Z coraz większym niesmakiem przyglądam się strajkowi nauczycieli. Żeby nie było wątpliwości, uważam, że zarobki pracowników oświaty są zdecydowanie za niskie. Ale poza postulatami płacowymi, równie ważna jest reforma całego systemu nauczania. Gdyby wynikiem strajku miała być tylko podwyżka, byłaby to porażka nie tylko nauczycieli, ale i nas wszystkich – rodziców, uczniów i… mówiąc górnolotnie: Rzeczypospolitej. Dlaczego?
Pamiętam opowieści mojej babci, jak to przed wojną ze szkolnictwem bywało. Po okresie zaborów Polska dźwigała się, niedomagając w wielu dziedzinach, ale ducha młodych ludzi kształtowała polska szkoła. Jej nauczyciele o wysokim morale, kulturze i przede wszystkim szerokich horyzontach wyposażyli młodych ludzi nie tylko w grekę i łacinę, ale także zaszczepili miłość do Ojczyzny. Trudny egzamin został przez nich zdany podczas II wojny światowej – celująco. A potem przyszedł czas komunizmu, ideologizacji nauczania i wychowania, wieców, masówek, pierwszomajowych pochodów, koedukacyjnych klasodrużyn harcerskich itd. Skutek?
Śmiem twierdzić, że skutki komunizmu oraz (także oświatowej) grubej kreski III RP odczuwamy do dzisiaj. Jak widzę protestujących nauczycieli, wyrażających swój sprzeciw w postaci, pożal się Boże, trup teatralno-muzycznych wyśpiewujących na portalach społecznościowych swoje „patriotyczne” pieśni do słów przeboju sprzed lat (nomen omen: „Mniej niż zero”) i muczącego nauczyciela, przebranego za krówkę, biegającego na czworakach, to ręce opadają.
Chciałbym, żeby takie cudaki były w zdecydowanej mniejszości. Chociaż, jak słyszę w mediach wypowiedzi nauczycieli, odnoszę wrażenie, że jestem w błędzie.
Powiedzenie-przekleństwo brzmi: obyś cudze dzieci uczył. Jeżeli chodzi o moje dziecko, to w tej sytuacji kategorycznie protestuję i wołam: obyś moich dzieci nie uczył!
Niestety, z pewnym dystansem podchodzę do propozycji premiera Mateusza Morawieckiego zwołania po Wielkiej Nocy oświatowego Okrągłego Stołu. Mentalnie, in gremio, nauczyciele i ich reprezentanci – związki zawodowe – nie są do niego przygotowani. Oświata potrzebuje gruntownej systemowej zmiany. Mam obawę, że, podobnie jak 30 lat temu, Okrągły Stół okaże się erzacem sanacji, w tym przypadku oświaty, a po szkołach nadal będą hasać muczące krówki i chrumkające świnki. Strach pomyśleć, że od tej menażerii zależy młodzieży chowanie, a w konsekwencji kondycja Rzeczypospolitej.
Michał Rzepiak