Trener Lechii Gdańsk dla RG: Każdy mecz jest dla nas jak finał. Chcemy być topowym zespołem

Czy Lechia ma szansę na występ w europejskich pucharach? Jak będzie wyglądała końcówka sezonu w wykonaniu gdańszczan? Co dla klubu oznacza gra Pawła Dawidowicza w barwach Benfiki Lizbona? Między innymi na te pytania w ekskluzywnym wywiadzie dla Radia Gdańsk odpowiadał szkoleniowiec Lechii – Ricardo Moniz.

Mariusz Hawryszczuk: Trenerze, dlaczego Pawła Stolarskiego i Aleksandra Jagiełło nie ma w pierwszej drużynie?

Ricardo Moniz: Moja opinia o tych dwóch piłkarzach jest taka, że oni są specyficzni. Problemem jest, że ludzie zbyt szybko stwierdzili, że Jagiełło i Stolarski są wielkim talentami. W ten sposób, zamiast im pomóc, wytworzyli dodatkową presję. Dla mnie nie tylko statystki są ważne. Jeżeli mówimy o Stolarskim, on musi bronić jako skrajny defensor. To jest jego najważniejsze zadanie. Musi być agresywny i wytwarzać presję na przeciwniku. W drugiej kolejności powinien podłączać się do akcji ofensywnych i liczę na jego asysty. Stolarski i Jagiełło nie grają, ponieważ nie ma już czasu na eksperymenty. Każdy mecz dla Lechii jest jak finał. Na podstawie tego, co do tej pory zagrali trudno ich ocenić. Olek jest doskonałym graczem jeśli chodzi o umiejętności techniczne, a ja takich zawodników uwielbiam. Jedynym problemem jest to, że kiedy widzę go w drużynie rezerw, nie zachwyca. Ma problem żeby zaadaptować się do systemu, który ja preferuję w pierwszym zespole Lechii. Od skrzydłowych wymagam asyst i goli. On wie, że musi zmienić swoją grę aby zrobić postęp.

M.H.: Stracił pan innego utalentowanego piłkarza. Paweł Dawidowicz podpisał kontakt z Benfiką. Poradzi sobie w Lizbonie?

R.M.: Przede wszystkim jest to wielki komplement dla niego i dla Lechii, że będzie grał w Benfice. Moim zdaniem, w jednym z najlepszych klubów na świecie. Nie dziwię się, że nie odrzucił takiej ogromnej szansy. Pytanie tylko, czy wywalczy sobie miejsce w pierwszej szatni zespołu, czy będzie zmuszony do gry w rezerwach. Może się zdarzyć, że po dwóch miesiącach gry w rezerwach zatęskni za starym klubem. Ostrzegałem go przed tym. Życzę mu jednak powodzenia, bo jest tak odważny, ambitnym, charakterny, że na pewno podejmie każde wyzwanie. Dawidowicz może stanowić doskonały przykład dla młodzieży. On godzinę przed treningiem był już w siłowni. Potem zostawał po zajęciach, by trenować strzały i inne elementy gry w piłkę co nie jest normą w przypadku młodych polskich piłkarzy. To jest duży problem w polskiej młodzieży, że nie inwestują w siebie wystarczająco. Dawidowicz pokazał, że dzięki ciężkiej pracy i silnemu charakterowi można spełnić marzenia przechodząc do wielkiego klubu. Cieszę się z tego. Jego przykład powinien stanowić inspirację dla pozostałych. Życzę mu jak najlepiej.

M.H.: Odejście Dawidowicza to duża strata dla Lechii?

R.M.: Jest to strata ale taka, którą na pewno sobie zrekompensujemy. Przyznam, że na początku mojej pracy w Gdańsku krytykowałem Pawła. Myślę, że on nie był gotowy, aby grać równo na wysokim poziomie, jako defensywny pomocnik. Międzynarodową karierę wróże mu bardziej na pozycji stopera. Na pewno ma wielki potencjał. Z tego co wiem, dostrzegł go także trener reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że w Benfice dadzą mu szansę jako środkowemu obrońcy. Co do jego gry w pomocy, mam wątpliwości. Powinien grać jako stoper. Pokazał, że to mu pasuje podczas meczu z Lechem.

M.H.: W ostatnim czasie w prasie pojawia się wiele nazwisk piłkarzy, którzy mieliby wzmocnić Lechię. Jak Pan reaguje na te doniesienia. Zna Pan tych zawodników, o których się pisze?

R.M.: Wszystkie te nazwiska nie wypływają ode mnie. Ja jestem osobą, która pracuje z piłkarzami i to nie jest fair względem drużyny rozmawiać o potencjalnych kandydatach. W tym momencie musimy się przygotowywać na Ligę Europy, dlatego pojawia się wiele nazwisk. Szczerze, nie interesuje się tymi zawodnikami, o których pisze się w prasie. Obserwuje tylko tych zawodników, którzy są mi oferowani na rynku transferowym. Teraz musimy walczyć o awans do Ligi Europy a opowiadanie o tym, kto wzmocni drużynę nie służy zespołowi. Z szacunku dla takich piłkarzy jak Krzysztof Bąk, Piotr Wiśniewski, Chris Oualembo i Deleu, którzy cały czas walczą o kontrakty, nie powinienem nic mówić o transferach. To nie jest miłe dla nich, gdy czytają w prasie , kto może ich zastąpić. Jestem uczciwy i nie bawię się w politykę. Być może jest to mój błąd, ale proszę nie pytaj mnie o nazwiska, które pojawiają się w mediach. Moi piłkarze robią fantastyczną robotę i muszę ich chronić.

M.H.: Zaur Sadajew wreszcie zaczął strzelać gole. Jak pan odblokował czeczeńskiego napastnika?

R.M.: W każdej profesji, aby osiągnąć sukces trzeba ciężko pracować, dawać z siebie 100 procent każdego dnia. Młodzi ludzie często chcą zrobić wielką karierę, a nie inwestują w siebie. Zaur jest pracowity i umie dobrze grać tyłem do bramki. Teraz dołożył jeszcze grę przodem. Pracowaliśmy nad tym na treningach, żeby odzyskał skuteczność. Teraz mam nadzieję zobaczymy pełnie jego możliwości.

M.H.: Ile punktów musi zdobyć Lechia, aby zapewnić sobie miejsce w europejskich pucharach?

R.M.: Puchary są naprawdę bardzo blisko. Jesteśmy Lechią i nie powinniśmy się obawiać nikogo. Gdziekolwiek gramy, czy u siebie, czy na wyjeździe, zawsze chcemy wygrać i strzelić jak najwięcej goli. Co prawda, w ostatnim czasie mamy problemy ze zdobywaniem bramek. Nasz najlepszy strzelec Patryk Tuszyński zanotował tylko sześć trafień. Gry w ofensywie jednak nie da się poprawić w tydzień. Bardzo potrzebujemy zwycięstw w najbliższych meczach z Zawiszą i Wisłą. Na nasze szczęście piłkarzy Ruchu również czekają trudne spotkania z Legią i Lechem. Ważne abyśmy utrzymali ducha zwycięstwa do końca sezonu, aby na koniec nie było nerwowo. Chcemy być topowym klubem.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj