Człowiek i pies od zarania dziejów są ze sobą emocjonalnie związani, czego przykładem jest znane porzekadło, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka… Ale nie o historii człowieka i psa będzie mowa, tylko o bieganiu z psem. Bieganie z psem – jak zacząć?
Na początek warto poświęcić kilka słów temu, że bieganie z czworonożnym przyjacielem jest jedną z wielu dyscyplin kynologicznych, gdzie pies towarzyszy człowiekowi. My skupimy się na joggingu z psem, czyli – mówiąc fachowym językiem – canicross-ie.
Canicross to po prostu bieganie z psem, które – obok tradycyjnego biegania – jest jedną najprostszych form aktywności fizycznej, tyle tylko, że trochę mniej znaną. Aby rozpocząć wystarczy kupić naszemu ulubieńcowi odpowiednio dopasowaną uprząż, taką samą jaka stosowana jest w zaprzęgu.
Uprzęż okalająca szyję nie może być zbyt obszerna, gdyż ograniczy to ruch kończyny do przodu. Nawiasem mówiąc, przeszkadza to psu w bieganiu i może doprowadzić do kontuzji stawów barkowych psa. Potrzebna będzie także smycz z amortyzatorem, której długość po rozciągnięciu nie powinna przekraczać 2,5 m.
Dla biegacza potrzebny jest wspomniany szeroki pas. Na początek można wykorzystać zwykły mocny pasek, ale zdecydowanie poleca się specjalne pasy chroniące kręgosłup. Takie pasy mają możliwość dopięcia szelek przenoszących siłę ciągnącego psa – na miednicę zawodnika.
PAMIĘTAJCIE O JEDNYM – Nie wolno biegać w czasie upałów, ponieważ zwierzę szybko się zmęczy. Większość zwierząt jest szybsza od człowieka, ale na dłuższych dystansach nie mają z nami szans. Jest to możliwe dzięki temu, że nie posiadamy futra i mamy świetny system gruczołów potowych. Nasz system studzenia organizmu chroni nas po prostu przed przegrzaniem. Zwierzęta tego nie mają i nawet koń padnie podczas maratonu w upale – my natomiast nie. Wystarczy sobie przypomnieć z historii, jak ludzie pierwotni polowali na zwierzęta – gonili je tak długo, aż te straciły siły z wycieńczenia.
Bieganie z czworonogiem na zawodach
Jeśli już biegamy z psem, to czemu nie spróbować swoich sił na zawodach? W Polsce organizatorzy biegów coraz rzadziej wyrażają zgodę, aby można było pobiec ze swoim zwierzakiem. Najczęściej dotyczy to biegów ulicznych, ponieważ organizatorzy nie chcą brać odpowiedzialności za to, jak w takim tłumie zachowa się zwierzę.
Znacznie częściej można biegać z psem w biegach przełajowych. Raz, że uczestniczy w nich mniej ludzi. Dwa, że trasa do takiej aktywności sportowej jest najlepsza ze względu na jej szerokość i bardziej odpowiednia niż tradycyjne biegi uliczne.
W Polsce nie ma jeszcze tak rozpowszechnionej mody na uprawianie canicrossu, jak to ma miejsce na Wyspach Brytyjskich czy we Francji, która jest zresztą potęgą w tej dyscyplinie. Warto dodać, że coraz bardziej popularne są biegi parkrun, które umożliwiają bieganie co tydzień ze swoim psiakiem obok zwykłych biegaczy. W końcu parki, lasy, skwery są najodpowiedniejszymi miejscami dla psów, aby mogły sobie swobodnie pohasać.
Natomiast o tym, dlaczego warto biegać z psem i jakie są tego korzyści – rozmawiamy z Pawłem Marcinko, który biega z Lupusem.
Maciej Gach: Opowiedz coś o swoim czworonożnym przyjacielu.
Paweł Marcinko: Lupus to pies rasy Alaskan Malamut, często mylony z Syberian Husky. Notorycznie słyszę na ulicy „Ale ładny husky”. Na początku poprawiałem, ale już mi się nie chce. Lupek, bo tak go pieszczotliwie nazywamy, to bardzo sympatyczny pies, który uwielbia pieszczoty, i da się za nie sprzedać każdemu, nawet listonoszowi i śmieciarzom. Ale przede wszystkim to wspaniały przyjaciel aktywnego spędzania czasu.
A od kiedy biegasz z psem?
Z Lupusem biegamy dokładnie od roku. Kiedy miał ok. 6 miesięcy (jesień 2012), zrodził się pomysł startu w dogtrekkingu i w ramach przygotowań rozpoczęliśmy dłuższe spacery (5-15 km). Były one o tyle przyjemne, że nie chodziliśmy sami, ale mieliśmy wspaniałe towarzystwo innych psiarzy z huskymi, goldenami, owczarkami i terrierami. Tak postała nasza grupa spacerowa Sfora Suchanino, a później drużyna sportowa Sfora Suchanino, obecnie SforaPomorzePL, startująca w dogtrekkingu.
Pierwszy nasz start to 9 marca 2013. Zawody dogtrekkingowe. Ciężko było, brak kondycji, ale daliśmy radę. Pomogły długie spacery, ale to nie to samo, co bieganie. Nasze prawdziwe bieganie zaczęło się 30 kwietnia. W tym dniu odbył się pierwszy trening Akademii Biegania, w ramach akcji Radia Gdańsk – Pomorze Biega. Od tamtej pory w miarę regularnie, dwa razy w tygodniu, staramy się pojawiać się na treningach. Bardzo nam one pomogły, ponieważ nauczyliśmy się biegać i poprawiliśmy naszą kondycję, więc żaden dogtrekking nie był nam już straszny. Od września zaczęliśmy też startować w parkrunie i jak tylko mamy wolną sobotę od zawodów pojawiamy się na starcie.
Czy łatwo się do takiego sposobu biegania przyzwyczaić?
Bieganie z psem jest bardzo specyficzne i trzeba się tego nauczyć. Zdarzają się przerwy, które wybijają z rytmu. Po prostu trzeba mieć oczy dookoła głowy, aby reagować na różne sytuacje (takie jak inny pies, kot, kura, kaczka). Zapomniałem dodać, ale to sprawa oczywista, że pies musi być na smyczy. Takie są przepisy dotyczące wyprowadzania psów na spacer i względy bezpieczeństwa. Jak pewnie mieliście okazję zaobserwować na parkrunie, Lupus zawsze jest przypięty, ma specjalne szelki, amortyzowaną smycz, a ja pas biodrowy, który znacząco poprawia komfort biegania – ręce mam wolne. Polecam zakup takiego zestawu każdemu, kto zdecyduje się na wspólne bieganie z psem.
Skąd pomysł na taką formę biegania?
Mając psa, który wymaga sporej dawki ruchu, bieganie było najprostszą i najbezpieczniejszą formą aktywności. Pierwsze starty w dogtrekkingu, treningi z Akademią Biegania, parkrun – bo jak dobrze wiesz, bieganie uzależnia – pozytywnie oczywiście. Jest to dla nas aktywny spacer, po którym ja i Lupus jesteśmy odpowiednio zmęczeni i zadowoleni.
Często można zauważyć Cię na parkrunie, bo jest to jedna z nielicznych imprez biegowych, w której ludzie mogą bez przeszkód biegać ze swoimi psiakami. Jednak z Lupusem uczestniczysz również w typowych zawodach dogtrekkingowych. Na czym one polegają?
Parkrun daje możliwość biegania z psem, i za to wielkie dzięki dla organizatorów i współbiegaczy. Zawsze pojawiamy się tam z radością. A dogtrekking to sposób na aktywny wypoczynek w towarzystwie swojego czworonoga, jak i w gronie przesympatycznych osób. Jest to odmiana biegów – marszów na orientację, z tą różnicą, że mamy ze sobą psa.
Polecam każdemu, nawet osobom, które psa nie mają. Można, jako wolontariusz, zabrać na zawody psa ze schroniska. Tak zrobiły ostatnio na zawodach w Sulminie nasze koleżanki z Akademii Biegania. Dodatkowo osoby, które wyprowadzają psy ze schroniska są zwolnione z opłat startowych. W tym roku powstała też nowa kategoria Fitness Rodzinny, czyli drużyna, w której startuje dziecko do 16. roku życia. Sporo emocji, ostra rywalizacja i masa radości. Polecam rodzinom jako formę aktywnego spędzania czasu. Informacje dotyczące zawodów, jak i samego dogtrekkingu można znaleźć na stronie www.pomorskidogtrekking.pl.
Odniosłeś jakieś sukcesy w tej dyscyplinie?
Pierwszy rok startów w zawodach dogtrekkingowych był bardzo owocny. Nasza drużyna – SforaPomorzePl zajęła w klasyfikacji drużynowej za 2013 rok II miejsce w Polskiej Lidze Dogtrekkingu (PLD) i III miejsce w Pomorskim Pucharze Dogtrekkingu (PPD). W kategorii Long Iza Buksińska została Mistrzynią Polski, ma pierwsze miejsce w PLD i PPD. Ania Pawłowska została wicemistrzynią Polski i ma III miejsce PLD i PPD. Jacek Konsur – III miejsce na Mistrzostwach Polski, i III miejsce w PLD.
Ja ubiegły rok zakończyłem pod hasłem „wiecznie drugi”. Niedościgniony był dla mnie Zbigniew Skupiński, znany jako „Pan Husky”. Zająłem II miejsce na Mistrzostwach Polski i II miejsca w PLD i PPD. Ten sezon też jest dla nas szczęśliwy i w dwóch tegorocznych edycjach obstawiamy przysłowiowe „pudło” w kategorii Long. Mamy też bardzo dobrze zapowiadającą się ekipę w kategorii Rodzinnej – Andrzeja z Tymonem, którzy na pierwszych zawodach zajęli I miejsce. Sukcesów jest sporo i oby tak dalej.
Jest jakaś wymarzona impreza dogtrekkingowa, w której chciałbyś wziąć udział?
Wszystkie imprezy są rewelacyjne, ponieważ przygotowują je wspaniali ludzie. A wymarzona impreza odbyła się ostatnio w Sulminie. Trasa ok. 40 km, w różnym terenie, czasami woda, błoto, trudne do przejścia zarośla. Ponad sześć godzin ostrej walki ze sobą i z konkurencją, i wygrana – o czym innym można marzyć?
Czy każda rasa psa nadaje się do tego, aby razem z nim biegać bez przeszkód o jego zdrowie?
Teoretycznie każdy pies może z nami biegać. Polecam jednak wcześniejszą wizytę u weterynarza. Na pewno nie zaszkodzi, a rozwieje wszystkie wątpliwości.
Co jest ważne podczas biegania z psem, jakie dałabyś wskazówki innym, którzy chcieliby tak właśnie rozpocząć swoją przygodę z bieganiem?
Zacznijmy od wizyty u weterynarza. Nie zniechęcajmy się, jak początki będą trudne, trzeba się zgrać. Pamiętajmy, biegamy z psem na smyczy. Zaopatrzmy się w przydatny sprzęt: szelki dla psa, amortyzowana smycz i pas biodrowy. I najważniejsze: ma to być dla nas przyjemność.
Jakieś śmieszne sytuacje spotkały Ciebie podczas biegania z czworonogiem?
Było takich wiele, ale akcja z kurą była najlepsza. Podczas zawodów w Kościerzynie. Idąc jeszcze przez miasto, była nas trójka z trzema psami. Nagle przed pierwszym psem – Rudym, wypada kura, gdacząc głośno i wymachując skrzydłami zrealizowała manewr wymijania pierwszego psa i… wpadła na Lupusa, który był równie zdezorientowany jak i ona. Kura kontynuowała swój program wymijania psów i drugi manewr się udał, niestety za Lupusem był jeszcze Piorun, a kurze zabrakło w repertuarze uników i… Piorun ją capnął. Przeżyła, i bez kilku piór i w szoku poleciała dalej. Była to śmieszna sytuacja, ale i potwierdzająca to, że trzeba być gotowym na wszytko.
Fot. Archiwum prywatne Pawła Marcinko
Podczas pisania artykułu zostały wykorzystane informacje pochodzące:
sandrabowers.blogspot.com i psy24.pl.
Rozmawiał Maciej Gach