SŁABA PIERWSZA POŁOWA
Pierwsza połowa meczu stała na bardzo niskim poziomie. Co prawda Arka tuż po rozpoczęciu próbowała zaskoczyć Podleśnego – piłka trafiła w boczną siatkę – ale na kolejną udaną akcję gości trzeba było czekać ponad 20 minut. W tym czasie na boisku lepiej prezentowały się Wigry, które stwarzały zagrożenie głównie ze stałych fragmentów gry. Po jednym z nich gospodarze byli bliscy zdobycia bramki, ale po strzale Wrońskiego futbolówka przeleciała nad poprzeczką. To drużyna Dominika Nowaka sprawiała lepsze wrażenie. Arkowcy nie byli w stanie opanować sytuacji w środku boiska, a kreowane przez gdynian sytuacje były głównie dziełem przypadku. Po rzucie wolnym bramkarza próbował zaskoczyć Formella, ale uderzył bardzo niecelnie. Wypożyczony z Lecha Poznań skrzydłowy był najgroźniejszym graczem żółto-niebieskich. Poza wspomnianym strzałem kilkukrotnie bez efektu starał się zaskoczyć Podleśnego, ale z pomocą przyszedł mu jeden z rywali. W 36. minucie reprezentant młodzieżówki dwa razy uderzał zza pola. Pierwsza próba została zablokowana, ale za drugim razem piłka trafiła w rękę Vaclawa Cverny i sędzia Tomasz Musiał wskazał na wapno. Do piłki podszedł Mateusz Szwoch i pewnie umieścił ją w siatce.
Po bramce Arka cofnęła się i czekała na kontry, a gospodarze starali się poukładać grę w ataku pozycyjnym. Groźnie z dystansu uderzał Wroński, ale minimalnie niecelnie. Jednak poza tą próbą Wigry nie miały pomysłu na sforsowanie obrony gości, którzy dobrze rozbijali ataki przeciwników i utrzymali prowadzenie do przerwy.
REZERWOWY KLUCZEM DO SUKCESU
Druga część meczu również rozpoczęła się od lepszej gry ze strony Wigier. Gospodarze próbowali zaskoczyć Steinborsa strzałami zza pola karnego, czy indywidualnymi akcjami. Nieźle prezentował się Damian Gąska, który dobrym dryblingiem wprowadził sporo zamieszania w szeregach gości, ale brakowało bardziej konkretnych prób pokonania bramkarza. Arka oddała pole rywalom i czekała na okazję do podwyższenia prowadzenia. Ta nadarzyła się w 68. minucie. Wprowadzony kilka minut wcześniej Rafał Siemaszko, który zastąpił kompletnie nieprzydatnego Barisicia, wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie Szwocha i strzałem głową zdobył drugą bramkę dla żółto-niebieskich. Nie bez winy był w tej sytuacji Podleśny, który powinien wyjść z bramki i przeciąć lot piłki.
ARKA GRAŁA DO KOŃCA
Trener gospodarzy starał się odwrócić losy meczu i posłał na boisko Adama Ryczkowskiego i Miłosza Kozaka. Młodzi zawodnicy wprowadzili sporo świeżości na murawę i dośrodkowaniami starali się zaskoczyć obronę rywali, ale bardziej doświadczony zespół Nicińskiego dobrze się bronił i starał się utrzymywać piłkę w bezpiecznej odległości od własnej bramki. Gracze Wigier nie potrafili w żaden inny sposób sforsować defensywy gdynian, a ci w ostatniej minucie zamknęli losy rywalizacji. Bożok wpadł w pole karne i po ziemi dograł do Formelli, który dopełnił formalności strzałem do pustej bramki.
Arka nie zagrała porywającego meczu. Długimi fragmentami dawała się zdominować na boisku, ale perfekcyjnie wykorzystała wszystkie trzy najlepsze okazje do zdobycia bramki. Żółto-niebiescy pokazali na boisku dojrzałość i jedną nogą są w finale Pucharu Polski, ale jeżeli marzą o zdobyciu trofeum, muszą poprawić grę w ofensywie. Na ekstraklasowego rywala pokroju Lecha Poznań lub Pogoni Szczecin taka gra nie wystarczy.
Wigry Suwałki – Arka Gdynia 0:3 (0:1)
Bramki: Szwoch 37′ (k.), Siemaszko 68′, Formella 92′
Składy:
Wigry: Podleśny – Bucholc, Cverna, Wichtowski, Adu Kwame – Karankiewicz (62′ Adamek), Gąska (71′ Ryczkowski), Kądzior, Wroński (71′ Kozak), Radecki – Zapolnik
Arka: Steinbors – Zbozień, Sobieraj, Marcjanik, Warcholak – Sambea (67′ Nalepa), Hofbauer – Da Silva (81′ Bożok), Szwoch, Formella – Barisić (62′ Siemaszko)