Ludzie mieli ginąć na Stade de France

Jeden z terrorystów odpowiedzialnych za serię piątkowych zamachów w stolicy Francji miał bilet na mecz towarzyski Francja – Niemcy, donosi m.in. dziennik sportowy L’Equipe.

Zamachowiec, ubrany w kamizelkę wypełnioną materiałami wybuchowymi, nie został wpuszczony na stadion, na którym 15 minut później rozpoczęło się spotkanie wygrane przez Francuzów 2:0. W związku z niepowodzeniem szalonego planu terrorysta uciekł i wysadził się w okolicy stadionu. Wkrótce miały miejsce kolejne eksplozje: w centrum Paryża, w X i XI dzielnicy oraz ta najbardziej tragiczna, w sali koncertowej Bataclan.

Dzięki czujności stadionowej straży porządkowej udało się uniknąć jeszcze większej tragedii i jeszcze większej liczby ofiar, jakie pociągnąłby za sobą wybuch na trybunach francuskiego stadionu narodowego, gdzie zasiadało 80 tysięcy kibiców.

Trenerzy Francji i Niemiec otrzymali pierwsze informacje dotyczące tragicznych wydarzeń jeszcze w przerwie meczu. Piłkarze dowiedzieli się o wszystkim, gdy schodzili do szatni. Ze względów bezpieczeństwa Niemcy nocowali na stadionie. Piłkarskie okoliczności terrorystycznych zamachów we Francji przeanalizowali Anita Kobylińska i Włodzimierz Machnikowski.

Posłuchaj audycji Piłkarskie Plotki:

Włodzimierz Machnikowski/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj