Piłkarze Arki po derbach Trójmiasta: „Krasić to klasa, ale niektórzy ciągle płakali”

Wielkie derby Trójmiasta zakończyły się remisem 1:1. Wokół nich bardzo wiele się działo – zarówno na boisku, jak i wśród kibiców. Atmosferę podgrzewali piłkarze Arki na pomeczowej konferencji. – Niektórzy z Gdańska grali w piłkę, a inni po prostu płakali – zaznaczał Krzysztof Sobieraj.

Piłkarze żółto-niebieskich odpowiadali przede wszystkim na pytania związane z końcowym wynikiem, postawą piłkarzy Lechii i gorącą atmosferą na trybunach.

Krzysztof Sobieraj:

– Dziś Sobieraj ma 35 lat i jest już bardziej doświadczony. Kiedyś podpalałem się na takie meczy, kiedyś to ja dostawałem szybko czerwone kartki. Teraz jedna z sióstr (tak Sobieraj nazywa braci Paixao) nie wytrzymała, gdzieś tam mnie udrapała i poniosła konsekwencje.

– Byłem pewny, że to musi być czerwona. Skoro zrobił taki numer, to musiał odpokutować. Po prostu nie wytrzymał presji. Kompletnie nie wiem, dlaczego tak się zachował.

– Klasą samą w sobie był Krasić. Facet-klasa! Bardzo mi zaimponował. Cały czas walczył tak jak my. To jest walka, to jest sport, to są derby! Walka toczyła się równolegle na trybunach i boisku. Kilku piłkarzy z Gdańska mi zaimponowało. Oni wiedzieli, co to jest za mecz. A inni po prostu płakali. Ja jestem dumny ze swojego zespołu.

– Musieliśmy przeciwstawić im ambicję, walkę i zaangażowanie. Wszystko postawiliśmy na jedną kartę. Wiedzieliśmy, że mają większe umiejętności, grają tam lepsi piłkarze. To najlepszy zespół w kraju na tę chwilę. Musieliśmy dać z siebie dwa razy tyle, żeby coś tutaj ugrać. I nie daliśmy plamy, mieliśmy więcej sytuacji niż oni. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Co powiedział Sobieraj do leżącego Sławomira Peszki? – Powiedziałem, żeby wstał, bo wilka złapie. A tak na poważnie to próbował chyba wymusić na arbitrze żółtą kartkę, czy coś w tym stylu.

– Tam są pieniądze i nazwiska. U nas jest troszkę biedniej, ale nie daliśmy się im i dlatego należy się ogromny szacunek dla moich kolegów.

– Uważam, że remis jest sprawiedliwy. Wiemy, że jeśli pozwoli się Lechii grać piłką, to potrafią to robić. Mają do tego wykonawców. To bardzo dobry zespół, fajnie operują piłką. Wiedzieliśmy, że musimy iść do nich wysoko, że musi iskrzyć. I chyba iskrzyło. Wydaje mi się, że sprawiedliwy jest remis z delikatnym wskazaniem na Arkę.

 

Adrian Błąd:

– Na pewno bardziej bym się cieszył, gdyby to było 2:1. Remis to remis, nie daje trzech punktów. Ogólnie to był ciężki mecz. Przegrywaliśmy 0:1, ale fajnie rozegraliśmy drugą połowę. Podnieśliśmy się i walczyliśmy do ostatnich minut, by wygrać ten mecz. Sytuacje mieliśmy, Paweł (Abbott – red.) strzelał niefortunnie, ale najważniejsze, że nie przegraliśmy z lokalnym rywalem.

Adrian Błąd strzelił bramkę ustalającą wynik na 1:1. – To nieważne czy mierzyłem czy nie, ważne że „w sieci”. To nam ułatwia życie przed następnym meczem, bo nasza passa ostatnio była w dół, teraz jest w górę. A w tabeli jest ścisk.

 

Michał Nalepa:

– W przerwie trzeba było zmobilizować chłopaków, bo przegrywaliśmy 0:1 mimo dobrego dopingu i atmosfery. Takie zejście do szatni nie jest fajne. Padły jednak proste słowa, że jesteśmy w stanie nawet wygrać w tym meczu. Lechia była dobra piłkarsko, ale my nadrobiliśmy swoim charakterem. Myślę, że 5 min więcej i moglibyśmy wygrać ten mecz.

– Mecz meczowi nierówny. To były derby, które wybiegają poza wszystkie normy. Dopiero mecz z Płockiem pokaże, w którym miejscu teraz się znajdujemy. Trzeba będzie wygrać w piątek, żeby wrócić na dobrą drogę. Jakby nie patrzeć, jeszcze do zwycięstw nie wróciliśmy, to tylko remis z Lechią.

– Fajnie by było strzelić Lechii, ale musiałbym piłkę wziąć w ręce i wbiec tak do bramki, bo ciężko było. Widać było po drużynie, że szanowaliśmy ten remis.

Wojciech Pertkiewicz:

– Szkoda sytuacji w pierwszej połowie. Myślę, że mecz był wyrównany i remis jest z grubsza sprawiedliwy.

– Pierwsze 20 minut było zdecydowanie dla nas. Mieliśmy 2,5 sytuacji bramkowej. Później wpadła bramka i doszła ratunkowa interwencja Warcholaka. Szczerze? Myślę, że to była kluczowa sytuacja w tym meczu.

– W drugiej połowie chłopaki wyszli z nastawieniem uratowania minimum 1 punktu. Mogło być więcej, wpadła bramka Pawła Abbotta, ale tam rzeczywiście był spalony, więc nie ma o czym mówić – remis.

– Na pewno łatwiej powiedzieć, że braliśmy remis w ciemno, gdy goniliśmy i wyrównaliśmy. Inaczej by było, gdybyśmy my prowadzili, a Lechia wyrównałaby w 90 minucie meczu. Wtedy pojawiłoby się uczucie porażki. Myślę jednak, że ten remis jest w miarę sprawiedliwy.

– Tabela jest na tyle płaska, że wygrana lub przegrana powodują, że można znaleźć się na piątym lub piętnastym miejscu w ciągu dwóch tygodni. Po prostu grajmy swoje. Dziś chłopaki zostawili serca na boisku i myślę, że w Płocku powtórzą to samo. Jeśli tak będzie, to minimum punkt, a może i trzy, przywiozą z powrotem do Gdyni.

– To się okaże z geometrii i matematyki. Był pewien prześwit, który spowodował, że doszło do wymiany ognia pomiędzy obiema stronami. Tak długo jak nie ma większych ofiar, tak myślę, że nie ma dramatu i mogło być gorzej. Te derby rzeczywiście budowały atmosferę dużego napięcia. Stąd helikopter nad stadionem, z czym nie do końca się zgadzam. Ale jakie zadania miał, to trzeba pytać policji. Ostatecznie myślę jednak, że przeszliśmy przez derby w miarę bezboleśnie.

 

 

mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj