Chile ograło „ambitną” Australię

Chile zgodnie z oczekiwaniami pokonało Australię 3:1. Wynik jednak nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku.
Mecz zaczął się od ultra ofensywnej gry zawodników Chile. Australia nastawiła się na grę z kontry, co zdawało egzamin przez pierwsze 10 minut spotkania. Gracze z Antypodów skupieni na defensywie, starali się kontrować „La Roje”. Jednak w 12. minucie, to Chile wyszło na prowadzenie. Doskonałą akcję rozpoczął gracz Barcelony, Alexis Sanchez. Najpierw odgrywał do swojego partnera w polu karnym, ten starał się dorzucić piłkę na 5. metr bramki strzeżonej przez Mathew Rayana, lecz ta odbiła się i trafiła znów pod nogi Alexisa Sancheza, który precyzyjnie dopełnił tylko formalności. Chile wyszło na prowadzenie.

To było piorunujące 5. minut gry w wykonaniu reprezentacji Chile. Wyraźnie zdezorientowani Australijczycy nie doszli jeszcze do siebie po straconej bramce na 1:0, a już przegrywali 2:0. W 14. minucie znowu akcję rozpoczął najbardziej aktywny Alexis Sanchez, który podał do Jorge Valdivii. Ten nie zastanawiając się podwyższył pięknym strzałem wynik meczu.

Dla Australijczyków dwie bramki stracone w tam krótkim odstępie czasu były „szokiem”. Chile uspokoiło grę i starało się wciągnąć na własną połowę coraz śmielej poczynających sobie „Kangurów”. Dla „La Roja” kara przyszła jednak szybko, bo w 35. minucie najlepszy strzelec Australii, Tim Cahill, strzałem głową zdobył bramkę kontaktową. Od tego momentu zaczęła się mordercza pogoń Australii za Chile.

W drugiej połowie Australia za wszelką cenę starała się doprowadzić do remisu. Stworzyła sobie kilka groźnych sytuacji lecz zabrakło „zimnej krwi”, aby je wykończyć. W końcu w 90. minucie Chile dobiło już zmęczoną Australię za sprawą bramki Jeana Beausejour.

wl
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj