Sarzała opowiada o swojej „przygodzie” z nocnym Gdańskiem

Gościem drugiej Rozmowy Kontrolowanej jest Krzysztof Sarzała, szef Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku, koordynator gdańskiego oddziału Fundacja Dzieci Niczyje. Wywiad przeprowadza Agnieszka Michajłow.

„Po zmierzchu Gdańsk nie jest już tym samym: dość zamożnym, pnącym się nieznośnie w górę, historycznie pogmatwanym, w zasadzie miłym do życia środkowoeuropejskim miastem. Miastem sytych, zarozumiałych gdańszczan. Nocą na ulice miasta wychodzą przeźroczyści z podkrążonymi oczami, w niemodnych ciuchach. Mimo, że nie pędzą do pracy ani na umówione spotkanie biznesowe wydają się spieszyć się, jakoś tak rozpaczliwie. Krążą po ulicach od śmietnika do śmietnika, od popielniczki do popielniczki. Muszą ubiec innych przeźroczystych. Uważnie patrzą pod nogi, grzebią natarczywymi dłońmi, błądzą wzrokiem po wilgotnych wnętrzach zabytkowych zaułków, cuchnących moczem zakamarkach starówki, kontenerach wyrzuconych poza mury zamkniętych osiedli. Nocą po ulicach mego miasta chodzą dziewczęta z papierosem przyklejonym do czerwonych ust, a smartfonem przyklejonym do ucha. Pojawiają się, nie wiadomo skąd dziwni ludzie, podśpiewujący pod nosem, a czasami krzyczący ile sił w płucach, z wzrokiem utkwionym nigdzie” – napisał na swoim Facebooku Sarzała.

– To nie żaden wyrzut. To chyba historia o mnie samym. Nie spędzam za dużo czasu w nocy na ulicach Gdańska, ale skoro zdarzyła się już taka sytuacja, to sam w sobie odkryłem w sobie, że nie wiem na czym polega życie. A paradoksalnie pracuje w ośrodku pomocy. Okazało się, że świat po zmierzchu wygląda inaczej niż się spodziewałem – wyjaśnia Krzysztof Sarzała.

– Do tej pory myślałem, że wiem o bezdomności: albo ktoś wybiera taki sposób życia, bo nie chce stosować się do norm, albo to są ludzie nieszczęśliwi, którym nie powiodło się w życiu. Po tej mojej „przygodzie” z nocnym Gdańskiem, mam poczucie, że skala jest znacznie większa, a także, że znajdują się tam ludzie zupełnie inni. To są ludzie, którzy bardzo starają się przeżyć, praca nie daje im wystarczającego dochodu i „dorabiają” sobie wybierając resztki, szukając puszek.

– Widziałem też grupy dziewcząt mocno wymalowanych, często pod wpływem środków odurzających, głośnych i agresywnych. To też zastanawiające, co ci ludzie robią. Czy szukają przygody, czy pracują?

– W ogóle nie widziałem służb na ulicy. Zero mundurów. Może to przypadek, ale to wyglądało na przyzwolenie na takie życie.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj