To już nie zadyszka, a coś poważniejszego. Piłkarze Arki Gdynia doznali drugiej porażki z rzędu i w ósmym kolejnym meczu nie zgarnęli kompletu punktów. Znów stracili bramki po indywidualnych błędach. W Krakowie byli tłem dla Wisły przegrywając 1:5
ZMIANY W „11” NIE POMOGŁY
Arka nie zdołała przerwać niechlubnej statystyki meczów z Wisłą i nie odniosła pierwszego w historii zwycięstwa na stadionie przy Reymonta. Do składu żółto-niebieskich po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją mięśniową wrócił Antoni Łukasiewicz. W Krakowie w pierwszym składzie zabrakło Mateusza Szwocha, który do tej pory wystąpił we wszystkich spotkaniach od pierwszej minuty.
WYMARZONY POCZĄTEK
Mecz znakomicie ułożył się dla żółto-niebieskich, którzy już w 5 minucie objęli prowadzenie. Z rzutu wolnego zacentrował Dominik Hofbauer, a piłkę do krakowskiej bramki skierował Marcin Warcholak, dla którego było to debiutanckie trafienie w ekstraklasie. Boczny obrońca od początku sezonu szukał pierwszego gola strzałami z dystansu, tymczasem przy Reymonta trafił w nietypowy dla siebie sposób głową. Przy okazji tej akcji Warcholak nie został odpowiednio przypilnowany przez Arkadiusza Głowackiego.
NIEWYKORZYSTANA SYTUACJA ZEMŚCIŁA SIĘ
W 18 minucie Arka powinna podwyższyć. Kapitalnym podaniem popisał się Adrian Błąd. Dzięki jego zagraniu stuprocentową okazję miał Dariusz Zjawiński, który stanął oko w oko z Łukaszem Załuską. Mimo dogodnej pozycji strzeleckiej, napastnik Arki, zamiast poszukać strzału przy słupku, uderzył w sam środek bramki, trafiając w Załuskę.
18 sekund później piłka była już w polu karnym Arki. Wisła wykorzystała kontrę, a akcję sfinalizował Rafał Boguski. Kilka minut później Wisła miała szansę na drugą bramkę. Po strzale Pawła Brożka piłka dość szczęśliwie dla gdynian uderzyła w nogę Antoniego Łukasiewicza. Arka od straty gola straciła impet, a Wisła wręcz przeciwnie, z każdą kolejną akcją stawała się coraz groźniejsza.
W 29 minucie Biała Gwiazda udokumentowała swoją przewagę, podwyższając na 2:1. Ponownie na listę strzelców wpisał się Rafał Boguski. Asystował mu Patryk Małecki, który wymanewrował gdyńską defensywę i dośrodkował na dalszy słupek, przy którym znalazł się Boguski, wyskakując zza pleców Warcholaka. Napastnik Wisły posłał piłkę tuż przy słupku.
W 38 minucie Wisła prowadziła już 3:1, a gola strzelił, po bardzo podobnej do poprzedniej akcji, Petar Brlek. Tym razem precyzyjnym podaniem wzdłuż końcowej linii końcowej popisał się Krzysztof Mączyński.
PO PRZERWIE DALSZA CZĘŚĆ EGZEKUCJI
W trakcie drugiej połowy trener Grzegorz Niciński, starając się pobudzić swój zespół, wprowadził Rafała Siemaszko, Rashida Yussufa i Mateusza Szwocha, ale te roszady nie zmieniły obrazu gry. Wisła nadal przeważała, spokojnie rozgrywając piłkę i czekając na okazję do strzelenia kolejnej bramki.
Ta przyszła w 63 minucie, kiedy gdynianie, konstruując atak pozycyjny, odkryli się zostawiając rywalom mnóstwo przestrzeni. Strata piłki przez Arkę w okolicy krakowskiego pola karnego pozwoliła gospodarzom wyprowadzić kontratak. Znakomitym rajdem popisał się Rafał Boguski, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i płaskim strzałem tuż przy słupku strzelił czwartego gola dla Wisły i swojego trzeciego w tym spotkaniu.
Boguski nie miał litości dla Arki także w dalszej części spotkania. W 70 minucie, mając już hattricka na koncie, wystąpił w roli asystującego, obsługując podaniem Pawła Brożka, który dobił gdynian, ustalając wynik na 5:1.