„Czasami brakuje nam mądrości i wyrachowania”. Od kuchni o Lechii z Piotrem Nowakiem, z kuchni o Arce z panią Alicją [PIŁKARSKI WTOREK]

Co zrobić, gdy drużyna przegrywa dwa mecze z rzędu, a jednym z oprawców okazuje się zespół z dolnej części tabeli? Najlepiej stan rzeczy skonsultować osobą, która Lechię Gdańsk zna obecnie najlepiej. „Ani wcześniej nie byliśmy mistrzami Polski, ani teraz nie jesteśmy w kryzysie” – na pytania w studiu oraz wątpliwości kibiców odpowiadał trener Piotr Nowak. Po rzeczowej debacie z trenerem udaliśmy się do restauracji „Olimpijska 5”, gdzie zgłębiliśmy kulinarne gusta piłkarzy Arki.
Coraz większy ścisk na szczycie tabeli Ekstraklasy powoduje, że mistrzostwo sezonu 2016/17 wciąż jest kwestią mocno – a nawet coraz mocniej – otwartą. Nie oznacza to jednak, że na ostateczne rozstrzygnięcia należy czekać do samego końca. Już w najbliższy weekend Lechia Gdańsk może pokusić się o weryfikację na własną korzyść sytuacji względem aktualnego mistrza Polski, Legii Warszawa.

Posłuchaj audycji:

SMUTEK I KONKRETNE WNIOSKI

Zanim to jednak zrobi, piłkarze i trener analizują ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Poznaniu i w Chorzowie. – Zawsze podkreślałem, że musimy twardo stąpać po ziemi. Musimy być realistami i nie możemy wpadać ze skrajności w skrajność. Nie jest tak, że gdy dziś wygrywamy, jesteśmy na topie, a jeśli jutro przegramy, to znajdziemy się na samym dole tabeli – mówił spokojnie do mikrofonu Radia Gdańsk Piotr Nowak.

Z wyjazdowych spotkań z Lechem Poznań i Ruchem Chorzów zostały wyciągnięte pierwsze wnioski. – Oczywiście byliśmy zasmuceni obydwoma porażkami, szczególnie tą w Poznaniu, bo uważaliśmy, że zagraliśmy dobrze. Sytuacje, które miały miejsce na boisku na pewno również nas nie ucieszyły – przyznaje trener. I dodaje:

– Mecz z Ruchem, z piłkarskiego punktu widzenia, nie wyglądał najlepiej – muszę to przyznać i wiele o tym rozmawialiśmy. Straciliśmy bramki zupełnie niepotrzebnie i na własne życzenie. Brakowało nam agresywności w grze, konsekwencji, wszystkiego po trochu. Czasami brakuje nam mądrości, wyrachowania; tego, aby wiedzieć, kiedy powinniśmy przerwać akcję, kiedy skrócić pole gry, kiedy się cofnąć, by odpocząć – analizuje szkoleniowiec Lechii.

DLACZEGO NIE GRAJĄ?

Poza kwestiami poruszonymi w studiu, korzystając z okazji trener odpowiedział na liczne pytania słuchaczy, m.in. o zawodników, którzy otrzymują od niego mniej szans na to, by regularnie prezentować swoje umiejętności na polu gry. Wiśniewski, Mila, Chrapek, Mak, Pawłowski – co z nimi?

– Michał musi ponownie wkomponować się w zasady, które przyświecają temu zespołowi, m.in. taktykę – informuje trener. – Sam przyznał, że taktycznie w Niemczech nie pracowali w ogóle. Było dużo pojedynków jeden na jeden, ale takiej taktyki, jaką robimy my, nie ćwiczyli. Prędzej czy później wkomponuje się w nasz zespół.

– Z podobnym problemem zmagał się po powrocie do Gdańska Ariel Borysiuk. Niby w Anglii grają co trzy dni, trenują cały czas, a jednak widać, że zaległości są, przede wszystkim właśnie w kwestiach taktycznych – kiedy się cofnąć, kiedy zejść do boku. Te rzeczy powinny być poprawiane w ciągu tygodnia, ale czasami niestety brakuje nam na to czasu – przyznał ze spokojem Piotr Nowak.

GOTOWI – DO STARTU – LEGIA!

Ponad 30 tys. kibiców na trybunach, w tym prawie 2 tysiące gości z Warszawy. To okoliczności idealne, by po dwóch porażkach z rzędu zrewanżować się kibicom z klasowym przeciwnikiem, a jednocześnie zwiększyć dystans do aktualnego mistrza kraju z jednego do czterech – znacznie bezpieczniejszych – punktów.

– Mecze z Lechem czy z Legią to spotkania, na które wszyscy czekają. Przed nimi nikogo nie trzeba motywować. Przy pełnych trybunach będzie to fantastyczne widowisko z jednej i z drugiej strony. I taki podchodzimy do tego: by zagrać bardzo dobrych 90 minut, by wejść na poziom, jaki prezentowaliśmy wcześniej, i który potwierdzaliśmy swoją grą jesienią. Chcemy ponownie być zespołem, który przez wiele kolejek przewodził Ekstraklasie – podkreślił trener.

PO DEBACIE, ŻÓŁTO-NIEBIESKI OBIAD

Piłkarzy Arki karmi od 17 lat, kibiców w stadionowej restauracji – od sześciu. W tym czasie doświadczyła około piętnastu zmian na stanowisku trenera i poznała prywatnie dziesiątki zawodników. Pani Alicja Szewczyk, która prowadzi bar i restaurację „Olimpijska 5”, zna żółto-niebieskie żołądki i ich gusta jak nikt inny.
    
Nie oznacza to jednak, że zawsze spełnia ich oczekiwania. Stanowczo i konsekwentnie odmawia podawania zawodnikom posiłków, które na pewno nie przyczyniłyby się do wzrostu formy i lepszych wyników na boisku. Czego zatem arkowcy u pani Alicji nie zjedzą? – Na pewno nie dostaną u mnie Coca-Coli ani frytek – mówi z uśmiechem, który absolutnie nie oznacza jednak, że żartuje.

„SZPINAK MA BYĆ ZJEDZONY”

Co zatem piłkarze Arki mogą i lubią zjeść, gdy odwiedzają stadionowy lokal? – Chłopcy są w tej chwili o wiele bardziej świadomi w kwestiach żywieniowych, niż byli 17 lat temu, więc często ich samych mogę zapytać, na co mają ochotę. I w zależności od tego, czy mają przerwę, czy codzienne treningi, dostosowywana jest liczba kalorii – zdradza pani Ala.

– Bardzo lubią zupę pomidorową, więc pomidorówkę lub rosół mogą jeść właściwie codziennie. Lubią kurczaka curry, kurczaka ze szpinakiem. Na szpinak kręcili kilkanaście lat temu nosem, a dziś i starsi stażem i nowi zawodnicy chętnie go zjadają. Jeden woli zjeść swoje danie z ryżem, drugi lubi inną surówkę – kontynuuje pani Alicja, która stanowczo jednak podkreśla: indywidualnie czy też w grupie, frytek i Coca-Coli i tak nie będzie!

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj