Upadłościowy układ w żużlowym Wybrzeżu (?)

Upadłość układowa to najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższą przyszłość żużlowego Wybrzeża. Na jedną kolejkę przed zakończeniem rozgrywek, spadek z ekstraklasy stał się faktem. Klubowe długi mogą sięgać nawet 3 milionów złotych. Wybrzeże w podobnej sytuacji znalazło się w 2006 roku, kiedy nie otrzymawszy licencji na ekstraligę zdecydowało się na podjęcie rywalizacji od 2 ligi.

Dziś bardziej prawdopodobny wydaje się manewr gnieźnieński. Start Gniezno po spadku z ekstraligi ułożył się z żużlowcami, którzy zrzekli się nawet 50 procent należnych pieniędzy. Układ zaakceptował PZMot a zespół przetrwał i w 1. lidze czeka na lepsze czasy. Głos decydujący mieć będzie prezes Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże Tadeusz Zdunek.
Jeżeli drużyna będzie miała startować w pierwszej lidze, to postaramy się zbudować zespół na zdrowych fundamentach. Postaramy się stworzyć bazę pod przyszły awans do ekstraligi, a także jej utrzymanie w późniejszym czasie, podkreślił Zdunek.

Atmosfera w zespole nie jest jednak dobra. – Jestem tu uwięziony do 21 roku życia. Kontrakt zostanie rozwiązany tylko w przypadku, gdy klub ogłosi upadłość, zaznacza junior gdańskiego klubu Dominik Kossakowski. W drużynie chce zostać Artur Mroczka. Ma nadzieję, że włodarze Wybrzeża uczą się na błędach. – Wydaje mi się, że ten sezon pokazał jak jest naprawdę. Trzeba teraz wyciągnąć wnioski i zbudować coś od nowa. Jeżeli chodzi o moje pozostanie w Gdańsku, to jeszcze takie rozmowy się nie toczyły, podkreśla wychowanek GKM Grudziądz.

Tadeusz Zdunek podkreślił również, że problemy finansowe gdańskiego klubu to też wina żużlowców. – Postawa zawodników w dwóch przegranych meczach na własnym torze z Unią Leszno i Włókniarzem Częstochowa niekorzystnie wpłynęła na frekwencję, jaką teraz mamy na naszym stadionie. Nie promujemy żużla i nie promujemy miasta. Za dobry produkt musi być dobra zapłata, a że produkt był kiepski, to jest po prostu wstyd. Było spotkanie z zawodnikami i było powiedziane, za ile jedziemy. Jeżeli zawodnicy nie chcą schylić się po pieniądze, to muszą ponieść konsekwencje finansowe. Może się w końcu nauczą, że jest wspólna odpowiedzialność. Im lepiej jedziemy, tym więcej kibiców przychodzi na stadion i jednocześnie dostajemy więcej pieniędzy, bo w tym momencie promujemy miasto. Jeżeli oni raz jadą, raz nie jadą, w jednym meczu zdobywają 4 punkty w drugim 13 punktów, a jeszcze przy okazji przysyłają zwolnienia lekarskie, które są 3-4 dniowe, to nie ma to najmniejszego sensu, dodał Zdunek.

Wariant pesymistyczny to w ramach ucieczki przed długami złożenie wniosku o  upadłość, roczna karencja na występy w Gdańsku i ewentualnie dopiero w 2016 roku wznowienie działalności.

wm/wl
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj