Piłkarze Arki po wygranej przy Łazienkowskiej: „Skład Legii w żaden sposób nie umniejsza naszego zwycięstwa”

Smaku zwycięstwa z obecnym mistrzem Polski piłkarze Arki zaznawali do tej pory tylko dwukrotnie. Po raz pierwszy pokonali Legię Andrzeja Strejlaua w 1979 roku, strzelając na własnym boisku trzy bramki przeciw takim piłkarzom jak Janas czy Deyna. Dwa lata później Arka wyeliminowała Legię przy Łazienkowskiej z Pucharu Polski, wygrywając w 1/8 2:1. Na trzecie zwycięstwo żółto-niebiescy czekali aż 35 lat.
W ubiegłą sobotę po raz pierwszy w historii Legia Warszawa uległa gdynianom na własnym boisku w potyczkach ligowych. – Wiedzieliśmy o tym, że grając z mistrzem Polski należy wspiąć się na wyżyny. I tak się stało – mówił po meczu w rozmowie z Radiem Gdańsk trener Grzegorz Niciński. – To, co się dzisiaj wydarzyło, jest bezcenne, przerosło to nasze wszelkie wyobrażenia. Jesteśmy beniaminkiem, zdobywamy punkty, wygrywamy mecze – i to na ciężkim terenie. To jeszcze większy bodziec do dalszej ciężkiej pracy – przyznał z nieukrywanym zadowoleniem.

Posłuchaj rozmowy:

MARCUS NA RAZ, MARCINIAK NA DWA …RAZY DWA

Radości nie ukrywali również strzelcy żółto-niebieskich bramek, które padły w sobotę przy ul. Łazienkowskiej. Marcus Da Silva, zadowolony z trzeciego gola zdobytego w Ekstraklasie przyznał, że po dwóch bramkach z rzutu karnego gol otwierający wynik spotkania z Legią smakował wyjątkowo.

Adam Marciniak z kolei doskonale wykorzystał szansę otrzymaną pod nieobecność kontuzjowanego Yannicka Sambei, wychodząc na boisko w pierwszej „11”. – Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się strzelić dwóch bramek w jednym meczu, więc nawet nie wiedziałem za bardzo, jak się z tego cieszyć – przyznał rozradowany tegoroczny nabytek Arki.

Poza radością indywidualną, Marciniak docenił wykonaną przez Arkę pracę zespołową. – Wielki szacunek dla drużyny, każdy z nas zostawił dziś na murawie kawał serca i zdrowia. Największą radość sprawia mi to, jak w kryzysowych momentach mobilizujemy jeden drugiego, dzięki czemu nawet przy totalnym wyczerpaniu dajemy z siebie jeszcze więcej, niż jesteśmy w stanie. Wtedy najbardziej raduje mi się serce – dodał piłkarz.

Posłuchaj rozmów:

„NIE ZAGRALIŚMY PRZECIWKO REZERWOM LEGII”

W meczu z Legią na szóstkę spisali się nie tylko piłkarze, ale i kibice. Lista wyjazdowa na mecz w Warszawie liczyła 970 nazwisk, a żółto-niebieski doping nie ustawał przez pełnych 90 minut. – Kibice po raz kolejny potwierdzili swoją klasę, za co bardzo im dziękujemy. Liczymy na to, że będą nas wspierali na kolejnych wyjazdach – powiedział kapitan Miroslav Božok. I rozochocony dopingiem z trybun, zażartował: – Jestem trochę załamany, bo myślałem, że wygramy 3:0!

Mecz przeciw Legii był spotkaniem wyjątkowym dla wypożyczonych do Arki ze stołecznej drużyny Mateusza Szwocha oraz Konrada Jałochy. – Wygraliśmy na boisku mistrza Polski, drużyny, która walczy o Ligę Mistrzów. Przełamanie w takim meczu doda drużynie jeszcze więcej sił i odwagi – przyznał bramkarz żółto-niebieskich. – Nie zgadzam się z tym, że zagraliśmy przeciw rezerwom Legii. To są zawodnicy, którzy mają za sobą kapitalne występy w Ekstraklasie. Hamalainen, Prijovic, Brzyski – to dla mnie nie jest rezerwowy zespół. Cieszy nas zwycięstwo i skład Legii w żaden sposób nie umniejsza naszej wygranej – dodał Jałocha.

Posłuchaj rozmów:

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj