Piłkarze Arki Gdynia od zwycięstwa 4:0 nad GKS Tychy rozpoczęli rundę wiosenną pierwszej ligi. Udane debity zaliczyło kilku nowych zawodników.
Trener Grzegorz Niciński do podstawowego składu wystawił dwóch debiutantów. W obronie zagrał 20-letni Przemysław Stolc, a w pomocy Michał Renusz. Od pierwszej minuty zagrał także wypożyczony z Ruchu Chorzów Michał Rzuchowski, który w poprzednim sezonie występował przy Olimpijskiej.
Pierwsza połowa absolutnie nie zapowiadała, że gospodarze są w stanie strzelić aż 4 gole. Od 31 minuty żółtoniebiescy mieli jednak przewagę liczebną, po tym jak czerwoną kartkę za faul na Marcusie otrzymał Omić. Po przerwie gdynianie postanowili przycisnąć tyszan czego efektem była akcja z 54 minuty. W polu karnym faulowany był Marcin Warcholak, a ,,jedenastkę,, wykorzystał Marcus strzelając w lewy dolny róg bramki Przyrowskiego. 11 pożniej Brazylijczyk ponownie wystąpił w roli głównej tym razem z linii końcowej podał do Michała Nalepy, który podwyższył na 2:0. W 74 minucie trzeciego gola Arce dała akcja dwóch rezerwowych. Asystował wprowadzony chwilę wcześniej Patrik Lomski, a wykończył Paweł Abbott posyłając piłkę pod poprzeczkę. W 89 minucie Lomski tym razem sam strzelił gola. Fin, który dziś debiutował w żółto-niebieskich barwach dobił uderzenie Marcusa.
Pomeczowy komentarz na konferencji prasowej trenera Arki Grzegorza Nicińskiego:
Był to trudny i ważny mecz. Wiadomo, jaka jest inauguracja. Każdy się przygotowuje, dokonuje transferów, by wystartować jak najlepiej, ale jest zawsze niepewność jak to wszystko wyjdzie. Obie drużyny miały do siebie respekt. Nie był to porywający mecz w początkowej fazie. Rzeczywiście czerwona kartka dla rywali pozwoliła nam w jeszcze większym stopniu grę w ataku pozycyjnym. W drugiej połowie stwarzaliśmy sobie sytuacje i potrafiliśmy je wykorzystać. Głośno o tym nie mówiliśmy, ale w ostatnim tygodniu przed meczem mieliśmy sporo problemów zdrowotnych. Lomski miał problem z kolanem, Renusz zbił łokieć, kontuzje mieli też Abbott i Szubert. W drugiej połowie weszli dopiero Paweł i Patrik, obaj z lekkimi jeszcze urazami. W pierwszej połowie nie chcieliśmy przede wszystkim walki w środku boiska. Stąd w drugiej linii wyszedł Łukasiewicz, który wygrywał większość pojedynków główkowych, co nam pomagało. Z przodu zaczął Marcus. Pokazał, że jak na warunki I ligi z jego formą jest bardzo dobre. Przy karnym, czy bramce na 2:0 pokazał to coś, co daje nam lepszą jakość. Na pewno nie popadamy w hurra optymizm, gdyż ten mecz nie był idealny w naszym wykonaniu. Wiemy, że to dopiero początek. Musimy dalej walczyć o swoje, rozwijać się. Czeka nas teraz tydzień fajnej pracy i kolejna weryfikacja za tydzień przeciwko Stomilowi. Młodzież, jeśli na to zasłuży, na pewno otrzyma szansę. Nikt jednak miejsca w „11” nie dostanie za darmo. Muszą ci piłkarze dać sygnał, że na to zasługują. Stolc trenował z nami już od rundy jesiennej. Był cierpliwy, dobrze wyglądał w okresie przygotowawczym i dlatego w tym meczu na niego postawiliśmy. Zagrał poprawnie.