polscy sportowcy zdobyli 20 medali. Na pierwszy czekaliśmy 32 lata – od debiutu do 1960 roku.. Po genialnym skoku Wojciecha Fortuny w Sapporo w 1972 roku, kolejny raz Polaka na olimpijskim podium zobaczyliśmy dopiero po 20 latach w Salt Lake City, gdzie dwa razy na drugim stopniu stanął Adama Małysz. Cztery lata później z Turynu udało się przywieźć także tylko dwa medale. „Szóstki” z Vancouver i Soczi to były oceny ponad stan polskich sportów zimowych. W Pjongczangu zeszliśmy na ziemię.

 

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj