Piłkarski wtorek: z Lechii Gdańsk na Stadion Miejski w Gdyni. Greenkeeper Arki opowiada o swojej pracy oraz wizycie z UEFA

Nad gdyńską murawę nadciągają ciężkie dni: obniżenie temperatury, deszcze, wilgoć, dodatkowo cztery mecze w ciągu zaledwie 30 dni. Żaden to jednak problem, gdy boiskiem zajmuje się tak wykwalifikowana osoba, jak greenkeeper żółto-niebieskich, Daniel Czuk. Choć w swojej karierze piłkarskiej zdarzyło mu się zagrać w Lechii Gdańsk, dziś swoją uwagę w pełni skupia na murawie stadionu, na którym swoje mecze rozgrywa Arka Gdynia.
– Obecnie każdy klub Ekstraklasy posiada jednego lub dwóch greenkeperów, którzy opiekują się boiskiem – mówi nam na dzień dobry Daniel Czuk, który tuż po własnym meczu umówił się z nami w restauracji Stadionu Miejskiego w Gdyni. Tam kibice Arki przeżywają już przegrany mecz z Piastem Gliwice, my zaś, pełni zainteresowania, zapoznajemy się w tej scenerii z tajnikami pracy greenkeepera.

Posłuchaj rozmowy:

PRACA 24H NA DOBĘ

Jakie wymogi trzeba spełnić, by zostać greenkeeperem? – Przede wszystkim trzeba mieć dużo cierpliwości, bo pielęgnacja trawy trwa od rana do wieczora. Czasami, przy obfitych deszczach bądź mrozach, trzeba monitorować ją nawet 24 godziny na dobę – przyznaje pan Daniel, który uśmiechem na twarzy daje nam do zrozumienia, jak bardzo lubi swoją pracę.

– Dzień przed i dzień po meczu to praktycznie dwa pełne dni wycięte z życiorysu – zauważa. – Już na dwa dni przed spotkaniem trzeba murawę zacząć układać, malować na niej linie. Po meczu natomiast zaczyna się walka z ubytkami, które najpierw trzeba ułożyć ręcznie, co potrafi zajmować od 2 do 4 godzin. Później najbardziej zniszczone fragmenty należy wyciąć, a na sam koniec dosiewa się trawę w miejscach, w których jej zabrakło. To ogrom pracy – przyznaje.

Całe szczęście, pomeczową pomocą służą nawet sami zawodnicy, którzy wspólnymi siłami niejednokrotnie skracają jego czas pracy. – Piłkarze bardzo dbają o swoją murawę. Nieraz po pomeczowym rozruchu sam trener zleca im, by pomogli w układaniu ubytków – dodaje.

ELITARNA WIZYTA

W ubiegłą środę, 28 września, Stadion Miejski w Gdyni odwiedził współpracujący z UEFA, FIFA, a w ostatnim czasie także z Ekstraklasą SA specjalista, Richard Hayden. – To ekspert na skalę światową. Zajmował się przygotowywaniem boisk na Euro, na mistrzostwa świata. To wielka postać w środowisku greenkeeperów – przyznaje Czuk.

W Gdyni zjawił się w celu wizytacji właśnie z ramienia Ekstraklasy, która szykuje projekt mający na celu poprawę stanu boisk, na których rozgrywane są mecze najwyższej klasy rozgrywek w Polsce. – Zadawał dużo pytań: czym spryskujemy boisko, jakich używamy nawozów. Nie miał żadnych zastrzeżeń. Stwierdził, że wszystko znajduje się u nas na najwyższym poziomie, i że znamy się na tym, co robimy – przyznał z wyraźnym zadowoleniem greenkeeper Arki.

POLSKA VS EUROPA

Słuchając peanów na temat murawy gdyńskiego stadionu z ust eksperta, na usta ciśnie się pytanie: czym zatem różnią się murawy najpiękniejszych stadionów w Europie od tych, po których biegają zawodnicy Ekstraklasy? Nasz rozmówca bardzo szybko znajduje na nie odpowiedź. – Niczym! Zbliżone boiska do polskich mają stadiony w Bundeslidze, moim zdaniem są one jednak gorsze od naszych. Ostatnie mecze Ligi Mistrzów i Ligi Europy pokazały, jak fatalnie wyglądały ich murawy, i że to oni mogą się uczyć od nas, a nie my od nich – stwierdził pewnie.

Złota rada dla sąsiadów z Zachodu? – Jak ktoś dba o murawę jak o dom czy rodzinę, to nigdy nie będzie miał z nią problemu – konkluduje greenkeeper żółto-niebieskich.

Na godzinę z pomorską piłką w roli głównej zapraszamy w każdy wtorek o godzinie 14:05.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj