Ostatnio głośno było o jednej z blogerek, która na swoim profilu FB pochwaliła się niechlubnym wyczynem. Mianowicie podczas biegu Powstania Warszawskiego na dystansie 10 km – stanęła w miejscu przeznaczonym dla elity. – Wymyśliłam nową strategię na biegi – startuję ze strefy VIPÓW I ELITY, czyli tam gdzie moje miejsce. A drugi powód jest taki, że gdybym startowała ze swojej strefy biegowej, to wystartowałabym pół godziny później. Nie miałam na to czasu i nudzi mnie te czekanie. A tak na spokojnie biegnę, wszyscy mnie wyprzedzają… (Więcej tutaj).
Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby biegała na poziomie 36 minut na dychę. Jednak niesforna celebrytka jest trochę wolniejsza od elity, gdyż pokonanie 10 km zajmuje jej ponad godzinę.
Cóż, na usta cisną się różne myśli o jej zachowaniu, ale nie jest to pierwsza osoba, która staje w nie swojej strefie startowej. Powyższą sytuację opisaliśmy, ponieważ w dobie masowości biegania – brak kultury, chamstwo, nieprzestrzeganie zasad są coraz większą zmorą organizatorów oraz tych biegaczy, którzy zachowują się zgodnie z normami społecznymi.
Na Pomorzu biegową głupotę ludzką można zaobserwować podczas Biegowego Grand Prix Gdyni w Biegach Ulicznych. Wynika to z tego, że gdyńskie dychy przyciągają najwięcej miłośników biegania, więc absurdalnych zachowań nie brakuje.
W lutym ubiegłego roku w ramach Biegu Urodzinowego Gdyni, nie dla wszystkich starczyło medali, gdyż uczestnicy brali po kilka sztuk po przekroczeniu linii mety – Osoby kończące bieg brały po dwie, trzy, a nawet cztery sztuki, a wśród nich gro stanowiły osoby bez numerów. Pamiętam komentarz starszego Pana, po 70-tce, który skomentował swój występ mniej więcej tak ”ładne medale, wziąłem 4 sztuki, dla córki, szwagra, brata…” – mówił organizator GPX Piotr Suchenia w głośnym wywiadzie, który udzielił Agacie Masiulaniec (Tutaj).
W ciągu roku organizatorzy gdyńskiego cyklu zrobili wiele, aby wyeliminować biegowych złodziei i cwaniaków, którzy nie tylko kradli medale, ale również biegli bez numerów startowych, czy osób stojących w nie swoich strefach czasowych.
Takich niecodziennych historyjek jest sporo. Poprosiliśmy organizatorów pomorskich biegów, aby opisali kilka podobnych zachowań uczestników, które dla wielu są zwykłym zawracaniem głowy.
Kamil Sośniak (Biegowe Grand Prix Dzielnic Gdańska) – Sporym problemem dla naszej imprezy jest bardzo późne odbieranie pakietów startowych. Dochodzi więc do sytuacji, w której na 30 minut przed zamknięciem Biura Zawodów, tworzą się ogromne kolejki. Wtedy też pojawiają się zarzuty dlaczego tak wolno? Dlaczego tak mało osób w biurze pracuje itp.?
Standardowy problem to zapisy przed imprezą, a raczej ich brak. Mam tu na myśli sytuację, w której ktoś zapomniał się zapisać i uważa, że się zapisał, ale system nie pokazuje go na liście. Potem otrzymujemy telefony, e-maile lub w najgorszym wypadku pretensje w Biurze Zawodów – dlaczego zawodnika nie ma na liście?
Raz mieliśmy skargę od jednej osoby, która oburzyła się, że bieg organizowany jest w sobotę – skoro do tej pory edycje zawsze odbywały się w niedzielę? Sporo komentarzy i uwag dotyczy tras biegu. Jak wiadomo każdy lubi coś innego. Jeden powie, że za dużo asfaltu, a drugi, że za miękko. Inny nie chciałby biegać po ulicy i pomiędzy blokami, bo za dużo zakrętów. Jak wiemy, nie sposób dogodzić wszystkim.
Na koniec warto jednak podkreślić, że wiedza biegaczy i biegaczek jest o wiele wyższa, niż jeszcze 3-4 lata temu. Dzisiejszy biegacz staje się coraz bardziej wymagający, ale również rozumie ogrom organizacyjny danej imprezy, dlatego jest bardziej wyrozumiały dla organizatorów. Inna sprawa, że organizator nie jest nieomylny i ciągle się uczy. Jeśli tylko otrzymujemy konstruktywne uwagi od naszych uczestników, to wręcz dziękujemy za nie, ponieważ cały czas staramy się usprawniać naszą imprezę.
Filip Szołowski (LABOSPORT Polska) – Z dziwnych zachowań mieliśmy sytuację, gdy zawodniczka przyszła do Biura Zawodów i dosłownie na minutę przed startem, chciała odebrać pakiet startowy i wystartować w zawodach. Gdy szefowa Biura Zawodów powiedziała, że jest już za późno (w tym momencie wystrzelił starter) zaczęła straszyć pozwem do sądu, że uniemożliwiliśmy jej udziału w zawodach, za który zapłaciła.
Innym ciekawym przykładem może to, że jeden zawodnik przyjechał do recepcji polecanego przez nas hotelu i chciał przenocować za darmo tłumacząc się tym – „że wykupił wpisowe i mu się należy nocleg w ramach pakietu startowego”.
Także zdarzała się nam próba wyłudzenia pakietu startowego. Zawodnik przekonywał nas, że zapisał się na zawody i zapłacił. Nawet pokazał spreparowany dowód wpłaty, ale zostało to wykryte, ponieważ na dowodzie wpłaty dwukrotnie wstawił nasze konto, zamiast swojego w polu „nadawca”.
Marcin Richert (Grand Prix w Biegach Górskich Gdynia) – Absurdalnych e-maili bądź telefonów dostajemy całe mnóstwo – co doświadcza każdy organizator imprez biegowych. Najgorsze są zapytania o rzeczy, które widnieją w regulaminie, ale zawodnikom nie chce się go czytać. Najśmieszniejszą historią był Pan, który zadzwonił w celu wyjaśnienia błędnego zapisu jego czasu o około 1 minutę i 30 sekund, gdyż zegarek mu tak pokazał.
Sprawdziliśmy wszystko, razem z kamerą, która pokazywała jak dany zawodnik wbiega. Oczywiście nasz zapis był prawidłowy, a zawodnik nas tylko przeprosił, że najwidoczniej zegarek mu się szybciej zatrzymał. Jako organizator wszystko postawiłem na nogi, żeby sprawdzić błąd. Jednym słowem strata czasu i zawracanie głowy.
Są też przypadki wyłudzenia pakietu czy pretensje, dlaczego nie mamy koszulek technicznych lub innych gadżetów za darmo przy odbieraniu numerów. Oczywiście wiele wiadomości od uczestników jest przydatnych, bo zawsze od strony zawodnika możemy się czegoś dowiedzieć i następnym razem zrobić coś lepiej.
Jakub Fedorowicz (cykl parkrun Polska) – Najbardziej negatywnym zjawiskiem jest brak kodu, który jest takim nieformalnym chipem startowym. Mamy zasadę – „Nie ma kodu, nie ma wyniku”. Efektem tego jest to, że sporo osób obraziła się na nas, bo nie zaliczono im wyniku. Często są przypadki, że ludzie nie biorą tokenu na mecie i biegną dalej, co powoduje wypaczenie rezultatów.
Sporo jest e-maili, które dotyczą zapytań, gdzie dany bieg się odbywa i jak wygląda trasa. Jest to o tyle dziwne, że każda lokalizacja ma swoją stronę internetową. Również e-maile dotyczą braku zdjęć, czy domagania się doliczenia punktów z innej lokalizacji do ich macierzystego biegu.
Mamy 26 biegów parkrun, więc niestosownych zachowań jest całe mnóstwo, gdyż taki jest urok bezpłatnej formuły biegów. Ale nie narzekamy, tylko staramy się wyjaśniać wszelkie zawiłości dotyczące cosobotnich „parkrunnowych” spotkań.
A co Wy myślicie, aby do powyższych sytuacji nie dochodziło?
Opracował Maciej Gach