IO: Bolesna porażka polskich piłkarzy ręcznych. Brazylia niesiona dopingiem pokonała Polaków

Porażka piłkarzy ręcznych na inaugurację igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Biało-Czerwoni dostali srogą lekcję od Brazylii, która pokonała naszych reprezentantów 34:32.  Polacy zaprezentowali się fatalnie przede wszystkim w defensywie. Nasi szczypiorniści bardzo źle rozpoczęli niedzielne spotkanie. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa już w 5. minucie przegrywali z gospodarzami 0:4.

Świetnie spotkanie w bramce Brazylii rozgrywał Santos, który nawet zdołał zdobyć gola. Szmal nie zdążył wrócić do bramki po tym jak Polacy grali w osłabieniu i zastąpił go zawodnik z pola.

FATALNIE W DEFENSYWIE

W 6. minucie sygnał do ataku dał Szmal, który świetną interwencją zatrzymał zawodnika z Brazylii. Biało-Czerwoni pierwszą bramkę rzucili dopiero w 7. minucie spotkania. Karnego skutecznie egzekwował Karol Bielecki. W pierwszej połowie Polacy nie potrafili odnaleźć się w defensywie. Często faulowali, a sędzia bez wahania odsyłał naszych zawodników na dwuminutowe kary.

Dopiero pod koniec pierwszej części gry zaczęliśmy skutecznie grać w ataku, a stało się tak głównie dzięki doskonałym interwencjom Sławomira Szmala. W 20. minucie przegrywaliśmy 8:11. Do końca pierwszej połowy zdołaliśmy odrobić tylko jedną bramkę i po 30. minutach przegrywaliśmy 13:16.

OFENSYWNY BRAMKARZ BRAZYLIJCZYKÓW

Drugą część gry Polacy zaczęli od… kolejnej dobrej interwencji Sławomira Szmala. Po kontrze udało się nam otworzyć drugą połowę bramką. Trafienie zaliczył Przemysław Krajewski. W kolejnej akcji szybko odpowiedzieli jednak Brazylijczycy. Szmala pokonał Silva. Ostoją gospodarzy był Santos, który niesamowicie bronił rzuty Polaków. To także na razie najskuteczniejszy bramkarz turnieju jeżeli chodzi o… rzucone bramki. W drugiej części gry, podobnie jak w pierwszej, wykorzystał zamieszanie pod własną bramką, złapał piłkę i rzucił do bramki Polaków tuż przed wracającym do niej Sławomirem Szmalem.

W polskiej defensywie fatalnie radził sobie przede wszystkim Mateusz Kus. To głównie przez jego kiepskie interwencje Brazylijczycy z łatwością przedostawali się pod bramkę Biało-Czerwonych. Nasi reprezentanci byli karceni za każdym razem, gdy popełniali choćby najmniejsze błędy. W 45. minucie Brazylia prowadziła już 25:19. W końcówce nie pomógł nawet zryw Polaków i trzy bramki z rzędu. Brazylijczycy zdołali zbudować zbyt dużą przewagę i Polacy ostatecznie przegrali 32:34.

 Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj