FC Liverpool bez „You’ll Never Walk Alone” – czy to możliwe?

– To już 52 długie lata odkąd słynne Młoty wygrały na Anfield. Jeśli uda nam się jutro, zrobię sobie tatuaż uwieczniający tą wielką okazję!, ogłosił w piątkowy wieczór na Twitterze Jon High, kibic West Ham United, przed spotkaniem 4. kolejki Premier League. Anglik zapewne nie przewidział, że zaledwie 22 godziny później tatuaż faktycznie będzie zdobił jego ciało, tak samo, jak listę strzelców w meczu z Liverpoolem niespodziewanie przyozdobili Lanzini, Noble i Sakho.

Sobotnia niespodzianka na stadionie przy Anfield Road była tym większa, że gdy poprzednim razem West Ham zdołał pokonać Liverpool na ich własnym boisku, prezydentem USA był John F. Kennedy, na listach przebojów królowali Beatlesi, a kibice The Reds nie wiedzieli jeszcze, że już niebawem co mecz będą śpiewali na trybunach broadwayowski hit „You’ll Never Walk Alone”.

Wówczas, zapewne, także wejściówki dla noworodków na mecze Barcelony nie kosztowały 54 euro, a Mario Balotelli i jego boiskowe oraz pozaboiskowe sztuczki nie mieściły się nawet w wyobraźni ówczesnych koneserów piłki nożnej. To zresztą, że aby okiełznać piłkarza potrzebny może się okazać regulamin Sił Powietrznych – również.

„Piłkarskie plotki” skomentowali w stałym, pourlopowym składzie Anita Kobylińska i Włodzimierz Machnikowski.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj